W niedzielę, 7 lipca, papież Franciszek wziął udział w spotkaniu, które odbyło się w Trieście z okazji 50. Tygodnia Społecznego Katolików we Włoszech. W swoim wystąpieniu poruszył problem kryzysu demokracji we współczesnym świecie. Przypomniał zebranym, czym jest demokracja powołując się na definicję, jaką w połowie XX wieku sformułował błogosławiony Giuseppe Toniolo. Demokracja to „ład publiczny, w którym wszystkie siły społeczne, prawne i ekonomiczne, w pełni ich hierarchicznego rozwoju, współpracują proporcjonalnie na rzecz dobra wspólnego, oddziałując w ostateczności przede wszystkim na korzyść klas niższych”. Następnie stwierdził papież, że tak rozumiana demokracja nie ma się najlepiej w dzisiejszych czasach i to go bardzo niepokoi. Omówię tę cenną wypowiedź, cytując jej fragmenty, gdyż może być ona inspiracją również dla laikatu w Polsce, który wraz z Towarzystwem Jezusowym angażuje się w życie społeczne i polityczne poprzez różne dzieła i inicjatywy apostolatu społecznego. 

Etyka troski o dobro wspólne

Papież przypomniał, że każdy powinien dzisiaj wziąć na siebie odpowiedzialność za budowanie czegoś dobrego i zacytował wciąż aktualną notę duszpasterską Episkopatu Włoch z 1988 roku: „Nadać znaczenie zaangażowaniu wszystkich w transformację społeczeństwa; zadbać o ludzi, którzy pozostają poza lub na marginesie skutecznych procesów i mechanizmów gospodarczych; zapewnić przestrzeń dla solidarności społecznej we wszystkich jej formach; wesprzeć powrót etyki troski o dobro wspólne […]; nadać znaczenie rozwojowi kraju, rozumianemu […] jako całościowe podnoszenie jakości życia, współistnienia zbiorowego, demokratycznego uczestnictwa i autentycznej wolności”. Jeśli zaangażowanie każdego ma znaczenie, to powinniśmy uczyć się żyć na tej samej ziemi z ludźmi o różnych poglądach i różnych marzeniach szanując się nawzajem.

Zranione serce ludu

Odnosząc się do kryzysu demokracji posłużył się papież symbolem zranionego serca, które przechodzi zawał sprowadzający zagrożenie dla całego organizmu. Tak samo zagrożone jest społeczeństwo, które cierpi, ilekroć ktoś jest marginalizowany. Kultura odrzucenia – podobnie jak zawał – powoduje pęknięcia na strukturze całego organizmu miasta, w którym nie ma miejsca dla ludzi biednych, dla poczętych dzieci, dla słabych i chorych. To jest kultura wyrzucająca na śmietnik wszystkich, którzy nie przedstawiają wartości rynkowej. Papież nazwał to paskudną chorobą, pozbawiającą człowieka zdolności służenia ludziom i przypomniał słowa Aldo Moro, który napisał w jednej ze swoich książek, że „państwo nie jest prawdziwie demokratyczne, jeśli nie służy człowiekowi, jeśli nie ma za najwyższy cel godności, wolności i autonomii osoby ludzkiej, jeśli nie szanuje tych formacji społecznych, w których osoba ludzka swobodnie się rozwija i w których integruje swoją osobowość”. Demokracja to nie tylko wolne wybory, lecz odpowiedzialność za stworzenie takich warunków, aby każdy mógł wyrazić siebie i uczestniczyć w tworzeniu wspólnoty, do której należy. Takiej demokracji trzeba się uczyć, trzeba ją ćwiczyć. Nie da się jej – zdaniem papieża – improwizować. Zbyt wiele jest bowiem ideologicznych i populistycznych pokus.

Serce uzdrowione

Drugim obrazem, jakim posłużył się papież w swojej wypowiedzi, jest serce uzdrowione, symbolizujące demokratyczne społeczeństwo wyleczone z ran. Aby do tego doprowadzić, trzeba wykazać się kreatywnością inspirowaną przez Ducha Świętego. „Pomyślmy o tych, którzy zrobili miejsce w firmie dla osób niepełnosprawnych; o pracownikach, którzy zrzekli się jednego ze swoich praw, aby zapobiec zwolnieniu innych; o społecznościach energii odnawialnej, które promują integralną ekologię, nawet przyjmując rodziny dotknięte ubóstwem energetycznym; o zarządzających, którzy promują przyrost naturalny, zatrudnienie, szkoły, usługi edukacyjne, dostępność mieszkań, mobilność dla wszystkich i integrację migrantów. Wszystkie te rzeczy nie pasują do polityki wykluczającej niektórych z uczestnictwa w życiu społecznym. Sercem polityki jest uczestniczenie (partycypacja). I to są rzeczy, które stają się realne dzięki partycypacji, trosce o całość!” – mówił papież Franciszek.

Zaangażowanie we wspólne marzenia

„Braterstwo sprawia, że relacje społeczne kwitną. Jednak troska o siebie nawzajem wymaga odwagi, by myśleć o sobie jako o ludzie, a nie jako o mnie, moim klanie, mojej rodzinie, moich przyjaciołach. Niestety, ta kategoria – „lud” – jest często błędnie interpretowana”. Jeśli go utożsamiamy tylko z tzw. „naszymi”, może prowadzić do niewłaściwego rozumienia demokracji (rządów ludu). Niemniej jednak, aby patrzeć na społeczeństwo jak na coś więcej niż tylko sumę jednostek, musimy – zdaniem papieża – myśleć kategoriami ludu. I nie należy mylić tego z populizmem. Lud to coś innego, to aspiracje i marzenia, które stają się wspólne. „Bardzo trudno jest zaplanować coś wielkiego na dłuższą metę, jeśli nie stanie się to zbiorowym marzeniem. Demokracja z uzdrowionym sercem wciąż pielęgnuje marzenia dotyczące przyszłości, wciela je w życie, wzywa do osobistego i wspólnotowego zaangażowania. Wyśnijmy przyszłość. Nie bójmy się”.

Papież apeluje, abyśmy nie dali się zwieść łatwym rozwiązaniom, ale odpowiedzialnie angażowali się we wspólne dobro. Nie nadużywali słowa demokracja, nie deformowali jego znaczenia, nie sprowadzali demokracji do pustego frazesu, który będzie usprawiedliwiał każde nasze działanie i maskował manipulację. „Demokracja nie jest pustym pudełkiem”, do którego można wszystko włożyć. Jest wprost związana z szacunkiem do wartości każdej osoby ludzkiej i nie jest możliwa bez braterstwa.

Nie po to, by bronić przywilejów

Wiara dla katolika nie jest tylko jego prywatną sprawą. Jego głos powinien być słyszany w debacie publicznej. Jego propozycje na rzecz sprawiedliwości i pokoju powinny być brane pod uwagę. Musimy być głosem w społeczeństwie, głosem, który nie broni przywilejów, lecz sprzeciwia się i proponuje. Zbyt wielu ludzi nie ma dzisiaj głosu, zbyt często się go im odbiera.

Dalej Franciszek mówił o miłości politycznej, która nie zadowala się leczeniem skutków, ale stara się zająć przyczynami. „Jest to forma miłości, która pozwala polityce sprostać swoim obowiązkom i wyjść z polaryzacji, tych polaryzacji, które uniemożliwiają zmierzenie się z wyzwaniami, nie pomagają ich zrozumieć i stawić im czoła. Cała wspólnota chrześcijańska jest wezwana do tej politycznej miłości, każdy zgodnie ze swoją posługą i charyzmatem. Uformujmy się do tej miłości, aby wprowadzić ją w obieg w świecie, w którym brakuje pasji obywatelskiej. Musimy odzyskać pasję obywatelską znanych nam wielkich polityków. Uczmy się coraz lepiej chodzić razem, jako lud Boży, być zaczynem partycypacji pośród ludu, którego jesteśmy częścią. I to jest ważna rzecz w naszych działaniach politycznych, a nawet w posłudze naszych pasterzy: znać lud, zbliżać się do ludu. Polityk może być pasterzem, który idzie przed ludem, pośród ludu i za ludem. Przed ludem, aby nieco wskazać mu drogę; pośród ludu, aby mieć intuicję ludu; za ludem, aby pomóc opóźnionym. Polityk, który nie czuje podobnie jak lud, jest teoretykiem”.

Mamy inicjować procesy

Według papieża zadaniem włoskiego laikatu jest „organizowanie nadziei”. Tej zdolności nie powinno mu nigdy zabraknąć. „To jest wasze zadanie, organizowanie. Organizowanie pokoju i projektów dobrej polityki, które mogą powstać oddolnie. Dlaczego nie wznowić, wspierać i pomnażać wysiłków na rzecz formacji społecznej i politycznej, która zaczyna się od młodych ludzi? Dlaczego nie dzielić się bogactwem nauczania społecznego Kościoła? Możemy zapewnić przestrzeń do dyskusji i dialogu oraz wspierać synergię dla wspólnego dobra. Jeśli proces synodalny przygotował nas do rozeznawania wspólnotowego, niech horyzont Jubileuszu uczy nas, jak być aktywnymi pielgrzymami nadziei dla Włoch jutra. Jako uczniowie Zmartwychwstałego Pana, nigdy nie przestawajmy pielęgnować zaufania, pewni, że czas przewyższa przestrzeń. Nie zapominajmy o tym. Tak często myślimy, że praca polityczna polega na zajmowaniu przestrzeni: nie! To stawianie na czas, inicjowanie procesów, a nie zajmowanie miejsc”.

Kończąc swoją wypowiedź papież Franciszek zaapelował o odwagę inicjowania procesów w życiu społecznym. Podkreślił, że to nie tylko kwestia kreatywności człowieka, ale także prawo życia i podał przykład przychodzącego na świat dziecka. Jego narodziny są procesem, któremu kobieta cały czas towarzyszy. „My w polityce musimy robić to samo. Taka jest rola Kościoła: angażować w nadzieję, ponieważ bez niej zarządza się teraźniejszością, ale nie buduje się przyszłości. Bez nadziei bylibyśmy administratorami, ekwilibrystami teraźniejszość, a nie prorokami i budowniczymi przyszłości”.

Wojciech Żmudziński SJ

Pełny tekst wypowiedzi papieża Franciszka w języku włoskim: press.vatican.va