Zasadniczym celem modlitwy kontemplacyjnej jest tzw. hezychia, czyli czuwanie i twórczy pokój serca, taki stan milczenia i ciszy, w którym dzieje się to, co wyraził Jan Chrzciciel, mówiąc o Chrystusie: On ma wzrastać, a ja się umniejszać (J 3, 30).
Aby osiągnąć to milczenie podczas modlitwy ser- ca, trzeba starać się uwolnić od myśli i pojęć, od naszych wyobrażeń, zapomnieć o zranieniach, jakich się doznało w życiu, bo one zamykają serce i nie pozwalają spocząć przed obliczem Boga. Trzeba się oderwać od wszystkich pragnień, planów i uczuć związanych ze stworzeniami, a szczególnie od chęci imponowania innym.
Najważniejszą podstawą owej hezychii jest jasne uświadomienie sobie swojej kruchości i słabości. Z tego zetknięcia się z własną rzeczywistością płynie szacunek dla otaczającej nas przyrody, miłosierdzie wobec innych ludzi, smutek i niezadowolenie z powodu porażek życiowych, a przy tym staranie, by w walce z namiętnościami i przez panowanie nad swoimi potrzebami i uczuciami dojść do niewymuszonego, czystego i swobodnego obchodzenia się z nimi. Hezychia ma więc na celu takie ukształtowanie człowieka, by on cały, z ciałem, duszą i duchem stał się jedną wielką modlitwą. Jest to postawa trwania sercem przy Bogu. Tą drogą wewnętrznego milczenia mogą iść zarówno małżonkowie posiadający rodziny, osoby wykonujące jakiś zawód, jak i mnisi czy pustelnicy. W tradycji starochrześcijańskiej istnieje dla nich wszystkich tylko jedna duchowość.
Praktyka modlitwy Jezusowej jest bardzo prosta: powtarza się bądź na głos, bądź w myśli bez przerwy te same słowa: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną!
W Kościele Wschodnim bardziej znana jest formuła: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznikiem! Niezależnie od tego, którą formułę się wybierze, istotę wezwania stanowi samo Imię, słowo: Jezus. Na tym polega cała jego moc. Spokojne, jednostajne powtarzanie tej formuły modlitewnej można zsynchronizować z rytmem oddechu. I tak podczas wdechu wypowiadamy w myśli słowa: Panie Jezu Chryste, przy wydechu: zmiłuj się nade mną! W miarę dostosowania się do tego rytmu nasza uwaga odwraca się od tego, co w naszej świadomości zakłóca ciszę i milczenie serca, a kieruje się ku uwielbieniu Boga. Początkowo powinno się odmawiać modlitwę Jezusową powoli, z wyczuciem i spokojnie. Każde słowo powinno się wypowiadać w skupieniu i bez pośpiechu, w sposób naturalny i niewymuszony. Modlimy się z wewnętrzną uwagą, ale bez jakiegoś sztucznego napięcia. W Kościołach Wschodnich spotykamy się z tą formą modlitwy kontemplacyjnej już wśród mnichów żyjących na pustyni egipskiej w III w. naszej ery. Do szczytowego punktu tej praktyki i jej teologicznego uzasadnienia doszło w klasztorze na górze Atos.
Nil Sorski (1435-1508) przeszczepił ją z Atos na Ruś. Okres od końca XVIII do początku XX w. był czasem jej rozkwitu.
Na Zachodzie modlitwa Jezusowa rozpowszechniła się dzięki diasporze rosyjskiej, w klimacie szczerego poszukiwania Boga i zdrowego dążenia do rozwoju życia wewnętrznego. Przyczyniło się do tego też życie liturgiczne i sakramentalne, jak również częste sięganie do Ewangelii. Ewangelie czyta się w duchu modlitewnym, a lektura prowadzi z kolei do modlitwy. Tak więc modlitwa czerpie z wcześniejszego czytania Pisma Świętego, w którym objawia się Serce Boga. W czasach religijnego zamętu i zatracenia wielu wartości w życiu Kościoła pierwszym krokiem odnowy może być szczere poszukiwanie sensu w Jezusie z Nazaretu. W Nim znajduje się źródło naszego życia, przy którym trzeba w tej drodze się zatrzymać.
O. Peter Köster SJ, przekład: ks. Stanisław Ziemiański SJ, „Jesuiten” 2013/3, s. 16-17.