Michał urodził się w 1891 roku w Guadalupe. Jego ojciec był inżynierem, zaś mama zajmowała się domem. Był bardzo radosnym i pogodnym chłopcem, lubił śpiewać i grać na gitarze popularne piosenki. Miał talent wodzireja, potrafił być duszą towarzystwa, dlatego był przez wszystkich bardzo lubiany. Jednocześnie lubił samotne wędrówki i długie godziny zadumy nad swoim życiem.
Chętnie się modlił. Pewnego dnia „uciekł” z domu i zbudował sobie pustelnię z kamieni, z której powrócił po tygodniu samotnych rozmyślań. Powoli rodziło się w nim powołanie do oddania swego życia Jezusowi Chrystusowi, Królowi wieków. Uczęszczał do szkoły prowadzonej przez jezuitów. Uczył się dobrze, był pilny, ale niezbyt zdolny.
Przed wstąpieniem do nowicjatu jezuitów w 1911 roku pomagał w biurze swemu ojcu. Wkrótce w Meksyku nastał antyklerykalny rząd głoszący program oświeceniowy i oskarżający Kościół o szerzenie ciemnoty. Rozwiązano wszystkie zakony. Nowicjusze przenieśli się do Kalifornii. Po złożeniu pierwszych ślubów Michał wyjechał na studia do Europy. Filozofię i teologię studiował w Hiszpanii i Belgii, gdzie w 1925 roku został wyświęcony na kapłana. Właśnie tego roku, w obliczu antychrześcijańskich nastrojów w wielu częściach świata, papież Pius XI ustanowił Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata.
Powróciwszy do ojczystego Meksyku ogarniętego gorączką antykatolicką, Ojciec Michał z wielka gorliwością rozpoczął swoją kapłańską posługę. Potajemnie odprawiał msze święte w domach prywatnych, w których gromadzili się katolicy, pozbawieni przez liberalny reżim możliwości uczestniczenia w Eucharystii.
Ojciec Pro nie dał się zastraszyć, pozostał wolny od lęku, także o swoje życie. Odważnie łamał zakazy niesprawiedliwej władzy: spowiadał i udzielał sakramentów, odwiedzał chorych. Wspomagał też ubogie rodziny i organizował dla nich pomoc. Widywano go, jak dźwigał worki z mąką dla biednych lub jak wsiadał do autobusu, mając przy sobie pięć kur.
Odważnemu jezuicie nie brakowało też fantazji i poczucia humoru, z których słynął: na przykład przebierał się za żebraka lub udawał szalonego niosąc w tym samym czasie wiatyk do umierających. Przez prawie dwa lata udawało mu się uniknąć aresztowania. Walczył z wrogami zbawienia pod Sztandarem Krzyża. Niestety, jesienią 1927 roku macki nieprzyjaciół Chrystusa i Jego Kościoła dosięgły heroicznego apostoła. Zaaresztowano go razem z dwoma młodszymi braćmi Hubertem i Robertem i oskarżono o spisek przeciwko pewnemu generałowi. Został uwięziony i niesprawiedliwie skazany na śmierć przez rozstrzelanie. Ani generał, ani policja nie wierzyła, żeby miał coś wspólnego ze spiskiem. Władza potrzebowała zabić kapłana, by przestraszyć innych tak, by podporządkowali się zakazom reżimu.
Ojciec Michał prowadzony przez pluton egzekucyjny 23 listopada 1927 roku, razem ze swoim bratem Hubertem (Robert w ostatniej chwili został ułaskawiony), w jednej ręce ściskał metalowy krzyżyk, który otrzymał w dniu swoich pierwszych ślubów, a w drugiej różaniec. Przed egzekucją wszystkim przebaczył i poprosił o chwilę modlitwy. Uklęknął, przytulając do swojej piersi krzyż. Potem powstał i rozłożył szeroko ręce gotowy na niesprawiedliwie zadaną śmierć. Zanim padły strzały i pięć kul przeszyło jego serce, zawołał: Niech żyje Chrystus Król!”.
Ojciec Pro został beatyfikowany przez Jana Pawła II w 1988 roku razem z innymi męczennikami meksykańskim z początku XX wieku. To dzięki tak odważnemu świadectwu, Kościół w Meksyku nie został zniszczony przez ideologię oświeceniową, importowaną z Europy. Czuwała nad nimi Matka Boża z Guadalupe. Swoje duchowe zwycięstwo przeżywał lud Boży, gdy w 1979 roku przybył do Meksyku Sługa Boży Jan Paweł II.