W ubiegłym roku jezuici z Prowincji Polski Południowej, wysłani do pracy lub nauki na terenie obydwu Ameryk, utworzyli jedną z pierwszych – jeżeli nie pierwszą, jezuickią podwspólnotę wirtualną, czy jak wolą inni – multimedialną. Wykreowana za pomocą aplikacji Google+ hangout podwspólnota „Hameryckanie”, spotyka się wirtualnie już od ponad 15 miesięcy.
Osobno, a jednak razem
Sama nazwa oddaje już wiele. Wspólnotę tworzy pięciu młodych Jezuitów z Polski, którzy pełnią różne obowiązki lub realizują odpowiednie dla siebie misje zlecone im w Towarzystwie Jezusowym poza granicami Polski. Działają zatem w zupełnie obcej kulturze i otoczeniu. Pomimo tak znacznego rozproszenia w jakim żyją i tak olbrzymich odległości jakie między nimi stwarzają warunki geograficzne, dzięki tego typu podwspólnocie mogą bardzo skutecznie komunikować się i wymieniać wszelkiego rodzaju doświadczeniami.
Dlaczego warto poświęcić tej nietypowej podwspólnocie choćby trochę uwagi? Myślę, że co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze, ta wirtualna wspólnota nie jest jakąś efemerydą, lecz zagościła na dobre w harmonogramie jej uczestników. A więc jest jednym z elementów ich jezuickiego życia. Ponadto podwspólnota zbiera się korzystając z najnowszych aplikacji społecznościowych, a więc niewątpliwie eksploruje nowy teren, dotychczas nie wykorzystywany do tych celów w regularny i przemyślany sposób. A choć wciąż jest bardziej ewenementem niż regułą, wypada raczej stwierdzić, iż należy ona do awangardy, prawdopodobnie będąc grupą pod każdym względem – pionierską.
Okoliczności w jakich pracują obecnie jezuici, ich rozproszenie, a z drugiej strony konieczność poszukiwania wymiany opinii, doświadczeń, czy wreszcie szczere i silne pragnienie wspólnej modlitwy, wymuszają niejako ten typ kontaktów między braćmi. Potrzeba dzielenia się owocami pracy, a także wyzwaniami, będzie powodować, iż tego typu podwspólnoty z pewnością pojawiać się będą także i w innych miejscach oraz strukturach zakonnych.
Od razu rodzi się wątpliwość, czy ta droga budowania wzajemnych relacji jest w stanie konkurować z kontaktem bezpośrednim, spotkaniem twarzą w twarz z bratem? Na pewno nie, ale można stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że taka możliwość jest świetną alternatywą i kolejną przestrzenią do bycia razem. Przede wszystkim jednak bycia razem dla Pana Boga, a więc wspólnego poszukiwania Jego Woli. Jak nie trudno zaobserwować, w jezuitach powoli, aczkolwiek konsekwentnie, dojrzewa świadomość, iż jest to nowa przestrzeń bycia ze sobą, szczególnie kiedy media elektroniczne przestały być postrzegane jako zło konieczne, a raczej są coraz bardziej oswajane i wykorzystywane dla szerzenia przestrzeni dobra pomiędzy ludźmi. Zatem szczególnie dla jezuitów pracujących poza swoją rodzimą prowincją, a więc zawsze w obcym kontekście kulturowo-religijnym, jest to dogodna, a często jedyna droga spotkania i wymiany, która dokonuje się na bardzo różnych poziomach.
Wspólny czas i różne strefy czasowe
Wspólnota, która jednoczy jak na razie pięciu polskich jezuitów – dwóch z Chile, jednego z Brazylii, dalszych dwóch z USA – spotyka się regularnie, co nie jest ani takie oczywiste, ani proste, biorąc pod uwagę kilka różnych stref czasowych, w których funkcjonują na codzień. Ta wirtualna przestrzeń stwarza olbrzymie możliwości budowania zintegrowanej podspołeczności, ale jednocześnie stawia spore wyzwania. Każde bowiem spotkanie stanowi pewnego rodzaju wyzwanie, tzn. przede wszystkim wymaga walki o czas. Dzielenie i twórcza wymiana między pięcioma osobami wymaga czasu, chociażby tylko na wysłuchanie siebie nawzajem.
Jak zauważają spotykający się w ten sposób polscy jezuici, jest to nieocenione narzędzie w organizowaniu się oraz pomaganiu sobie nawzajem na wielu płaszczyznach. Co więcej, utrzymywanie w ten sposób jedności między braćmi, ich dzielenie życiem i aktualną sytuacją, pozwala każdemu z osobna zdać sobie sprawę z tego, co przeżywają obecnie, a także zbudować się „walką” jaką toczy inny jezuita, pokonując krok po kroku szereg wyzwań. To nie jest jednak jakiś substytut bezpośrednich relacji czy panaceum na samotność, a nawet nie jest to typ „grupy wsparcia”, choć i czasem taką bywać może. Mamy tu raczej do czynienia z czymś w rodzaju mini forum wymiany doświadczeń i przeżyć, a to jest z kolei najprostsza droga zachęty do wyjścia, do zawalczenia o Chrystusa tam, gdzie dany jezuita znajduje się w danym momencie. Grupa spotyka się, nie dla niej samej, ale by następnie wychodzić do innych, czasem nawet bardzo odmiennych, wśród których przychodzi tym jezuitom żyć i pracować.
Już według wizji o. Ignacego z Loyoli jezuita był zakonnikiem, który posługuje w rozproszeniu, jest gotowy działać w pojedynkę, ale równocześnie stale jest on w dyspozycji do utrzymywania kontaktu ze swoimi braćmi jezuitami, którzy jako Towarzystwo Jezusowe, daną misję mu zlecili, jak i wspierają Go w realizacji zamierzonych celów. I znowu trzeba nadmienić, iż wzorem i tytanem pracy w tym względzie był sam o. Ignacy, który prawie V wieków temu, komunikował się niezwykle efektywnie, jak na tamte możliwości, z jezuitami rozsianymi po całym ówczesnym świecie.
Oczywiście tak samo istotnym, jak oficjalny moment spotkania wszystkich braci jednocześnie za pomocą aplikacji Google+ hangout, jest cała przestrzeń wymiany informacji przez różnego typu komunikatory, która to spotkanie przygotowuje i ukierunkowuje. Uprzednia wymiana bowiem pozwala lepiej przygotować i przeżywać gremialne spotkanie całej minispołeczności. Te nieformalne aktywności dają także konkretne doświadczenie posiadania bycia w ciągłym kontakcie ze współbraćmi.
Dialog
Wspólnota spotyka się zwykle „na temat”, który równocześnie staje się pretekstem do konstruktywnego dialogu i dyskusji. Oczywiście zawsze jest czas także na luźną i spontaniczną wymianę opinii, jednakże zasadnicza część spotkania, przebiega w duchu wcześniej obranego przez wszystkich uczestników motywu przewodniego spotkania. To bardzo scala, a także porządkuje dyskurs i wymianę między uczestnikami. Każde ze spotkań otwiera krótkie dzielenie się na temat obecnej kondycji duchowej każdego z uczestników. Dla pełniejszego obrazu tego typu spotkań wymienię kilka z tematów, które pojawiły się podczas wirtualnych spotkań: „Moje pragnienia dotyczące pracy i przyszłości w Towarzystwie Jezusowym”, „Uwarunkowania kulturowe społeczeństw lokalnych, w których funkcjonujemy”, „Wyzwanie inkulturacji”, „Próba diagnozy aktualnego stanu własnej Prowincji”, „Priorytety pracy Jezuitów”, „Opuszczanie Towarzystwa przez współbraci w kryzysie”.
Myślę, że warto w tym miejscu przytoczyć opinię jednego z Jezuitów uczestniczących w tych spotkaniach, który stwierdził: – Bardzo trudno jest oszacować skalę zysków jakie płyną dla każdego z nas z tego typu spotkań. Nie jesteśmy przecież w stanie policzyć ile zyskujemy my dając tak wiele sobie nawzajem, a ile przez to dajemy samemu Towarzystwu Jezusowemu.
Według dalszych osobistych opinii uczestników tych medialnych spotkań, każde z nich ułatwia rozeznawanie osobiste, rodząc większą jasność w postępowaniu, a także w oglądzie rzeczywistości, która nas otacza. Co więcej, pomaga zyskać nowe, niewątpliwie szersze spojrzenie w wielu kwestiach. Dzieje się tak dlatego, iż sama grupa, mimo że tworzą ją tylko młodzi jezuici, jest bardzo zróżnicowana, a mianowicie tworzy ją: Ksiądz (jako „starszy brat”), student teologii, a ponadto jezuici w trakcie tak zwanej magisterki (czas praktyki apostolskiej na konkretnej placówce, podejmowany między studiami filozofii a teologii, zwykle przez okres minimum 2 lat).
Modlitewna łączność
Obecność w tego typu podwspólnocie jezuity po święceniach, a więc księdza, stwarza także możliwość łączności nie tylko elektronicznej, ale przede wszystkim Eucharystycznej. Każdy z członków wspólnoty ma możliwość przedstawiania wspólnocie własnych intencji mszalnych, które sprawuje w imieniu całej grupy obecny w niej ksiądz. A ten fakt niezwykle buduje przestrzeń wzajemnej modlitewnej łączności. Oczywiście każde spotkanie grupy otwiera i zamyka modlitwa jednego ze współbraci. Pomimo zatem wirtualnej osnowy, wszystko od pierwszej do ostatniej minuty zanurzone jest w Panu Bogu i z tego faktu płynie wzajemne zaufanie, dyskrecja, a zarazem ogromna szczerość i bezpośredniość wśród braci.
Widząc wielorakie i trwałe owoce tego typu kontaktów, postanowiliśmy zaprezentować czytelnikom tego tekstu nową drogę budowania życia wspólnotowego, co dla Towarzystwa Jezusowego było od samych jego początków nie mniej istotną kwestią jak misja samego apostołowania.
Bartłomiej Hućko SJ/ RED.