(fot. filipe ferreira / Foter / CC BY-NC-SA)

(fot. filipe ferreira / Foter / CC BY-NC-SA)

Mnich zakłada kaptur, aby odcinając się ze światem wejść w relację z Bogiem. Młodzi ludzie zamiast kapturów noszą teraz słuchawki. Czy to także próba odcięcia się od świata? Jeśli tak, co stoi za tą próbą?

Ubraniem mnicha jest habit składający się z płaszcza, sukni, szkaplerza zaopatrzonego w kaptur oraz sznura lub pasa. Sam kaptur miał wielorakie funkcje. I jak się mylnie sądzi, najważniejszą funkcją zakonnego kaptura, nie był wcale ochrona przed zimnem. Otóż jego pierwszą funkcją było odgrodzenie się od świata i wejście w strefę ciszy, kontemplacji, spotkania z Bogiem.

Kaptur był swego rodzaju drzwiami od celi, które zakonnik zamykał i krył przed tym co napływało ze świata. Zakładając kaptur mnich zawężał sobie pole widzenia, osłaniał uszy przed zgiełkiem aby jeszcze mocniej zanurzyć się w modlitwę.

Przemierzając ulice, jadąc w tramwajach, w wagonach metra, czekając w kolejce, będąc w szkole czy w parku, można dostrzec wielu młodych i starszych ludzi, którzy mają w swoich uszach słuchawki. Czyż nie jest to nowoczesny symbol mniszego kaptura? Czy w naszym stechnicyzowanym społeczeństwie nie objawia się ukryta tęsknota za ciszą, za tym co głębsze, za tym co tajemnicze? Czy nie jest to próba odcięcia się od nadmiaru zgiełku i nieustannego bombardowania różnego rodzaju bodźcami?

Można zobaczyć słuchawki różnego koloru i różnych firm. Są słuchawki białe i czarne oraz różnokolorowe; i takie do uszu i takie na głowę. Podobnie jest wśród strojów duchowieństwa. Są habity białe i czarne; są też w innych kolorach. Są stroje rozpinane i zakładane przez głowę; są też takie z większym i takie z mniejszym kapturem. Jest ich tyle ile potrzeba żeby było.

A może jest to tylko próba sztucznego odcięcia się od świata, ucieczki we własny bezpieczny świat stworzony przez samego człowieka? A może to pewna manifestacja ludzkiego serca, serca, które krzyczy ,,dajcie mi święty spokój, mam już tego dość, chcę przez chwile pobyć sam’’. Serca skołatanego wszystkimi problemami świata; serca, które ma dość ciągłej stymulacji; serca, które wreszcie, chce pobyć same z sobą, które pyta: Gdzie jesteś Boże, gdzie jest moje źródło, jaka jest moja najgłębsza tęsknota i kto jest w stanie ją zaspokoić?

Bywa i tak, iż te ciągłe próby zagłuszania powodują stępienie słuchu albo zablokowanie kanału słuchowego i całkowitą niemożność słuchania. Wtedy może być potrzebna interwencja lekarza.

Bywa, że poprzez słuchanie tylko jednego rodzaju dźwięków (TV, radio) powstaje ułomność w słuchaniu innego przekazu (boskiej fali, boskiego szeptu), który jest nadawany na innej częstotliwości. Cóż, wtedy będzie potrzeba Ducha Świętego, aby właściwie wyregulował nasz duchowy odbiornik.

A może to całe zagłuszanie to próba usunięcia jakiejś ciemnej, nieznanej, lodowatej pustki, która wypływa z głośnym krzykiem na powierzchnię? Taka pustka – nicość, napawa strachem. Może dlatego zakładamy słuchawki i włączamy dźwięk, gdyż biomy się ciszy. Biomy się, żeby gdzieś w najgłębszego wnętrza nie wyszły najstraszniejsze demony, z którymi boimy się spotkać.

Pustka w ciszy, w byciu ze sobą sam na sam, przeraża i wstrząsa do głębi całym człowiekiem. Pustka może zabijać a jednocześnie nie pozwala umrzeć. Pustka drażni a czasami podnieca. Pustka, która mówi: ,,Chcę wejść, dopuść mnie do siebie; pozwól mi wejść; pozwól mi cię wypełnić, tak jak JA chcę’’. Cóż za przedziwny paradoks, na którego biegunach, kryje się gorące jądro, tryskające życiem i lodowaty powiew śmierci.

Wydaje się, że niemal wszyscy są do czegoś podłączeni, czy wszyscy do właściwego źródła i czy wszyscy mają właściwe słuchawki (czyt. naczynia) aby słuchać/czerpać życie?

Mariusz Balcerak SJ/ RED. (za DEON.pl)