Wracam więc do mojej klauzury, do stóp Boskiego tabernakulum, aby prowadzić pod okiem Ukochanego życie jak najbardziej zbliżone do życia biednego domu z Nazaretu na tyle, na ile słabość serca mi na to pozwoli. (bł. Karol de Foucauld)
Niewielu ludzi odkrywa wartość adoracji, choć prawie wszyscy na dnie serca za nią tęsknią. To akt miłości zamieniony w modlitwę.
Przyjąć jarzmo Jezusa
Jezus zaprasza wszystkich utrudzonych i obciążonych, by przyjęli Jego jarzmo, czyli powierzyli się Jego Osobie: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie (Mt 11, 28-30). Wezwanie Jezusa objawia Jego Serce, które jest łagodne, delikatne, pokorne, ciche, dalekie od wyniosłości, emanujące pokojem i przelewające miłość na tych, którzy chcą przebywać w Jego bliskości. Cichy i pokorny wskazują postawę Jezusa wobec Boga i wobec ludzi: wobec Boga — postawa ufności, posłuszeństwa i uległości. Wobec ludzi — postawa przyjmowania, cierpliwości, dyskrecji, gotowości do przebaczenia i służenia (Bruno Maggioni).
Odpocząć przy Sercu Jezusa
Wezwanie Jezusa do utrudzonych i obciążonych wskazuje na kobiecy, macierzyński odcień Bożej miłości. Człowiek, który przyjmuje delikatne, pełne miłości jarzmo Jezusa, jest jak proste, pokorne dziecko, szczęśliwe na łonie swej matki, gdyż jego pragnienia fizyczne, psychiczne i duchowe zostały zaspokojone (zob. Ps 131). Taka chwila spotkania z Jezusem pozwala inaczej patrzeć na codzienność, wnosi w życie większy pokój, ład i harmonię. Jezus zapewnia nas, że gdy przychodzimy do Niego, mamy dla Niego czas, On nas pokrzepi. Chwila spędzona codziennie z Jezusem jest odpoczynkiem, siłą, by na nowo podejmować trud codzienności. Papież Benedykt XVI zachęca: Rozmiłujmy się w przebywaniu z Panem! Wtedy o wszystkim możemy z Nim rozmawiać. Możemy stawiać Mu pytania, przedstawiać nasze troski i obawy. Nasze radości. Naszą wdzięczność, nasze rozczarowania, nasze prośby i nasze nadzieje.
Adorować Jezusa
Czasem, w którym odpoczywamy przy Jezusie, jest adoracja. Proboszcz z Ars mawiał: Gdyby mieszkańcy nieba któregoś” dnia przestali adorować Boga, niebo nie byłoby już niebem. A gdyby nieszczęśni potępieńcy w piekle mogli, mimo swoich cierpień, choć przez chwilę adorować Pana, piekło przestałoby być piekłem.
Adoracja jest czasem intymnego spotkania z Trójcą Świętą: Bogiem Ojcem, Jezusem Chrystusem i Duchem Świętym. Nasze poznanie Boga i siebie byłoby o wiele głębsze, gdybyśmy nauczyli się częściej zaglądać do kościoła i zatrzymywać na chwilę adoracji, zwłaszcza w sytuacjach zagubienia, samotności, bezradności, problemów.
Zwykle w trudnych doświadczeniach szukamy pocieszenia u ludzi, przyjaciół czy bliskich nam osób albo uciekamy w rozrywki: alkohol, telewizję, świat wirtualny. Zapominamy, że żaden człowiek do końca nie uśmierzy naszego bólu ani nie rozwiąże problemów. Natomiast w czasie adoracji Jezus daje łaskę, siłę oraz pociechę w trudach i zagubieniu. Trwanie w obecności Jezusa zbliża do ludzi. Miłość do ludzi staje się wtedy głęboka, świadoma, trwała, gdyż opiera się na źródle prawdziwej i absolutnej miłości – na Bogu. Adoracja nie izoluje od ludzi, od świata, nawet od zła. W takiej sytuacji byłaby kolejną formą ucieczki. Przeciwnie, adoracja wychodzi od Boga i prowadzi do realności świata, do ludzi, problemów, cierpienia, zła; i pomaga na nie patrzeć w innym świetle – odnowionym sercem i umysłem.
Adoracja Karola de Foucauld
Pięknym świadectwem potwierdzającym tę prawdę jest życie bł. Karola de Foucauld. Po nawróceniu i praktyce życia kontemplacyjnego u trapistów, Karol tęsknił za bardziej surowym życiem.
W Nazarecie, gdzie godzinami adorował Najświętszy Sakrament, odczuł, że jego misją jest żyć Jezusem, jak On wiele czasu poświęcać na milczącą modlitwę, utrzymywać się z pracy własnych rąk, bez apostolskiej działalności, lecz samym życiem krzyczeć Ewangelię. Ideał ten zrealizował na pustyni w Algierii, najpierw w Beni Abbes, gdzie dzielił czas między adorację Najświętszego Sakramentu i służbę ubogim mieszkańcom oazy, a następnie w Tamanrasset, w kraju Tuaregów.
Tam również dzielił swój czas między adorację, modlitwę i służbę najuboższym. W czasie I wojny światowej został zamordowany. W pobliżu zwłok znaleziono konsekrowaną Hostię, przed którą się nieustannie modlił, a obok rozsypane notatki, wśród których znajdowało się przepisane z Ewangelii św. Jana zdanie: Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12, 24).
Doświadczać Tajemnicy
Spotkanie z Jezusem w czasie adoracji wnosi odpoczynek i pokój wewnętrzny w serca, umacnia, dodaje siły i odwagi do podjęcia trudu życia. Ile razy przeżywałem trudne chwile zmęczenia życiem, niezadowolenia czy frustracji i wszedłem na chwilę adoracji do kaplicy, zawsze wychodziłem umocniony i pełen energii do dalszego życia. Adoracja sprawia, że jesteśmy bardziej świadomi siebie, swego życia i daje moc do podjęcia wszystkich wyzwań, jakie niesie codzienność.
Adoracja uczy tajemnicy. Nie wyjaśnia wszystkiego, nie rozwiązuje w automatyczny sposób problemów. Nie odsłania również do końca tajemnicy Boga i naszego istnienia. Z adoracji wynosimy raczej wiele twórczych pytań i wątpliwości. Mimo to wprowadza głęboki wewnętrzny pokój, radość, rodzi zaufanie do Boga, ludzi, własnego życia.
W jednym ze świadectw Matka Teresa z Kalkuty napisała: W naszym zgromadzeniu miałyśmy zwyczaj urządzać adorację raz w tygodniu przez godzinę; potem w roku 1973 postanowiłyśmy mieć adorację codziennie przez godzinę. Od tej chwili nasza miłość dla Jezusa stała się bardziej pogłębiona, nasza miłość dla innych bardziej wyrozumiała, nasza miłość dla biednych bardziej współczująca, podwoiła się u nas liczba powołań. Bóg pobłogosławił nam licznymi i wspaniałymi powołaniami.
Doświadczać zmiany
Bywa, że rezygnujemy z adoracji Jezusa, gdyż wydaje się nam, że zamiast trwać bezczynnie przed Najświętszym Sakramentem, lepiej być aktywnym, działać, służyć. Zapominamy, że jest to możliwe do czasu. Brak troski o własnego ducha, brak czasu dla Jezusa skutkuje pustką, poczuciem bezsensu, wypaleniem wewnętrznym. Innym razem zasłaniamy się brakiem czasu. W rzeczywistości nie mamy czasu na wiele spraw, ponieważ nie mamy czasu na modlitwę, adorację, kontemplację Jezusa sercem.
Adoracja porządkuje całe życie. Nie tylko duchowe, ale również emocjonalne, etyczne, wspólnotowe. Czas poświęcany adoracji sprawia, że codzienne życie staje się stopniowo bardziej zorganizowane, uporządkowane i głębsze; doświadczamy dotyku Jezusa i powolnej przemiany serca.
Rozważanie pochodzi z książki: „W rytm serca”