Jak Maria Magdalena została wielką świętą?
Jak wszystko co ma jakikolwiek związek ze świętością, zaczęło się od MIŁOŚCI – Jezus widząc cierpienie kobiety dręczonej przez „siedem złych duchów” (zob. Łk 8,1-3), ulitował się nad nią i okazał jej miłosierdzie, uwalniając ją. Ona, z wdzięczności, dołączyła do grupy uczniów Mistrza z Nazaretu i odtąd towarzyszyła Mu i oddała się do Jego dyspozycji. Była z Nim, kiedy nauczał, kiedy opowiadał o swoich pragnieniach, o swojej misji, o Ojcu. Obserwowała Go i uczyła się od Niego. Była z Nim na Golgocie. I była pierwszą, którą pocieszył po swoim Zmartwychwstaniu, odwracając jej wzrok od ciemności grobu, na blask radości Zmartwychwstania (zob. J 20,11-18).
Co z tego wypływa dla mnie? Po pierwsze: wdzięczność za to, że Jezus uwalnia mnie od złych duchów: choćby od demona lęku przed podejmowaniem wyzwań, od demona uzależnienia od innych, lenistwa, narzekania. Po drugie: skoro jestem uczniem Jezusa, to pierwszą rzeczą, której Pan ode mnie oczekuje, jest bycie z Nim. Codzienne momenty modlitwy są czasem na obserwowanie Jego stylu życia, uczenie się sposobu postępowania z ludźmi, poznawanie co lubi, a czego nie znosi, jakie są Jego pragnienia, sposób myślenia etc. Dzięki tym momentom, mogę próbować Go naśladować w mojej codzienności. Po trzecie: w miejscach, w których doświadczam śmierci, smutku, braku Boga, mogę być pewien, że widok pustego, ciemnego grobu, jest gwarancją Jego zmartwychwstania. Trzeba po prostu przestać gapić się w grób i zacząć żyć w świetle. A Pan przemieni smutek w radość. To jeden z najważniejszych czynów miłosierdzia, jakich Jezus dokonuje po swoim zmartwychwstaniu.
***