A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Mt 6, 1-6. 16-18
Wielki Post ma mnie zawrócić z wszelkich moich pokrętnych dróg, na drogę miłości. Chodzi o powrót do Tego, który JEST MIŁOŚCIĄ, który z Miłości mnie stworzył i do Miłości powołał. To jest nagroda, o której mówi dzisiaj Jezus. Nie ma innej. Miłość jest nagrodą, ale nie jako medal za dzielność i wyrzeczenia, lecz jako relacja bliskości.
Tę nagrodę mogę otrzymać od Boga, albo też próbować ją sobie wziąć sam. O tych przypadkach mówi dzisiaj Jezus. Mogą ją sam próbować sobie wziąć, jak owoc z rajskiego drzewa, albo mogę poczekać, aż On mi ją da. To czekanie jest ukryciem, jest byciem ziarnem wrzuconym w ziemię. Życie ukryte… tak pociągające, a jeszcze bardziej trudne.
Ewangelia przedstawia trzy równoległe ścieżki do Miłości. To modlitwa, jałmużna i post. Modlitwa dotyczy Boga, jest wejściem w relację z Nim. Jałmużna to wyciągnięcie ręki w stronę potrzebującego – dotyczy więc relacji względem bliźnich. Post zaś dotyka mojego życia osobistego. Trzy drogi, trzy relacje: Bóg, drugi człowiek i jak sam. Nierozdzielnie złączone ze sobą, ale też nie wymieszane. Wszystkie trzy potrzebują być aktywne i to nie tylko w czasie Wielkiego Postu.
Można w tym czasie „więcej” się modlić. „Więcej” nie ma na myśli ilości czasu (choć na pewno warto robić sobie dłuższe zatrzymania, niż zwykle), lecz bardziej „bliskość”. Przylgnąć do Miłości, stać się Jej uległym.
Można w tym czasie „więcej” być dla bliźnich – przez konkretne czyny, słowa, gesty, obecność, przebaczenie, mówienie, milczenie. Wszystko zależne od kontekstu, potrzeb i możliwości.
Można też „więcej” być dla siebie. Post cielesny prowadzi do osłabienia sił fizycznych, witalnych, ale przez to mam szansę powrócić do Miłości. Ponieważ osłabienie może mnie poprowadzić do większej pokory, do przyjęcia siły, jaką daje mi Pan. Chroni mnie to przed samowystarczalnością i poczuciem pysznej mocy (wręcz wszechmocy). Mogę wyciągnąć ręce w stronę Miłości by nauczyć się ufać i być Jej uległym.