Powinniśmy atakować serdecznym miłosierdziem, a nie ostrą reprymendą, odpowiadać opanowaniem, a nie ciosem za cios.
Gdy zemsta była w zamierzchłych czasach jednym ze sposobów rozwiązywania problemów, Bóg wprowadził jej ograniczenie. Mówiąc „oko za oko, ząb za ząb” zakazał odgrywania się na wrogu i pozwolił jedynie na stosowanie takich kar, które są współmierne do wyrządzonej komuś krzywdy. Oko za oko, a nie dwoje oczu za jedno oko. Od tej pory można było domagać się ukarania złoczyńcy jedynie za to co zrobił i w takim wymiarze w jakim był winny.
Jezus idzie jeszcze dalej mówiąc, że nie jest to prawo doskonałe i wzywa do niedochodzenia swego, a nawet do nadstawiania drugiego policzka (por. Mt 5,38-42). Ten drugi policzek nie jest jednak po to, by nadstawiać go na kolejny cios. Jezusowi chodzi o coś więcej, o przygotowanie policzka na pocałunek pokoju, na gest pojednania.
Trudne postawił przed nami zadanie. Aby ten, który nas rani, zniesławia, szydzi z nas, złożył na naszym policzku pocałunek na zgodę, musimy się natrudzić. Jak dojść do takiej doskonałości? Święty Paweł mówi, że w trosce o pokój Chrystusowy powinniśmy być cierpliwi, wielkoduszni i łagodni w okazywaniu miłości, wręcz powinniśmy atakować serdecznym miłosierdziem, a nie ostrą reprymendą. Chłostani i wtrącani do więzień, hańbieni i uważani za nic niewartych, mamy dołożyć wszelkich starań, by zbudować relację z tym, który nas niesłusznie posądza, czy wręcz brzydzi się nami. A że po ludzku jest to niemożliwe, przyjęliśmy Bożą łaskę, która uzdalnia do czynienia tego, co dla świata wydaje się być nierozsądne, niemądre, nieroztropne, głupie.
Święty Paweł napomina nas, byśmy nie przyjmowali łaski Bożej na próżno (por. 2 Kor 6,1), nie powoływali się na Boga dla popierania arogancji i niechęci wobec policzkujących nas. Każdy policzek niesłusznie nam wymierzony jest okazją do tego, by łaska Boża zamanifestowała się z całą swoją mocą krusząc serca i doprowadzając do pocałunku pokoju.
Foto: Hans Splinter / flickr.com