Jeśli kogoś nie stać na merytoryczną dyskusję, milczy albo rzuca kamieniami. Redaktor Terlikowski wybrał tę drugą drogę znajdując sobie nowego „chłopca do bicia”. Wcześniej próbował dyskredytować papieża. Ostatnio rzuca oskarżenia pod kątem generała jezuitów uzurpując sobie rolę inkwizytora.

Nie wynika to pewnie ze złej woli, lecz raczej z niezrozumienia języka dialogu i z lęku przed dokonującymi się, ważnymi zmianami w Kościele. Kojarzony z katolicką konserwą redaktor nie wie czym jest rozeznawanie natchnień Ducha Świętego i interpretacja tekstów Ewangelii, bulwersuje go, że teologia nie jest matematyką, a osobowe zło ma dla niego postać diabła z rogami. W artykule opublikowanym w tygodniku „Do Rzeczy” z 19-25 czerwca 2017 roku oraz w wywiadzie z nadwornym teologiem Radia Maryja, ks. Pawłem Bortkiewiczem, ostrzeliwuje bez pardonu „czarnego papieża” wciągając w to księdza profesora znanego ze swoich jednoznacznych poglądów, nie tyle moralnych, co politycznych.

Redaktor Terlikowski i ksiądz profesor ostro zareagowali na słowa generała o konieczności ciągłego rozeznawania i interpretowania słów Jezusa Chrystusa. Spieszę więc poniżej z wyjaśnieniem czym jest rozeznawanie i interpretowanie zanim te kluczowe słowa trafią zdeformowane do słownika wyrazów zakazanych autorstwa pana Terlikowskiego. Ważną kwestią, której wydaje się nie rozumieć nasz redaktor-inkwizytor jest kontekst historyczno-kulturowy wypowiadanych przez Jezusa słów jak również gatunek literacki, jakim się w określonej wypowiedzi posługuje. Tekst wyrwany z tych obu kontekstów może mijać się zupełnie z tym, co Jezus chciał nam przekazać.

Jeśli przypowieść opowiedzianą przez Jezusa rozumiemy jako dosłowne przytoczenie zaistniałego wydarzenia, a słowa „nieprzyjacielem, który posiał chwast jest diabeł” (Mt 13,39a) wyjaśniają nam skąd biorą się na polu chwasty, jesteśmy bardzo dalecy od rozumienia ich sensu. Jeśli nasz Zbawiciel pozwala mężczyźnie oddalić żonę w przypadku nierządu, to nie znaczy, że dzisiaj zdrada małżeńska powinna kończyć się rozpadem więzów rodzinnych. A może Panu Jezusowi chodziło tu o coś zupełnie innego, na przykład o bycie w nielegalnym związku, który nie powinien dłużej trwać? Co do tego tekstu egzegeci nie mają pewności. Wciąż potrzebujemy go lepiej zrozumieć. Wciąż szukamy pewniejszej interpretacji i rozeznajemy znaczenie tych słów.

Rozumienie słów Jezusa wzrasta w miarę rozwoju Tradycji. Z biegiem wieków Kościół rozumie Pismo święte coraz głębiej, dążąc do poznania pełni prawdy. Zadaniem Kościoła jest więc nie tylko zachowywanie i rozpowszechnianie Ewangelii, ale także jej wyjaśnianie (interpretowanie) i aktualizowanie w nowych kontekstach historycznych i kulturowych. Aby dobrze rozeznać, co mówi dzisiaj do nas Duch Święty, powinniśmy prowadzić dialog ze spisanymi przed laty słowami Jezusa, które wciąż są żywe i wciąż podlegają duchowemu rozeznawaniu zarówno w życiu chrześcijanina jak i całej wspólnoty Kościoła.

Konstytucja „Dei Verbum” stwierdza, że „by zdobyć właściwe zrozumienie tego, co święty autor chciał na piśmie wyrazić, trzeba zwrócić należytą uwagę tak na owe zwyczaje, naturalne sposoby myślenia, mówienia i opowiadania, przyjęte w czasach hagiografa, jak i na sposoby, które zwykło się było stosować w owej epoce przy wzajemnym obcowaniu ludzi z sobą” (DV 12). Dopiero uwzględniając ten kontekst możemy wydobyć właściwy sens świętych tekstów.

Wracając do roli inkwizytora, w której redaktor Terlikowski czuje się jak ryba w wodzie, pragnę dodać, że podpuszczanie jednych owiec przeciw drugim raczej rozprasza stado niż odzwierciedla dążenie Jezusa: „aby byli jedno”. Zarówno ksiądz profesor jak i pan Tomasz Terlikowski, powinni sobie przypomnieć słowa św. Pawła z Listu do Filipian, w których apostoł mówi do współczesnych mu chrześcijan, by mieli te same dążenia, jakie są w Jezusie Chrystusie i nie pragnęli niewłaściwego współzawodnictwa (por. Flp 2,3). To nie papież i nie generał jezuitów wprowadzają zamieszanie i rozpraszają wiernych, lecz najemnicy, do których mam nadzieję ani pan redaktor, ani ksiądz profesor nie chcieliby zostać zaliczeni.

Foto: Lestat (Jan Mehlich) Wikipedia Creative Commons