Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów (J 2, 1-2).

Kana Galilejska (Kafr Kana) jest małym, sennym miasteczkiem położonym malowniczo pośród pagórków porośniętych gajami granatów i oliwek, w odległości kilku kilometrów od Nazaretu. Za biblijną lokalizacją tego miejsca opowiadają się starożytni pisarze chrześcijańscy. W miejscu pierwszego cudu Jezusa znajdują się dziś dwa niewielkie kościoły: katolicki i prawosławny.

Kościół franciszkański został wybudowany w miejscu starożytnych budowli. W jego podziemiach można zobaczyć odcinek muru z czasów rzymskich, kolumnę oraz liczne fragmenty kamienne świadczące, że znajdował się tu prawdopodobnie wczesny kościół miejscowej wspólnoty judeochrześcijańskiej wzniesiony na planie synagogi. Potwierdzają to również pozostałości mozaik posadzkowych o motywach geometrycznych i kwietnych.

Jednonawowy kościół został konsekrowany w 1881 roku. Z zewnątrz posiada charakterystyczną fasadę neoromańską z białego kamienia, która nawiązuje w stylu do średniowiecznych wzorców z Europy. Fasada posiada dwie boczne wieże, których kopuły są zwieńczone krzyżami.

Zwiedzanie rozpoczynam od nawy głównej. Kościół jest jednonawowy. W części wschodniej posiada trzy apsydy w kształcie trójlistnego liścia koniczyny. Centralna część jest przykryta kopułą z ośmioma oknami; jej wnętrze posiada barwę niebieską, a w centralnej części namalowano gołębia symbolizującego Ducha Świętego. Powyżej głównego ołtarza (poświęconego w 1906 roku) znajduje się obraz z biblijną sceną wesela w Kanie. Zatrzymuję się przed nim, aby odtworzyć „oczyma serca” to wydarzenie. Gdy pod koniec uroczystości weselnych zabrakło wina, Maryja zwróciła się z prośbą o interwencję do Syna. Można powiedzieć, że to jest Jej charyzmat; troskliwe, krzepiące i pełne miłości spojrzenie na cały Kościół, które uwrażliwia, pozwala dostrzegać wszystkie jego bolesne punkty i prowadzi do Jezusa. Gdy Jezus, jak mogłoby się na pierwszy rzut wydawać, odmówił, Ona pozostała ufna i pewna, że Ją wysłucha. Zwróciła się do usługujących: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2, 5). Była pewna, że „cokolwiek” powie Jezus, to będzie właściwe, optymalne, najlepsze. Zastanawiające, że są to jedyne słowa Maryi, które przekazała całej ludzkości: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie Jezus”. Więcej nie ma nic do powiedzenia. W tym jednym zdaniu streszcza się wszystko. Całe Jej orędzie.

Po zwiedzeniu kościoła i jego podziemnych pomieszczeń uczestniczę w bardzo wzruszającym obrzędzie. Uczestnicy pielgrzymki, małżonkowie odnawiają swoje przyrzeczenia małżeńskie: „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Są pocałunki, łzy wzruszenia, pamiątkowe zdjęcia. I może lekka zazdrość u obserwujących tę paraliturgię singli?

Ostatnim akordem mojego pobytu w Kanie jest (a jakże!) degustacja wina. Jak na mój gust jest zbyt słodkie, niemal jak likier. No, ale z Kany i darmowe. Nic więc dziwnego, że chętnych nie brakuje. A po kilku kolejkach humor znacznie się poprawia…