Pewnego dnia, gdy synowie Boży przyszli stawić się przed Panem, Szatan też przyszedł z nimi. I rzekł Bóg do Szatana: „Skąd przychodzisz?” Szatan odrzekł Panu: „Przemierzałem ziemię i wędrowałem po niej”. Mówi Pan do Szatana: „A zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on”. Szatan na to do Pana: „Czyż za darmo Hiob czci Boga? Czyż Ty nie ogrodziłeś zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk pobłogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył”. Rzekł Pan do Szatana: „Oto cały majątek jego w twej mocy.Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki”. I odszedł Szatan sprzed oblicza Pańskiego. Pewnego dnia, gdy synowie i córki jedli i pili w domu najstarszego brata, przyszedł posłaniec do Hioba i rzekł: „Woły orały, a oślice pasły się tuż obok. Wtem napadli Sabejczycy, porwali je, a sługi mieczem pozabijali, ja sam uszedłem, by ci o tym donieść”. Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: „Ogień Boży spadł z nieba, zapłonął wśród owiec oraz sług i pochłonął ich. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść”. Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: „Chaldejczycy zstąpili z trzema oddziałami, napadli na wielbłądy, a sługi ostrzem miecza zabili. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść”. Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: „Twoi synowie i córki jedli i pili wino w domu najstarszego brata. Wtem powiał szalony wicher z pustyni, poruszył czterema węgłami domu, zawalił go na dzieci, tak iż poumierały. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść”. Hiob wstał, rozdarł szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłon i rzekł: „Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione! „W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu nieprawości.
(Hi 1, 6-22)

Oprócz konkretnych treści i dobrych doświadczeń, z Forum Scholastyków w Starej Wsi wywiozłem jakieś paskudne jesienne choróbsko, które skutecznie uniemożliwia mi normalne mówienie, nie mówiąc o śpiewaniu. W związku z tym wysypał mi się fantastyczny projekt, w którym miałem śpiewać i na który cieszyłem się od paru miesięcy.

Choć jest to nieszczęście nieporównywalne z wielkimi ludzkimi dramatami, to podobnie jak one, nasuwa pytanie: DLACZEGO mi się to przytrafiło? I złość na klimat, na własny organizm, etc., a ostatecznie – na Pana Boga.

A dzisiejsza liturgia raz jeszcze przynosi Słowo idealnie na czasie. Tym razem jest to historia Hioba, którego Bóg pozwala dosłownie zniszczyć szatanowi. Jednak Hiob, jako prawdziwy przyjaciel Pana Boga, odkrywa w całym swoim dramacie jedną kluczową rzecz – w miłości chodzi o bliskość i zaufanie, a nie o to, żeby mieć wszystko pod kontrolą i układać cały świat wokół siebie zgodnie z własną wizją rzeczywistości. Miłości Pana Boga nie mierzy się w dobrodziejstwach którymi nas obdarowuje, a już na pewno nie mierzy się jej tym, czy Pan realizuje to wszystko, o co go prosimy. Jeśli mamy tego wątpliwości, co do miłości Boga, wystarczy poopatrzeć na Krzyż…