Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim. Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza za szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem. Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie ocalony». Tak pomyśleli – i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła (Mdr 2, 12-21).

Tradycja odnotowuje na drodze krzyżowej trzy upadki Jezusa. Droga krzyżowa nie była wprawdzie długa, jednak ciężar krzyża, jaki włożono na Skazanego był wielki, a Jego siły były wyczerpane całonocnym czuwaniem, przesłuchaniami, biczowaniem, cierniem koronowaniem i spowodowaną przez to utratą krwi. Ponadto droga krzyżowa miała miejsce około południa, w gorący kwietniowy dzień, a w trakcie jej trwania skazańców chłostano i popychano. Nic więc dziwnego, że Jezus kilkakrotnie upadał.

Wiele osób było świadkami upadku Jezusa. Według zwyczaju egzekucja odbywała się poza murami miejskimi, ale droga krzyżowa wiodła przez miejsca uczęszczane, ruchliwe ulice miasta, strome i kręte schody, pomiędzy straganami, pośród tłumów ludzi. W ten sposób starano się osiągnąć dydaktyczny; przestrzec innych przed czynami zasługującymi na taką karę.

Przy trzeciej stacji drogi krzyżowej przyjrzyjmy się, kim są świadkowie upadku Jezusa. Są nimi przypadkowi przechodnie, pielgrzymi, ludzie z ulicy, którzy coś słyszeli o Jezusie, być może byli świadkami Jego nauczania i cudów. Wówczas przyznawali Mu rację, teraz dziwią się, widząc Go bezbronnego i cierpiącego, leżącego w prochu ziemi. Niektórzy z nich nie kończą na zdziwieniu; przeklinają i drwią z Jezusa, wypowiadają złośliwe komentarze, potęgując Jego cierpienie i ból. Ich bluźnierstwa odsłaniają ich serca i prawdę o sobie; małość, przeciętność myśli, brak głębszego życia duchowego.

Świadkami upadku Jezusa jest również elita żydowska: teologowie, arcykapłani, uczeni w Piśmie, osoby piastujące władzę religijną, kulturalną, administracyjną. W działalności Jezusa widzieli zagrożenie dla Boga Jahwe, własnej religii i tradycji. Podjęli trud, by zdemaskować Jezusa jako fałszywego mesjasza. Zapłacili Judaszowi trzydzieści srebrników, by Go wydał, zaakceptowali własne upokorzenie, pertraktując z Piłatem. Teraz oglądają owoce swojej pracy i czują smak zwycięstwa. Widząc Jezusa poniżonego i oczekując Jego już bliskiej śmierci, triumfują. Mogą podać sobie ręce.

Świadkami upadków Jezusa (i egzekutorami wyroku) są również rzymscy żołnierze. Zniewagi, jakie Mu zadają, rozpoczęły się już wcześniej, od biczowania. Właściwie Skazany jest dla nich postacią neutralną. Jego „przestępstwo” nie dotyka ich w najmniejszym stopniu. Tymczasem reagują agresją, nienawiścią, okrucieństwem. W swojej żołnierskiej służalczości nie ograniczają się do obowiązków, lecz na własną rękę zadają dodatkowe rany i potęgują cierpienie Jezusa.

Świadkami upadku Jezusa są nie tylko ludzie obojętni i wrogo nastawieni do Niego. Zapewne są wśród nich współczujący, życzliwi, nie rozumiejący zadawanego Mu cierpienia. Oprócz kobiet, jawnie opowiadających się po stronie Jezusa, jest wiele ludzi kochających Go, lecz bojaźliwych i nie przygotowanych na możliwość podjęcia ryzyka. A ryzyko było niemałe, gdyż pomoc udzielana skazanym była karana nawet śmiercią.

Trzecia stacja drogi krzyżowej przypomina wszystkich współczesnych faryzeuszy, Piłatów, Herodów, Judaszy i ludzi znęcających się nad innymi w imię ideologii, własnej racji, czy dla korzyści materialnych. Cierpienie zadawane innym w XXI wieku nie różni się wcale od czasów Chrystusa, a motywacje pozostają równie przyziemne i niskie. Wciąż, niestety, prawdziwie brzmią bolesne słowa wypływające z ludzkiego doświadczenia: „Człowiek człowiekowi wilkiem” i „Piekło to inni”.

Stając wobec tajemnicy pierwszego upadku Jezusa odnajdźmy własne miejsce. Gdzie umieszczę dziś siebie? W grupie gapiów, obojętnych i patrzących bez zrozumienia? Może w grupie zadowolonych i triumfujących, gdy innym podwinie się noga i stają na granicy upadku i rozpaczy? A może kochających, lecz lękliwych, wciąż nie przygotowanych, by ponosić konsekwencje wyboru prawdy i sprawiedliwości? A może jednak mam odwagę, by autentycznie współczuć innym i na miarę moich możliwości pomagać im podnosić się z ich nędzy i upokorzenia?

Panie Jezu, przepraszam, że często staję obojętny wobec upadków i słabości innych. Wybacz, że nie zawsze potrafię współczuć i pomagać im powstawać i na nowo odzyskiwać utraconą godność. Dodaj mi proszę odwagi i siły, bym patrzył na bliźnich miłosiernymi oczyma i posiadał miłosierne ręce.

Obraz: Lidia Frydzińska-Świątczak