Pisma Święte mają szczególny status. Są święte. Z tego też powodu na różne sposoby wyrażamy szacunek wobec nich. Widoczny jest on głównie podczas liturgii, kiedy Słowo Boże jest uroczyście wnoszone, okadzane, całowane i umiejscawiane w specjalnie wyznaczonym dla niego miejscu oraz czytane, słuchane i komentowane na forum wspólnoty. Obok tych nam dobrze znanych, istnieją jednak takie praktyki, które rodzą mój niepokój. W mojej opinii, ujmują one Pismom szacunku.

Pierwszą taką praktyką jest otwieranie Pism w przypadkowym miejscu podczas tak zwanych modlitw wstawienniczych w niektórych wspólnotach i wyrokowanie przy ich pomocy o człowieku. Praktyka ta w swym ogólnym założeniu niewiele różni się od rozstawiania tarota. Od Pism oczekuje się natychmiastowej odpowiedzi na ludzkie bolączki. Zostają one wciągnięte w dynamikę niewiele różniącą się od tej wróżbiarskiej. Takie praktyki żerują na ludzkim nieszczęściu, dając mu szybką i powierzchowną odpowiedź. Ponadto, niepokojąca jest również metoda podczas której prowadzący taką modlitwę naprędce dokonuje interpretacji cytowanych Pism. Interpretacje takie są naciągane do sytuacji życiowej proszącego o modlitwę. Nie ma czasu na wyjaśnienie znaczenia cytowanego fragmentu, a szybka interpretacja opiera się głównie na pierwszych, wolnych skojarzeniach, które traktuje się jako bezpośrednie natchnienie samego Ducha Świętego. Czy tak powinno wyglądać czytanie Pism Świętych?

Druga praktyka wiąże się z debatami prowadzonymi przez niektórych wierzących w przestrzeni publicznej, głównie na portalach społecznościowych. Nadużywają oni Pism, aby „autoryzować” swój punkt widzenia. Po wrzuceniu takiego fragmentu debata się kończy. Jak dyskutować ze świętością Pism? Czy możemy sprowadzać Pisma do służalczej roli autoryzacyjnej naszych własnych opinii na tematy społeczne, polityczne czy gospodarcze? Ponadto, umieszczone na publicznych portalach, bez rzetelnego wprowadzenia, narażają Pisma na publiczne obśmianie i ostracyzm.

Trzecia praktyka wiąże się z rozdawaniem egzemplarzy Pisma Świętego na ulicy. Dziś na szczęście jest mało spotykana. Jeśli ktoś przykładowo otworzy Księgę Jozuego i zacznie ją czytać bez odpowiedniego przygotowania, nie poradzi sobie z jej lekturą i obrazem Boga w niej zawartym. Takich miejsc w Biblii jest wiele. Czy zachęcanie przypadkowych ludzi do czytania Biblii bez merytorycznego wprowadzenia jest bezpieczne?