Dialog Jezusa z Samarytanką rozpoczyna się od zwykłej ludzkiej prośby: Daj mi pić (J 4, 7). Chociaż Jezus przyszedł, by dawać, sam również często prosi. Prosi Maryję, by zgodziła się zostać Jego ziemską Matką; prosi Jana Chrzciciela o chrzest; prosi uczniów, by szli za Nim. Również Jego ostatnie słowa na krzyżu wyrażają prośbę: Pragnę (J 19, 28).
Prosząc, Jezus stawia się w sytuacji zależności, przyznaje, że potrzebuje drugiego człowieka. Z drugiej jednak strony pragnie obudzić niezaspokojoną potrzebę miłości. Jezus prosi, by dać Mu pić. Jezus odczuwa pragnienie, Jego prośba pochodzi z głębokości Boga, który nas pragnie. […] Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 2560).
Prośba Jezusa jest zaskakująca i wywołuje zdziwienie kobiety: Jakżesz Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić? (J 4, 9). Samarytanie i Żydzi żyli w nieustannym konflikcie. Samarytanie byli potomkami Izraelitów i kolonistów z Asyrii; uważali się za dziedziców Józefa i zachowywali tylko Torę. Żydzi, uważający się za potomków Judy i uznający również Pisma i Proroków, traktowali ich jak półpogan, którzy zdradzili Boga patriarchów.
Jezus prosząc o wodę kobietę z Samarii przekracza zakazy religijne, rytualne i społeczne, jakie dzieliły dwie społeczności. W ten sposób znosi wszelkie bariery, podziały kulturowe, społeczne i polityczne. Nie czyni różnic między ludźmi, jest otwarty na każdego; każdy ma do Niego dostęp, może odczuć Jego miłość.
Kobieta podkreśla antagonizmy społeczne i kulturowe. Jednak nieświadomie dotyka głębszego dystansu, dzielącego ją, kobietę cudzołożną i Jezusa, Mesjasza i Boga. Z kolei Jezus, jak Oblubieniec, pragnie odbudować miłość kobiety, przywrócić jej więź z Bogiem, „przyciągnąć do swego serca”, według proroctwa Ozeasza:
Dlatego chcę ją przynęcić,
na pustynię ją wyprowadzić
i mówić jej do serca.
I stanie się w owym dniu – wyrocznia Pana –
że nazwie Mnie: Mąż mój,
a już nie powie: Mój Baal.
I poślubię cię sobie [znowu] na wieki,
poślubię przez sprawiedliwość i prawo,
przez miłość i miłosierdzie.
Poślubię cię sobie przez wierność (Oz 2, 16.18.21n).
Świadomość grzechu, słabości i niewierności („cudzołóstwa”) rodzi dystans. W podobny sposób zareagował Jan, gdy Jezus poprosił go o chrzest (Mt 3, 14) i Piotr, kiedy doświadczył mocy Jezusa w cudownym połowie ryb (Łk 5, 8). Gdy uświadamiamy sobie słabości i grzechy, może rodzić się wątpliwość, czy jest możliwa bliskość, więź z Bogiem. Tymczasem w relacje z Jezusem wchodzimy z ludzkimi zranieniami, niedoskonałościami, grzechami. Co więcej, słabości i grzechy są częścią więzi z Jezusem. Św. Jan od Krzyża pisze, że na pierwszym miejscu spotykamy Boga w naszej grzeszności, na drugim miejscu w stworzeniach, a dopiero na samym końcu w nas samych. Jednak, paradoksalnie, nasza własna grzeszność jest ostatnią rzeczą, którą powierzamy Bogu. Pan Jezus, zwracając się w jednej z wizji mistycznych do Faustyny, powiedział: Oddaj mi nędzę swoją, bo ona jest wyłączną twoją własnością (Dzienniczek, nr 1318).
W naszej osobistej relacji z Jezusem nie chodzi o bezgrzeszność, czystość, moralną nienaganność. Zawsze, obojętnie jak jesteśmy grzeszni, niezależnie od tego, „ilu mamy mężczyzn”, możemy przyjść do Jezusa. Gdyby w życiu duchowym pierwszą troską była nasza doskonałość, wówczas istniałoby niebezpieczeństwo rozminięcia się z Bogiem. Pierwszym pragnieniem ucznia winno być całkowite przyjęcie miłości swego Mistrza i udzielenie odpowiedzi miłością na Jego miłość. Uzdrowienie wewnętrzne, doskonałość osobista, pokonanie słabości, wyzwolenie z grzechu będzie natomiast owocem doświadczenia wyłącznej miłości do Jezusa (J. Augustyn).
Pytania do refleksji:
- O co Jezus mógłby mnie prosić? Czego ode mnie oczekuje?
- Co ja mogę dać Jezusowi?
- Jakie są moje pragnienia?
- Czy nie dzielę ludzi według różnic społecznych, kulturowych, politycznych?
- Czy mam poczucie swojej grzeszności, niedoskonałości i czy prowadzi mnie ono do Jezusa?
- Co jest dla mnie ważniejsze: miłość Boga czy troska o własną doskonałość?
fot. Pixabay