A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: „Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły”. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?» (Łk 23, 28-31).

W kręgu śmierci Jezusa znalazła się grupa kobiet, które Łukasz nazywa córkami jerozolimskimi. Według wschodniego zwyczaju, niektóre kobiety z bogatych rodzin łączyły się w grupy, przypominające „bractwa miłosierdzia”; ich celem było pocieszanie cierpiących, okazywanie współczucia i podawanie napojów znieczulających ból, głównie wody z octem. Nie wolno im jednak było publicznie opłakiwać skazanych, gdyż według Prawa byli przeklęci (por. Pwt 21, 22n).

Na drodze krzyżowej nie było ani jednego ucznia Jezusa, który pomógłby Mu nieść krzyż. Uczynił to jedynie Szymon Cyrenejczyk, obcy i przymuszony przez Rzymian. Kobiety jerozolimskie (podobnie jak Weronika) wykazują się w przeciwieństwie do uczniów odwagą i współczuciem. Wspierają Jezusa fizycznie i duchowo. Ich płacz nad Jezusem jest kobiecą formą protestu wobec ludzkiej niesprawiedliwości i zła. Nie godzą się na cierpienie, które jest skutkiem zatracenia ludzkiej godności zadających ból a także dominacji ciemnej strony człowieka.

Odpowiedź Jezusa zawiera słowa prorocze: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną, płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! (Łk 23, 28; por. Iz 32, 9nn). Jezus nie odrzuca współczucia i życzliwości kobiet. Zachęca je jednak, aby nie pozostawały na płaszczyźnie emocjonalnej, ale szukały prawdy i głębszego zrozumienia wydarzeń, w których uczestniczą. Powinny płakać nad sobą i swoim potomstwem, nad konsekwencjami ludzkiego zła, które nieuchronnie prowadzi do zagłady. Nie można się ślizgać po powierzchni zła, trzeba sięgać do jego korzenia, do przyczyn, do całej wewnętrznej prawdy sumienia. Właśnie to chce powiedzieć Jezus dźwigający krzyż, który zawsze wiedział, co jest w człowieku i zawsze wie, co jest w człowieku (Jan Paweł II).

Jezus nie jest jednak obojętny wobec cierpienia i zła. On sam wcześniej, wjeżdżając w „Niedzielę Palmową” do  Jerozolimy, zapłakał nad nią i jej mieszkańcami (por. Łk 19, 41-44). Płacz Syna Bożego jest wyrazem osobistego zaangażowania w cierpienie narodu. Jezus współuczestniczy w dramacie swego ludu. Cierpi i przestrzega jak prorok przed tym, co ma nastąpić. Ale przede wszystkim umiera za miasto. Wcześniej żalił się: Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście (Łk 13, 34). Jezus cierpi, gdy człowiek zrywa więź  ze swym Stwórcą; gdy dziecko oddala się od Ojca.

Na drodze krzyżowej Jezus nie tylko cierpi, ale także pociesza, współczuje kobietom, a poprzez nie również wszystkim, którzy w przyszłości poniosą skutki odrzucenia miłosiernej miłości Boga. Z drugiej jednak strony jako prorok przestrzega i napomina. Odwołuje się do Księgi Ozeasza: Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! (por. Oz 10, 8). Są to słowa wieszczące sąd nad Jerozolimą i poszczególnym człowiekiem. Ale przede wszystkim słowa naglącego wezwania do nawrócenia. Męka i śmierć Jezusa jest najmocniejszym wezwaniem Boga do pokuty i nawrócenia. Jeżeli Jezus, życiodajne „Zielone Drzewo”, został odrzucony i „musi” niewymownie cierpieć z powodu grzechów człowieka, to co się stanie z martwym, „suchym  drzewem”, grzesznikiem odmawiającym nawrócenia?

Przy ósmej stacji drogi krzyżowej ofiarujmy Jezusowi prawdziwe współczucie polegające na nawróceniu serca. Jezus ma również dziś wiele „płaczek” i „płaczków”, którzy towarzyszą Mu uczuciowo, oferując fałszywe łzy i tanie współczucie, ale mało ludzi nawróconych, którzy usuwają źródło męki i cierpienia; którzy biorą krzyż i chcą na nim umrzeć wraz z Nim.

Które kobiety spotkane na mojej drodze życia cenię sobie szczególnie? Czego mnie nauczyły? Czy umiem współczuć innym? Co stanowi przyczynę moich łez? Czy autentycznie opłakuję własne grzechy? Czy usuwam źródło cierpień Jezusa w człowieku dziś?

Panie Jezu, dziękuję za Twoje łzy i Twoje pocieszenia. Dziękuję za ludzi, których stawiasz na mojej drodze, bym dzięki Nim ocierał Twoje łzy. Bądź uwielbiony za wszystkie dobre i miłosierne kobiety, dzięki którym uczę się kochać i naśladować Ciebie. Przepraszam za moją obojętność i fałszywe łzy, które często usypiają sumienie i przysłaniają prawdziwe problemy. Spraw, proszę, bym zawsze szukał pociechy u Ciebie i sam stawał się dla innych prawdziwym pocieszycielem.

grafika: Lidia Frydzińska-Świątczak