Po wydarzeniach związanych ze wskrzeszeniem Łazarza Jezus został zaproszony przez przyjaciół na ucztę (J 12, 1-11). Była ono zapewne wyrazem wdzięczności, ale pośrednio stała się również pożegnaniem. Opisują ją również inni Ewangeliści, chociaż w różnym czasie, kontekście i miejscu (Mt 26, 6-13; Mk 14, 3-9).
W czasie uczty Maria dokonała niezwykłego gestu. Wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła (J 12, 3). Flakonik z perfumami (olejkiem z nardu, korzenia sprowadzanego przypuszczalnie z Indii lub Południowej Arabii) miał wartość równą rocznemu wynagrodzeniu przeciętnego robotnika. Mógł być przechowywany w jej rodzinie jako symbol pozycji społecznej. W celu zabezpieczenia jego zapachu był on zapieczętowany w alabastrowym flakoniku (naczyniu, w którym najchętniej przechowywano perfumy). Gdy pieczęć została zerwana, zawartość flakonu musiała zostać od razu zużyta (C. Keener).
Gest Marii był z wielu racji „szalonym” i „nierozsądnym”. Skropienie wonnymi olejkami głowy i brody gościa było na Wschodzie w powszechnym zwyczaju. Wyrażało radość i życzliwość wobec gościa. Maria w głębokiej pokorze namaściła tylko stopy Jezusa. Następnie otarła je swoimi włosami. W Palestynie, w czasach Jezusa kobiety nie mogły pokazywać się publicznie z rozpuszczonymi włosami; gdyż było to odbierane w kategoriach zmysłowych, erotycznych; podobnie jak namaszczenie stóp mężczyźnie. Umycie stóp mogło być wyrazem gościnności, a spełniały go głównie niewolnice. Gdy uczeń mył nogi mistrza, uchodziło to za znak uznania i czci. Gdy jednak kobieta umywała nogi mężczyźnie, traktowano to jako intymny znak miłości, zastrzeżony jedynie dla żony i córki. W geście Marii pobrzmiewać mogą wszystkie te wymiary – ona służy, jest uczennicą Jezusa, miłuje Go (E. Adamiak).
W ujęciu św. Jana gest Marii wyprzedza czyn Jezusa. Również On pochylił się w pokornej postawie przed uczniami, aby obmywać im nogi (por. J 13, 1nn). Zarówno czyn Marii jak i Jezusa wykraczał poza obyczaje i normy ówczesnych czasów i mógł rodzić zgorszenie. Tego wieczoru Maria z Betanii i Jezus „zrozumieli się” na bardzo głębokim poziomie, co ukazuje także, na zasadzie przeciwieństw, niezrozumienie tego przez współbiesiadników tej wieczerzy poprzedzającej Ostatnią Wieczerzę (P. Mourlon Beernaert).
Według synoptyków zachowania Marii nie zrozumieli niektórzy goście i uczniowie; według Jana z kolei – Judasz. Maria i Judasz to dwie kontrastowe postacie. W najbliższym kręgu Jezusa są więc ci, którzy kochają i ci, którzy Go później zdradzą.
Judasz nie wyczuwa atmosfery przyjacielskiego spotkania w Betanii. Nie rozumie też miłości. Dlatego pyta: Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim? (J 12, 5). Niewątpliwie trzysta denarów można by spożytkować inaczej, wspomagając wielu potrzebujących. Jednak pytanie Judasza wyraża jego chciwość i zakłamanie, które maskuje pozorami ofiarności i szlachetnego altruizmu. „Miłość” Judasza jest zimna, wyrachowana, oparta na ludzkich kalkulacjach, pozbawiona żaru i bezinteresowności Marii.
Święty Jan, uczeń o przejrzystym sercu pisze wprost: Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos, wykradał to, co składano (J 12, 6). Judasz kradł. Jego egoizm doprowadzi go wręcz do zdrady, aby dokonać afirmacji siebie samego. Należałoby znaleźć się w środku doświadczenia Judasza, aby móc zrozumieć, do jak tragicznych gestów jesteśmy zdolni, byle tylko dokonać afirmacji siebie. Jak poważne oskarżenia o zbytnią rozrzutność jesteśmy w stanie podnieść, byle tylko zagłuszyć w nas głos Ducha Świętego, który jest głosem miłości bez miary. Szastamy postulatami równych proporcji, dyskrecji, właściwej miary! […] Judaszem jesteśmy my wszyscy. Chcielibyśmy być Marią, lecz właśnie ta równoczesna obecność Judasza w nas nie pozwala rozlać się rzece miłości, jak to się dokonało przez Marię (I. Gargano).
Odpowiadając Judaszowi, Jezus broni Marię i siebie: Zostaw ją! Przechowała to, aby [Mnie namaścić] na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie (J 12, 7-8). Jezus widzi bezinteresowność, szlachetność, wierność, oddanie i miłość Marii. Zna również dobrze Judasza; jego małostkowość, zakłamanie i chciwość. Dlatego ocenia inaczej czyn Marii.
Maria dokonała czynu miłości. Według Marka, stłukła cienką szyjkę flakonika, przez którą olejek może wypływać tylko kroplami, gdyż chciała jego cenną zawartość zużyć całkowicie i od razu (Mk 14, 3). Jest to wyraz czci wobec wybitnej osobistości (por. Ps 23, 5; Ps 133, 2; Koh 9, 8). Jest to nade wszystko gest przesadny, przez samą obfitość namaszczenia. Ponadto ten gest przywiązania i miłości aż do końca przypomina między wierszami śmierć Jezusa, który nas ukochał, aż po krzyż; stłuczenie alabastrowego flakonika przywołuje „pęknięcie” życia samego Jezusa, którego śmierć jest bardzo bliska (P. Mourlon Beernaert).
Olejek jest szlachetny, najczystszy. Symbolizuje miłość pozbawioną wszelkiej nieczystości. Miłość Marii jest tak czysta, że nie może się opanować, powstrzymać, dopóki cała nie „wyleje się” na Jezusa. W ten sposób wiąże się z Nim całkowicie, jak oblubienica z oblubieńcem (Pieśń nad Pieśniami). Rozrzutność Marii jest właściwa osobie zakochanej.
Ponadto Maria namaściła Jezusa na dzień pogrzebu. Jałmużnę można złożyć bez osobistego zaangażowania i bez miłości. Wystarczy dać pieniądze. Czyn Marii przerasta wszelkie jałmużny. Jezus zdaje się przywołać tutaj tradycyjną doktrynę żydowską, która zwłaszcza w późniejszym judaizmie stawiała dobre uczynki ponad samą jałmużną i miała w poważaniu pogrzeb zmarłych (Tb 1, 17-18) (P. Mourlon Beernaert). Wyraża bezinteresowną miłość, która przetrwa śmierć: Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol, żar jej to żar ognia, płomień Pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko (Pnp 8, 6-8).
Innocenzo Gargano tłumaczy słowa Jezusa w taki sposób: Pozwól jej to uczynić, abym mógł zachować tę woń na chwilę mego osamotnienia w grobie. Jezus jakby chciał zabrać wspomnienie miłości Marii na czas cierpienia i śmierci. Niewątpliwie ogromną siłą w cierpieniu i samotności jest świadomość miłości drogiej osoby. Wielka samotność polega na braku miłości. Broniąc Marii, Jezus wskazuje na swoje bliskie odejście, mękę i śmierć. Ubogich nigdy nie zabraknie. Natomiast Jezus niedługo odejdzie. Nadeszła taka chwila, która się nigdy więcej nie powtórzy. Maria potrafiła przeczuć i właściwie „wykorzystać” tę chwilę. Są rzeczy, które zawsze można czynić. Są jednak rzeczy szczególne, które nie wykorzystane w odpowiednim czasie, miną bezpowrotnie. Obecność Jezusa jest wielkim darem dla nas. Ale możemy tej łaski nie dostrzec lub zlekceważyć, jak Judasz.
Maria nie tylko obdarza miłością, ale również jej doświadcza. Ojcowie Kościoła podkreślają, że wycierając włosami stopy Jezusa, przejmuje Jego woń (miłość). Orygenes pisze: Olejek nardowy, jakim został namaszczony Oblubieniec, nabrał Jego woni i za pośrednictwem włosów ten zapach przekazał oblubienicy. W ten sposób za pośrednictwem włosów odzyskuje ona i przyjmuje w siebie woń, która przepoiła się przymiotami i cnotami ciała Jezusa. Miłość Jezusa jest dostępna dla tych, którzy potrafią kochać prawdziwie, jak Maria. Pozostaje natomiast niedostępna dla trzeźwych racjonalistów, jak Judasz.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Które pożegnanie było dla mnie szczególnie trudne?
- Jak oceniam gest Marii?
- Na jakie „szaleństwo” dla Jezusa byłbym w stanie się zdobyć?
- Czy jestem konformistą? Czy stać mnie (czasami) na „bycie sobą”?
- Czy jest we mnie więcej „Judasza” czy „Marii”?
- Jaki jest mój stosunek do grzechu? Czy go nie usprawiedliwiam, nie racjonalizuję? Czy z moich słabości, nawet najmniejszych, nie tworzę sobie własnego prawa?
- Co cechuje moją miłość do Jezusa?
- Czy potrafię wykorzystywać dar czasu?