Oto , według mnie, najbardziej smutny widok: jest ciemno, cisza cmentarna, młoda kobieta, samotna, stoi przed grobem, płacze. Jej płacz jest konaniem serca – podwójnym konaniem, bo tym na krzyżu i tym tutaj przy grobie – konaniem z Tego którego kochała i kocha nadal.

Zabijając Go na krzyżu, pozbawiono życia jej duszę. Usuwając Jego zwłoki z grobu, pozbawiono ja życia kolejny raz i ukradziono jej nawet żałobny płacz!

Tam gdzie do grozy Golgoty dodana jest pustka grobu obrabowanego z nieboszczyka, tracą sens wszelkie ludzkie protesty i pretensje. Uniżenie duszy jest tam tak wielkie, że absurdem już jest nawet lamentować – tak głęboka jest profanacja życia. Następuje wówczas prawdziwy koniec świata, czyli de-kreacja, a więc odwrotność Bożego aktu stworzenia.

Wtedy właśnie, na tym pustkowiu, pośrodku tej złowrogiej, grobowej ciszy, pomimo całego kosmicznego chaosu, który spowodowany został zbrodniczym zaparciem się Boga, zupełnie jak w księdze Rodzaju, pojawiło się nagle stwórcze Słowo Boga: Mario!

Zostało wypowiedziane z taką stwórczą siłą z jaką tylko nieskończona, zbawcza miłość Boga potrafi zawołać. Jego oblicze płonęło pełnym pokoju uśmiechem Zmartwychwstania.

„Nie zatrzymuj Mnie” – szepnął cicho do Marii Magdaleny Boski Młodzieniec – nie nalegaj, zaufaj mi, tak jest lepiej, „ jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca”. Dopiero potem będzie można zaprowadzić harmonię na świecie, gdy zatryumfuje prawdziwa Miłość.

„Udaj się do moich braci” i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”, a potem do Was powrócę i do ciebie.

Ilustracja: Franzisko Hauser, HE is not here anymore! (flickr.com)