By osiągnąć niebo trzeba wyzbyć się wszystkiego, co ziemskie, trzeba dojrzeć do miłości. Jednak nie każdy człowiek z chwilą śmierci jest zdolny do oglądania Boga twarzą w twarz. Dlatego po śmierci istnieje możliwość dopełnienia oczyszczenia, by uzyskać świętość. Kościół nazywa ten stan czyśćcem.

Św. Paweł pisze: „Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje. Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień /Pański/; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień” (1 Kor 3, 10-15).

Tekst ten cała Tradycja Kościoła odnosi do czyśćca. Ogień, o którym pisze św. Paweł, o. Gustave Martelet nazywa ogniem oświecającym. Taki ogień niszczy wszelki fałsz i prowadzi do odkrycia, że Fundamentem świata, najwyższą Miłością i Panem jest Chrystus.

Oświecający ogień pozwali nam zobaczyć w prawdzie siebie i swoje życie. Ponieważ jednak nie można już nic działać, nie można nic dobrego czynić, pozostaje cierpieć. Pisze Martelet: „Każdy człowiek staje się wówczas nowym św. Franciszkiem – spalanym przez skruchę, pożeranym przez żal, złamanym przez szaleństwo, które w dniach naszej historii stawiało nas w śmiesznej opozycji wobec nieskończonej miłości. Zniszczy on w nas – taką myśl podsuwa św. Paweł – wszystkie konstrukcje i nadbudowy z drewna, ze słomy, wszystkie partactwa historii, z naszego życia, które wnosiliśmy, zapominając o Fundamencie – o Chrystusie, Jego miłości, Jego życiu. Można to powiedzieć jeszcze inaczej, przechodząc od symbolu ognia do symbolu łez, które wywołuje świadomość zapomnienia o miłości Pana: będziemy musieli utopić w oceanie goryczy naszych łez ową fałszywą samowystarczalność; ona to zakryła przed nami Piękno, Miłość i Prawdę Pana”.

Hans Balthasar z kolei nazywa czyściec ogniem przepalającym i przetapiającym. Taki ogień uczyni człowieka naczyniem bez skazy, które może już wypełnić wieczna miłość i radość.

Czyściec nie jest więc jakimś obozem karnym w zaświatach, w którym człowiek musi odcierpieć wymierzone przez Boga kary. Czyściec dotyczy wymiaru poza – czasowoprzestrzennego. Jest to raczej stan, proces przemiany, poprzez który człowiek staje zdolny do jedności z Chrystusem, z Bogiem, a przez to z całą wspólnotą świętych.

Wystarczy choć trochę realizmu w spojrzeniu na człowieka, by zrozumieć, że ten proces jest nieodzowny. Każdy człowiek uwikłany jest w egoizmie, upada, grzeszy, odchodzi od Boga. Wprawdzie dzięki wierze dostępujemy miłosierdzia, ale potrzeba nam jeszcze przemiany, by osiągnąć pełnię czystości, świętości. Takim czasem przemiany jest właśnie czyściec. A więc istotą czyśćca jest oczyszczenie i dojrzewanie, które prowadzi do spotkania z pełnią Bożej miłości. To dojrzewanie ma dla każdego wymiar indywidualny. Nie można więc określać czyśćca w kategoriach czasu. Czysty duch nie jest już związany czasem ani przestrzenią. Można natomiast mówić o intensywności oczyszczenia (L. Boros).

Pismo święte mówiąc o spotkaniach człowieka z miłością Boga, używa języka, który oddaje przepaść między ludzką słabością a świętością Boga. Ta przepaść rodzi cierpienie, ból, smutek a zarazem ogromną tęsknotę za Bogiem. Np. św. Jan w Apokalipsie, opisując wizje spotkania z Bogiem, mówi: „A Jego wygląd – jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy. Kiedym Go ujrzał, do stóp Jego upadłem jak martwy” (Ap 1, 16n). Miłość Boża jest tak czysta, szlachetna, absolutna, wzniosła, że w konfrontacji z nią, człowiek będzie cierpiał, że nie odpowiedział na nią w swoim życiu do końca. Będzie czekał i tęsknił.

Czyściec jest już przedsmakiem nieba. „Przebywając w czyśćcu człowiek kocha Boga całym sercem i pragnie Go całą swoją duszą. Wie równocześnie, że nic i nikt nie może go już odłączyć od tej miłości. Żyje pewnością nadziei na spotkanie z Nim” (Z. Kijas). W tym duchu człowiek jest zdolny, a nawet pragnie przyjąć, jak największe cierpienie, by wynagrodzić Bogu, swój wcześniejszy brak miłości. Człowiek więc sam narzuca sobie czyściec.

Istotę czyśćca dobrze oddają wypowiedzi świętych, mistyków, którzy doświadczali czyśćca już na ziemi. Posłuchajmy kilka z nich.

* Św. Katarzyna z Genui (1447-1510) porównuje proces oczyszczania do odsłaniania zasłoniętego lustra: „W miarę, jak zasłona znika, lustro coraz bardziej wystawia się na promienie słoneczne. W podobny sposób dusza jest pokryta rdzą grzechu, którą stale spalają płomienie czyśćcowe; i im bardziej rdza grzechu ginie, tym doskonalej dusza odbija blask prawdziwego słońca, jakim jest Bóg”.

* Bł. Aniela Salawa (1881-1922): „Pierwsze uczucie. Nadzwyczajny wstręt do wszystkiego, co nie jest Bogiem, a na to miejsce pragnienie, ach jak bardzo wielkie: dużo, ach dużo cierpieć dla Boga. Drugie uczucie. Szał miłości, porywający duszę gwałtem ku wyżynom, tam gdzie mój Pan i Bóg mieszka. Ach, jak wielki to szał miłości! Trzecie uczucie. Niepojęta boleść duszy, czemu Pan Bóg jest tak mało kochany i tak zapominany i tak zlekceważony”.

* Św. Faustyna (1905-1938): „O Stwórco mój, tęsknię za Tobą. Ty mnie rozumiesz, o Panie mój. Wszystko, co na ziemi, bladym mi się cieniem wydaje, ja Ciebie żądam i pragnę. Chociaż czynisz tak niepojęcie wiele dla mnie, bo sam w sposób szczególny odwiedzasz mnie, jednak te odwiedziny nie koją serca rany, ale pobudzają mnie do coraz większej tęsknoty za Tobą , Panie. O, weź mnie do siebie, Panie, jeżeli jest taka wola Twoja. Ty wiesz, że umieram i umieram z tęsknoty za Tobą, a umrzeć nie mogę. Pociągasz mnie w otchłań Bóstwa swego i zasłaniasz się ciemnością. Całą istota moja jest zanurzona w Tobie, jednak ja pragnę Cię oglądać twarzą w twarz. Kiedyż to nastąpi dla mnie?” (Dzienniczek, 840).

Mówiąc o czyśćcu warto dotknąć problemu modlitwy za zmarłych. Czy czyściec jest tylko wydarzeniem dotykającym jednego człowieka? Czy nikt inny nie może danego człowieka zastąpić? Jaki sens mają modlitwy i ofiary za zmarłych?

Człowiek nie jest  istotą zamkniętą w sobie, jakąś monadą. Jest osobą dzięki innym i poprzez relacje z innymi ludźmi. Jego miłość czy nienawiść dotyka innych, uderza w nich. Spotkanie z Chrystusem jest spotkaniem z całym ciałem Chrystusa, z moją winą wobec ludzi (którzy tworzą to ciało), ale i z przebaczającą miłością, która ma swe źródło w Chrystusie.

Istotą chrześcijaństwa jest miłość ofiarująca się za drugich. Śmierć nie stanowi granicy miłości. Możliwość świadczenia miłości płynie poza śmierć. Stąd można powiedzieć, że czyściec jest „stanem solidarności żywych i umarłych” (Kijas).

W  Księdze Machabejskiej czytamy: „Uczyniwszy zaś składkę [Juda Machabeusz] pomiędzy ludźmi, posłał do Jerozolimy około dwu tysięcy srebrnych drachm, aby złożono ofiarę za grzech. Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu” (2 Mch 15, 43-45).

Katechizm wymienia następujące formy pomocy zmarłym: Eucharystię, modlitwę, jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne (nr 1032).

Z modlitwą za zmarłych mogą wiązać się pewne problemy. Niekiedy zadajemy sobie pytanie, czy ma sens modlitwa za ludzi, którzy byli daleko od Boga albo odeszli bez pojednania z Bogiem, bo np. zginęli nagle w wypadku samochodowym. W takich sytuacjach ważne jest zaufanie Bożemu miłosierdziu. Możemy spokojnie towarzyszyć im modlitwą, ufając, że w chwili śmierci spotkają Boga i opowiedzą się za Nim.

Drugi problem stanowi pytanie, jak długo modlić się za zmarłych. Modlitwa za zmarłych ma sens zawsze. Nigdy nie będzie modlitwą zmarnowaną. Podobnie odpusty ofiarowane za zmarłych, którzy są już w niebie. Jeżeli łaski nie potrzebuje osoba, za którą się modlimy, Bóg przeznaczy ją komuś, kto potrzebuje jej najbardziej. A my znajdziemy w niebie nowego orędownika.

Jednak z czasem będzie zmieniać się treść naszych modlitw za zmarłych. O ile początkowo jest to modlitwa wstawiennicza za zmarłych, o tyle później może przekształcać się w modlitwę więzi ze zmarłymi albo rozmowy i prośby. Możemy prosić zmarłych, by prowadzili nas przez życie, wspomagając nas duchowo. Szczególne miejsce ma tu Eucharystia, którą świętujemy razem z naszymi bliskimi zmarłymi, którzy już przebywają u Boga.

I jeszcze jedna uwaga. Czyściec zasadniczo dotyczy życia pozaziemskiego. Jednak już od początku życia, człowiek wchodzi w etap oczyszczania. To oczyszczanie dokonuje się „przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie”. Szczególna rola przypada tutaj życiu sakramentalnemu, a zwłaszcza sakramentom chrztu, pojednania, Eucharystii i sakramentowi chorych. Sakramenty te włączają w sposób głęboki we wspólnotę z Chrystusem i przygotowują do pełni tej więzi w życiu przyszłym. Stąd można mówić o zapoczątkowaniu czyśćca już tu, na ziemi.

fot. Pixabay