W piąte przykazanie wpisuje się nakaz przeciwdziałania konfliktom zbrojnym. Niestety, toczą się one przez całą historię, jak świat długi i szeroki, pociągając za sobą miliony ofiar.

Paradoksem jest, że Stary Testament jakby aprobuje wojnę, a Boga uważa za wodza toczącego walki w imieniu Izraela. Są to tak zwane „święte wojny Pana”. Czy jednak Bóg rzeczywiście akceptuje wojny? Dlaczego nakazał Izraelowi wytępić plemiona kananejskie?

W kontekście wyniszczenia rdzennych narodów przez Izraelitów pojawia się pojęcie „cherem”: Jeżeli kto poświęci co ze swej własności dla Pana jako cherem: człowieka, bydlę albo część gruntu dziedzicznego – to ta rzecz nie będzie sprzedana ani wykupiona. Każde cherem jest rzeczą najświętszą dla Pana. Żaden człowiek, który jest poświęcony dla Pana jako cherem, nie może być wykupiony. Musi on być zabity (Kpł 27, 28-29; por. też Pwt 20). Cherem oznacza klątwę. Rzeczy szlachetne, wartościowe ofiarowano Bogu, inne niszczono. W skrajnych przypadkach (na przykład w Jerychu, Aj, Chasor) uśmiercano wszystkich mieszkańców, miasta palono i na ich zgliszczach zakładano nowe. Klątwa z czasem przybierała łagodniejsze formy; polegała na wykluczeniu ze społeczności. Stosowana była jeszcze w pierwotnym chrześcijaństwie, jako ostateczny środek napomnienia (por. Mt 18, 17-18). Uważano jednak, że ważniejsze jest pozyskanie na nowo grzesznika dla Boga (por. Jk 5, 20).

Idea klątwy opierała się na przekonaniu, że wszystko należy do Boga. Zniszczenie w ogniu i śmierć oznaczały, że wszelkie dary powracają do Boga, ich właściciela… Zostały przeznaczone na zniszczenie i w ten sposób stawały się święte (W. Kaiser). Akt poświęcenia zdobytych rzeczy i ludzi Bogu i wyłączenia ich z użycia świeckiego był aktem wymuszonym, który w kulturze prymitywnej  chronił przed chciwością i bałwochwalstwem.

Czy jednak te stwierdzenia są wystarczające, aby zabijać ludzi? Stary Testament sugeruje, że przyczyną zagłady Kananejczyków było zło i brak reakcji na Boże ostrzeżenia. Narody te zostały oddzielone, aby zapobiec zepsuciu Izraela i reszty świata (Pwt 20, 16-18). Kiedy naród zaczyna składać bożkom ofiary całopalne z własnych dzieci (Kpł 18, 21) i oddaje się sodomii, współżyje ze zwierzętami oraz dopuszcza się innych obrzydliwości (Kpł 18, 25. 27-30), nadchodzi dzień, w którym skończy się Boża cierpliwość i miłosierdzie. Nie jest to przykład czynienia zła, aby osiągnąć dobro; to usuwanie raka, który mógłby zarazić resztę społeczeństwa, a ostatecznie zniszczyć całe pozostałe dobro […] Bóg nigdy nie spieszył się, aby wylać na nich swój gniew; w swej łasce i miłosierdziu czekał, aż się nawrócą i przestaną pędzić ku przepaści (W. Kaiser).

Chociaż Bóg w wyjątkowych sytuacjach „dopuszczał” konflikty wojenne, nigdy jednak nie aprobował zła, które im towarzyszyło. Żadna wojna nie jest „sprawiedliwa”, gdyż każdej towarzyszy śmierć, zniszczenie, gwałty i niewyobrażalne okrucieństwa, nie mówiąc już o ludobójstwach. Przykładów, niestety, aż nadto dostarcza współczesna historia.

Przyczyną wojen bywają zwykle ludzkie ułomności i grzechy, jak nierówności gospodarcze i społeczne między narodami, zazdrość, podejrzliwość, pycha. Inny powód stanowią interesy finansowe; chęć bogacenia się tanim kosztem i potrzeba „upłynnienia” nagromadzonej broni. Nadmierne zbrojenia dokonują się pod płaszczykiem obrony, w rzeczywistości stoją za nimi potężne kartele biznesowe, a nierzadko mafie. Gdyby z nich zrezygnować, można by przyjść z pomocą głodującej ludzkości, a dzięki temu zmniejszyć ryzyko wojen. Sługa Boży Stefan Wyszyński nawoływał, by Europa, zamiast zaopatrywać w broń kraje ubogie, stała się Betlejem, domem dostarczającym chleb dla głodującej ludności świata (L. Knabit). Przykładem godnym naśladowania jest Kostaryka, która całkowicie zrezygnowała z uzbrojenia, a uchwalana po II wojnie konstytucja zabrania jej utrzymywania jakiejkolwiek armii.

W żadnej wojnie nie ma zwycięzcy. W każdej przegrywa człowiek, wartości etyczne duchowe i miłość. Każda wojna, jakikolwiek byłby jej wynik, zawsze przedstawia klęskę człowieka, który jest przegrany w punkcie wyjścia […] Absurdem jest zatem świętować zwycięstwa. Każde działanie wojenne, choć często zwieńczone – to określenie jest niesłusznie stosowane – sukcesem, powinno być zawsze powodem zawstydzenia i prowadzić do nabożeństwa pokutnego (A. Pronzato).

Piękny przykład niestosowania przemocy pozostawił Mahatma Gandhi, który drogą pokojową doprowadził do uzyskania wolności przez Indie. Godna naśladowania jest „rewolucja różańcowa” na Filipinach, która dzięki modlitwie doprowadziła do pozytywnych przemian społecznych. Istnieją jednak sytuacje, w których rokowania okazują się nieskuteczne i wojna bywa nieunikniona; z tego powodu jest moralnie godziwa. Katechizm wskazuje na pewne warunki, które winny zostać spełnione: wyrządzona szkoda musi być poważna i długotrwała, wszystkie pokojowe środki zostały wyczerpane i okazują się nieskuteczne, istnieje poważne uzasadnienie zakończenia konfliktu, użycie broni nie pociągnie za sobą jeszcze większego zła (KKK, 2309).

W sytuacji wojny obronnej władze mają prawo nałożyć na obywateli obowiązek obrony kraju. Obrona Ojczyzny jest wówczas celem szczytnym i godnym pochwały. Żołnierze umierający za dobro, wolność i bezpieczeństwo kraju słusznie nazywani są bohaterami. Pamięć o nich należy do obowiązków potomnych, którzy dzięki ich poświeceniu mogą godnie żyć. Niektórzy, z różnych racji, odmawiają udziału w działaniach zbrojnych. Władza powinna uwzględnić ich żądania związane z konfliktem sumienia; niemniej są wówczas zobowiązani, by służyć społeczeństwu na innym polu.

W każdym konflikcie zbrojnym należy szanować i traktować humanitarnie ludność cywilną, rannych żołnierzy i jeńców (KKK, 2313). Zobowiązują do tego prawa międzynarodowe. Nie można przy tym tłumaczyć swego zachowania rozkazem przełożonych. Rudolf Höss, komendant obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau, osobiście odpowiedzialny za eksterminację około półtora miliona ludzi, głównie Żydów, powiedział przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze: W Niemczech było oczywiste, że jeżeli coś szło źle, odpowiedzialny był człowiek wydający rozkazy. Nigdy więc nie myślałem, że odpowiem osobiście. W podobny sposób tłumaczył się Hermann Göring, twórca Gestapo: Byliśmy posłuszni rozkazom. Jako przeciwwagę, warto przypomnieć postać Otto Schimka, austriackiego żołnierza służącego w czasie II wojny światowej w Wermachcie. Odmówił on wykonania egzekucji polskich żołnierzy i został rozstrzelany. Moralny obowiązek odmowy i oporu wobec nakazów ludobójstwa wymaga heroizmu i musi liczyć się nieraz z ceną krwi.

fot. Pixabay