W czasie swego ostatniego pobytu w Jerozolimie Jezus nauczył uczniów modlitwy Ojcze nasz, która stała się z czasem najpopularniejszą modlitwą na świecie i odmawiana jest niemal w każdej sekundzie. Egzegeci stawiają pytanie, dlaczego uczynił to tak późno? Być może uczył jej wcześniej, tym razem „wyjaśniając jej znaczenie i precyzując formę” (G. Ricciotti). W takim razie sensowne wydaje się umiejscowienie tej modlitwy wcześniej, jak to ma miejsce u Mateusza i Łukasza.
Tradycja sięgająca IV wieku lokalizuje to miejsce na Górze Oliwnej w odnowionym lecz niedokończonym do dziś kościele Pater Noster. Z dziedzińca klasztoru karmelitańskiego prowadzi wejście do groty, która służyła jako schronienie dla Jezusa i apostołów podczas nocy spędzanych na Górze Oliwnej. Tam właśnie Jezus nauczył i wyjaśnił swym uczniom istotę modlitwy Ojcze nasz. Modlitwę te upamiętniają majolikowe tablice, na których umieszczono w sześćdziesięciu dwóch językach tekst Modlitwy Pańskiej.
Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że Modlitwa Pańska jest „streszczeniem całej Ewangelii”: „Każdy może kierować ku niebu różne modlitwy według swoich potrzeb, ale zaczynając zawsze od Modlitwy Pańskiej, która pozostaje modlitwą podstawową”. Święty Augustyn napisał: „Zbadajcie wszystkie modlitwy, jakie znajdują się w Piśmie świętym, a nie wierzę, byście mogli znaleźć w nich coś, czego nie zawierałaby Modlitwa Pańska” (Epistulae).
Istnieją dwie wersje modlitwy. Krótszą przedstawił Łukasz (Łk 11,2-4), dłuższą, którą przyjął Kościół i stosuje w liturgii i modlitwie prywatnej do dziś – Mateusz (Mt 6,9-13). „Dyskusja nad tym, który tekst jest pierwotny, nie jest niepotrzebna, nie ma jednak zasadniczego znaczenia” (Benedykt XVI). Egzegeci przyjmują na ogół, że wersja Łukasza jest bliższa Jezusowi. Mateusz wyraźnie uwypuklił to, co u Łukasza zostało zasygnalizowane. Należy jeszcze dodać, że modlitwa Jezusowa wypływa ze źródeł żydowskich: „Wszystkie jej elementy można znaleźć w ówczesnym judaizmie, w tym zatem sensie nie jest ona wynalazkiem Jeszui, słusznie jednak cieszy się szacunkiem ze względu na swe piękno i zwięzłość. Jej pierwsze słowa: Ojcze nasz w niebie! (Awinu sz’ba-Szammaim) rozpoczynają wiele hebrajskich modlitw. Następne dwa wiersze przypominają pierwszą część modlitwy synagogalnej, znanej jako Kadisz” (D. Stern).
Modlitwa Pańska rozpoczyna się słowem Abba. To pełne czułości aramejskie słowo można przetłumaczyć jako: „tato, tatusiu”. W czasach Jezusa używały go dzieci w stosunku do ziemskich ojców. W relacji do Boga oznacza głęboką bliskość. Żydzi bardzo rzadko zwracali się w ten sposób do Boga. „Dla dzisiejszego człowieka ta wielka pociecha płynąca ze słowa «Ojciec» nie zawsze jest odczuwalna, ponieważ często albo w ogóle brak mu doświadczenia ojca albo z winy ojców bywa ono przyciemnione” (Benedykt XVI). Wiele jest osób skrzywdzonych przez własnych ojców. I dlatego trudno jest im połączyć pojęcie ojca z dobrocią, poczuciem bezpieczeństwa, akceptacją życia, miłością. Trudno również uwierzyć w bezinteresowną miłość Boga Ojca. Nierzadko sam dźwięk tego słowa wywołuje ukryty żal, lęk czy gniew.
Wezwanie „Ojcze” wskazuje na dwa wymiary ojcostwa. Po pierwsze: Bóg jest Ojcem jako Stwórca. „Ponieważ nas stworzył, jesteśmy Jego własnością: byt jako taki w Nim ma swe źródło i dlatego jest dobry, jego pochodzenie jest Boskie. (…) Człowiek jest w szczególny sposób «dzieckiem» Boga, a Bóg jego prawdziwym Ojcem. Mówiąc, że człowiek jest obrazem Boga, wyrażamy tę samą myśl w inny sposób” (Benedykt XVI). Taka świadomość rodzi poczucie daru. Człowiek wszystko zawdzięcza Bogu. Stąd wezwanie „Ojcze” powinno wyrażać wdzięczność, jaka rodzi się w synach i córkach dobrego Ojca.
Po drugie: wezwanie to wskazuje na relację łączącą człowieka z Jezusem. Przede wszystkim to Jezus „jest «Synem» we właściwym tego słowa znaczeniu: ma tę samą co Ojciec istotę” (Benedykt XVI). Z Ojcem łączy Go głęboka osobowa komunia, wspólnota. On w naturalny sposób stanowi jedność z Ojcem, co sam wielokrotnie podkreślał: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30); „Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu” (J 10,38); „Ojciec jest ze Mną” (J 16,32). Jezus „chce nas wszystkich przyjąć do swego synostwa, żebyśmy w pełni do niego przynależeli. (…) Nie jesteśmy jeszcze w pełni dziećmi Boga, lecz przez naszą coraz głębszą wspólnotę z Jezusem mamy się nimi stawać i być. Dziecięctwo utożsamia się z naśladowaniem Chrystusa” (Benedykt XVI). To z kolei prowadzi do świadomości braterstwa: „Skoro wszyscy mogą wzywać Boga jako Ojca i cieszyć się z bycia Jego dziećmi, wynika z tego, że ludzie są ze sobą połączeni więzami braterstwa. W ten sposób synostwo i braterstwo przywołują się wzajemnie jako wyraz dwóch miłości – do Boga i do bliźniego, które w rzeczywistości łączą się w jedną, niepodzielną miłość, tak jak nakazuje najważniejsze przykazanie, nierozerwalnie złączone z drugim. Są to dwa oblicza tej samej rzeczywistości” (M. Orsatti).
Warto jeszcze podkreślić, że Jezus uczy uczniów, by zwracać się do Boga słowem „ojciec”, a nie „matka”. W Starym Testamencie miłość Boga porównywana jest do miłości macierzyńskiej. Jednak w całej Biblii Bóg nigdy nie jest nazywany matką, ani nikt nie zwraca się do niego w ten sposób. „W Biblii «Matka jest wzorem, ale nie tytułem Boga. (…) Oczywiście Bóg nie jest ani mężczyzną ani kobietą. Jest po prostu Bogiem, Stwórcą mężczyzny i kobiety. (…) Modlimy się tak, jak nas tego Jezus zgodnie z Pismem świętym nauczył, nie zaś tak, jak nam przychodzi do głowy lub jak nam się podoba” (Benedykt XVI).
Jezus doprecyzowuje relację z Bogiem Ojcem poprzez słowo „nasz”. Benedykt XVI tłumaczy: „Pełne prawo do mówienia „mój Ojciec» miał tylko Jezus, bo tylko On jest jednorodzonym Synem, współistotnym Ojcu. My wszyscy natomiast musimy mówić «nasz Ojciec». Do Boga mówić »Ojcze» możemy tylko w «my» uczniów, bo «dziećmi Bożymi» możemy się stać naprawdę tylko przez wspólnotę z Jezusem Chrystusem”. Papież kontynuuje: „To «nasz» jest więc słowem bardzo zobowiązującym: Wymaga od nas wyjścia z zamkniętego kręgu naszego «ja». Wymaga od nas włączenia się we wspólnotę innych dzieci Bożych, usunięcia elementów egoistycznych i dzielących nas. Wymaga od nas zaakceptowania innych, otwarcia na nich uszu i serca. (…) Tak więc Ojcze nasz jest modlitwą osobistą, a zarazem z gruntu kościelną. Mówiąc Ojcze nasz modlimy się naszym własnym sercem, jednocześnie jednak modlimy się razem ze społecznością całej rodziny Bożej, z żyjącymi i zmarłymi, z ludźmi wszystkich stanów, wszystkich kultur i wszystkich ras. Przekraczając wszelkie granice, modlitwa ta tworzy z nas jedną rodzinę”.
Zwracając się do Ojca, uznajemy iż jest on Panem nieba i ziemi. Wszechmocny, transcendentny Bóg wszechświata jest równocześnie kochającym Ojcem, który zaprasza swe dzieci do relacji miłości i wspomaga ich w ziemskich potrzebach. „W ten sposób łączą się w Nim rodzinna bliskość ojcostwa i bezgraniczny dystans Jego mocy” (M. Orsatti).
Pytania do refleksji:
- Jakie skojarzenia wywołuje w tobie słowo „ojciec”?
- Jak często modlisz się słowami Modlitwy Pańskiej? Czy czynisz to świadomie?
- W jaki sposób zwracasz się do Boga? Czy mówisz do Niego: „Ojcze”?
- Czy akceptujesz siebie jako cudowne dzieło Boże?
- Jaki jest twój stosunek jako dziecka do Boga jako Ojca?
- Jak rozumiesz ideę braterstwa?
- Jaką wagę przywiązujesz do modlitwy wspólnotowej i liturgicznej?
- Czy na modlitwie jesteś solidarny z żyjącymi i zmarłymi, z całą rodziną Bożą?
- Czy Bóg jest dla ciebie transcendentny a zarazem bliski?
fot. Pexels