Bogacz był szanowanym człowiekiem, mającym piękny dom, noszącym szykowne ubrania, jadającym wyborne potrawy i atrakcyjnie spędzającym czas, który mu Bóg dał do dyspozycji. Czy można z tego powodu nazwać go grzesznikiem? Albo czy jest ktoś z nas, kto takiej wizji życia w duszy nie pieści, i nie życzy sobie, żeby się ona spełniła przynajmniej w życiu jego dzieci? Czy nie dlatego zachęcamy je do nauki, a potem do tego aby wyjechały na Zachód, aby się szybciej mogły dorobić ?
Czy było coś w zachowaniu bogacza, co szczególnie drastycznie świadczyłoby o jego okrucieństwie i świadomym dręczeniu biedaka, leżącego cały pokryty wrzodami, koło bramy jego luksusowego domu? Ewangelia nic na ten temat nie mówi, a nawet wydaje się, że biedak zainstalował się koło jego domu za jego domniemaną zgodą, bo gdyby było inaczej, w łatwy sposób mógł go stamtąd wyekspediować. Pewnie też nakazał służbie, żeby go nie karmiono, ale nie znaczyło to, że ich kontrolował i że nie pozwalał, aby ktoś mu od czasu do czasu rzucił coś do zjedzenia.
Bogaczowi chodziło pewnie o to, jak i dzisiaj się to czyni, aby z ludźmi znajdującymi się w potrzebie uważać i nie przekroczyć pewnej granicy, poza którą można mieć z takimi biedakami jak Łazarz spore nawet problemy. Biedak może się rozzuchwalić, przekroczyć próg bramy, rozgościć się koło domu i nawet przeniknąć do środka , z całym niebezpieczeństwem chorób, jakie ze sobą niesie. Może również naściągać tutaj swoich kompanów i to wcale nie dlatego, że miałby zorganizować specjalną akcję w tym celu, ale dlatego, że takie jest życie i zawsze tak się dzieje, że nędzarze dowiadują się w szybko gdzie jest jakaś okazja i w mig się tam udają, żeby z niej skorzystać.
Czy można o bogaczu powiedzieć, że był złym człowiekiem nie wiedząc, jakie zło można mu zarzucić? Przecież Ewangelia nie mówi nic o tym, że go na przykład wyzywał, albo kazał go usunąć siłą i w ogóle, że jakiekolwiek zło uczynił w stosunku do niego, chociaż codziennie widywał go koło bramy swojego domu i bynajmniej nie było to dla niego powód do dumy, tym bardziej, że uliczne psy dosyć często przy Łazarzu się kręciły liżąc jego wrzody. Dlaczego zatem spotykała go taka surowa kara? Czy religia obowiązkowo każe nam zajmować się każdym biedakiem? Czy bogacz musiał się zaopiekować Łazarzem?
Przecież nie należał on do jego rodziny, a fakt, że nie miał przy sobie nikogo bliskiego, przemawiał raczej na jego niekorzyść. Mogła się pojawić również wątpliwość czy był on człowiekiem odpowiedzialnym, czy pracował i w ogóle czy starał się dobrze pokierować swoim losem, skoro znalazł się w takiej opłakanej sytuacji? Czy dbał o siebie i na przykład, czy utrzymywał się z pracy swoich, czy też wolał wygodnie żerować na dobroci innych ?
Bogacz nie raz zadawał sobie te pytania przekraczając próg swego domu i zawsze dochodził wówczas do konkluzji, że pewnie zasłużył sobie na taki właśnie los jaki go spotkał i zazwyczaj pobożnie oddawał tę sprawę Bogu, mówiąc sobie w duszy, że Bóg wie przecież wszystko o każdym człowieku i w Jego mocy byłoby na przykład w mgnieniu oka zmienić los tego człowieka, sprawić, że jego wrzody by zanikły, że odzyskałby siły, znalazł pracę i ludzki szacunek. Skoro jednak Bóg tego nie zrobił, to najlepszym rozwiązaniem dla człowieka wierzącego, jest przyjęcie Jego Bożej woli i zbytnio tą sprawą się nie niepokoić. Jedyne co może należałoby w tej sytuacji zrobić, to gorąco za to podziękować Bogu.
Na czym jednak konkretnie polegało przestępstwo bogacza i dlaczego spotkała go tak okrutna kara, dotąd jeszcze wyraźnie tego nie określiliśmy. Dlaczego znalazł się w piekle i cierpi męki, a Łazarz natomiast zażywa niebiańskich radości na łonie rodziny, wraz z protoplastą wszystkich świętych, Abrahamem? Pytanie jest tym bardziej na miejscu, że bogacz przyznał się przecież do winy i usilnie prosił Boga, aby przestrzec jego braci przed tym samym co on losem, modląc się pełen skruchy o ich nawrócenie.
Bóg mu odpowiedział, a tym samym i nam również, że każdy posiada niezbędną pomoc, aby się w życiu opamiętać i nie poddać złemu. Najważniejszy argument to wiara w Jezusa Chrystusa, który będąc Jednorodzonym Synem Boga, stał się człowiekiem, aby prowadzić nas drogą zbawienia. Został On kłamliwie oskarżony i skazany na haniebną śmierć na krzyżu. Jednak zmartwychwstał i żyje, stając się szansą zbawienia dla tych którzy wierzą w Niego.
Ze strony Boga, w Jezusie Chrystusie, zostało zatem uczynione wszystko. Resztę musi wykonać człowiek, jego uczciwość i wolna wola. Dużą pomocą na drodze zbawienia jest jednak drugi człowiek, jeżeli jego serce jest gotowe aby to uczynić, a nie zamknięte, jak serce tego bogacza z Ewangelii, który nic nie zrobił, aby pomóc pokrytemu wrzodami nieszczęśnikowi, leżącemu u bramy jego domu, by mu ulżyć w jego cierpieniach i okazać choć trochę serdeczności.
Grzechem bogacza było to, że Łazarz, praktycznie został przez niego uśmiercony, to znaczy potraktowany jak ktoś martwy za jego życia, jak ktoś przez Boga potępiony i skazany na piekło brudu, głodu, chorób, robaków i poniżenia. Do tego jeszcze bogacz w bluźnierczy sposób przekierował na Boga odpowiedzialność za swoja nieczułość serca, twierdząc, że taka jest wola Boża. W ten sposób sprytnie ukrywając swój egoizm, zdefraudował swoją wiarę i zbezcześcił święte imię miłosiernego Boga.
Na domiar złego, dołączył jeszcze do tego fałszywą modlitwę, dziękując w niej Bogu za to, że go ustrzegł od cierpienia, które było tak widoczne w progu jego domu. Wielbił za to Jego wielkie miłosierdzie i żyjąc w tym zakłamaniu nie dostrzegł, że w ten sposób wykopał przepaść, której już nie był w stanie przekroczyć i nikt nie był już w stanie podać mu pomocnej ręki. TO RYZYKO DZISIAJ CORAZ WYRAŹNIEJ NASZYMI OCZYMA WIDZIMY.
Ilustracja: Eugene Burnand (1850-1921)