Punktem Omega, do którego zmierza cały rozwój duchowy jest Bóg, Trójca Święta. Mówiąc o relacjach z Bogiem, musimy na wstępie założyć, że Bóg tu na ziemi, zawsze pozostanie tajemnicą. Boga nikt nigdy nie widział (J 1, 18) – napisał św. Jan. Niewątpliwie jest to poważna trudność życia duchowego. Bóg jest Tajemnicą, przed którą człowiek musi zamilknąć. Nigdy nie będziemy mogli powiedzieć: znamy Boga. Ks. Jan Twardowski napisał: to, co zrozumiałeś, to już nie jest Bogiem. Bóg zawsze przekracza wszelkie horyzonty i możliwości poznawcze człowieka.
Jednak świadomi tego, możemy otworzyć się na słuchanie Jezusa. Jedynie Jezus rzeczywiście widział Boga, ponieważ sam jest Bogiem. Spoczywa w sercu Boga. Pozostaje w najbardziej intymnej więzi z Ojcem. Jezus, który jest odbiciem Ojca, stał się człowiekiem, przyjął ciało, wstąpił w naszą historię. Kontemplując Jego ziemskie życie, Jego słowa i czyny, możemy uchwycić coś z życia niezgłębionej tajemnicy Ojca. W Jezusie oglądamy chwałę Boga i Jego miłość (por. J 1, 14). W Nim uzyskujemy intymną więź z Ojcem.
Wsłuchując się w słowa Jezusa, możemy stwierdzić, że Bóg nie jest samotny, ale stanowi wspólnotę Osób. Boga Ojca łączy z Synem głęboka relacja, więź, Miłość, Duch Święty. Mówiąc potocznie, w Bogu również mają miejsce relacje, na niewyobrażalnym dla nas poziomie duchowym. Trzy Osoby Boskie oddają się wzajemnie sobie i komunikują między sobą. Jest to głębia ich istoty: relacje, dzielenie, dawanie, miłość. Tajemnica daru miłości pomiędzy osobami Trójcy jest wyrazem ich życia. Ojciec odwiecznie udziela siebie Synowi we wszystkim, co posiada. Dzięki temu Syn jest doskonałym obrazem Ojca. Sama zaś miłość Ojca i Syna staje się rzeczywistością osobową – Duchem Świętym. Duch Święty jest jakby imieniem Ojca i Syna (J. Danielou).
Trójca Święta jest tajemnicą wnętrza, tajemnicą spotkania, tajemnicą wspólnoty (J. Guillet). Dlatego Bóg zapragnął podzielić się miłością z człowiekiem. Jesteśmy stworzeni przez Boga na podobieństwo Trójcy Świętej. Więź Ojca i Syna w Duchu jest odbita w naszych sercach. Gdy gubimy, zamazujemy obraz Boga, Jego miłość, Bóg poszukuje dróg zbawienia. Daje to, co dla Niego najcenniejsze, Syna swego Jednorodzonego (J 3, 16). Z głębi miłości, dzielenia, dawania Boga wypływa zbawienie. Miłość Boga do nas jest odbiciem miłości, która stanowi samą Jego istotę.
Zanim powstała rzeczywistość materialna, istnieliśmy już w myśli i w Sercu Boga. Powołał nas do relacji przed czasem i przestrzenią: W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym (Ef 1, 3-6).
W relacje z Bogiem jesteśmy włączeni poprzez chrzest święty. Jego istotę obrazuje chrzest Jezusa (Łk 3, 21-22). W obrzędzie chrztu uczestniczy cała Trójca Święta: Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty. Bóg Ojciec jest głosem, wypowiada Słowo, rodzi Syna: Tyś Synem moim, ja Ciebie dziś zrodziłem (Ps 2, 7). Syn Boży objawia pokorę Boga, wchodzi we wspólnotę z grzesznikami, ogałaca się. Duch Święty, który jest miłością, unosi się między Ojcem i Synem. Jakby łączy ich; czyni Jednym.
Trójca Święta towarzyszy również początkowi naszego życia duchowego. W czasie sakramentu chrztu, Bóg Ojciec wypowiada wobec każdego te same słowa, które wypowiedział nad Jezusem: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie (Łk 3, 22). Jezus zaprasza nas do intymnej relacji przyjaźni. A Duch Święty napełnia Bożą miłością. Zostajemy więc włączeni w potrójną relację. Z Bogiem Ojcem, Stworzycielem, łączy nas relacja dziecięctwa; z Jezusem Chrystusem, Zbawicielem – relacja przyjaźni, braterstwa; a z Duchem Świętym, Uświęcicielem – relacja miłości, świętości.
Stworzeni, odkupieni i uświęceni, pomimo grzeszności i ciemnej strony naszego życia, wchodzimy w relacje z Bogiem. Istotę tych relacji trafnie oddaje lapidarne stwierdzenie św. Ignacego z Loyoli: Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją (Ćwiczenia Duchowne, 23). W podobnym duchu kreśli cel człowieka na ziemi nowy Katechizm Kościoła Katolickiego: Bóg stworzył nas, byśmy Go poznawali, służyli Mu, miłowali Go, i w ten sposób doszli do raju (1721).
Celem życia człowieka jest miłość. Celem, sensem relacji z Bogiem jest miłość. Miłość Boga do każdego człowieka jest całkowita, totalna, nieskończona, absolutna. Bóg chce, byśmy Go również kochali miłością totalną, całkowitą; całym sercem, wnętrzem, duszą, umysłem, całą osobą, całym życiem: Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił (Pwt 6, 5).
Miłość Boga powinna być totalna. Czasownik miłować ma podwójne znaczenie. Z jednej strony odnosi się do sfery uczuć. Uczucia, zmysłowość, ciało i wszystkie siły psychiczne i duchowe mogą i powinny stawać się miejscem przyjmowania i dawania miłości. Z drugiej strony termin ten dotyczy języka prawnego, języka przymierza. W tym sensie wyraża się w konkretnym działaniu, w czynach wypływających z Dekalogu i Ewangelii, np. w szacunku, wierności, służbie, odpowiedzialności, ofiarności, posłuszeństwie, przestrzeganiu przykazań, zobowiązań, norm (J 14, 15). Św. Jan wzywa: Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą! (1 J 3, 18).
Przykazanie miłości zakłada całkowitość: całym sercem, całą duszą, całym umysłem i całą mocą. W miłości nie można niczego zatrzymać dla siebie. Miłość oddaje wszystko. Wszystko Moje jest Twoje, a Twoje jest Moje (J 17, 10) – mówił Jezus o swojej więzi z Ojcem. Jedynie jeśli dwoje tworzą jedno, jeśli życie jednego jest życiem drugiego, mamy realizację miłości (P. Bovati). W miłości autentycznej, głębokiej, totalnej chodzi o całkowite przenikanie się osób. Człowiek zostaje przeniknięty Bogiem, a Bóg człowiekiem.
Miłość zakłada również wierność. Tylko to, co jest wieczne może wyrażać prawdziwą głębię (Y. Raguin). Kto nie angażuje się na zawsze, nie daje naprawdę samego siebie, ale tylko wypożycza się na określony czas. Miłość Boga (podobnie jak małżeńska) wymaga wierności na wzór Jezusa, który do końca nas umiłował (J 13, 1).
Miłość Boga domaga się wyłączności. Bóg jest zazdrosny w swojej miłości do człowieka: Pan zapalił się zazdrosną miłością ku swojej ziemi (Jl 2, 18). Z zazdrosnej miłości rodzi się przykazanie: Ja jestem Pan, Twój Bóg […] Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie (Wj 20, 2n). Miłości do Boga nie można dzielić z kimkolwiek; nawet z własnymi rodzicami, dziećmi, współmałżonkiem, najlepszymi przyjaciółmi: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem (Łk 14,26). Oznacza to, ze żadna z osób ani wartości nie może zająć pierwszego miejsca, które należy się Bogu. Jeżeli pierwsza miłość nie jest skierowana ku Bogu, szybko zaczynamy ubóstwiać inne wartości, adorować innych bogów: pieniądze, sukces, karierę, swoje własne narcystyczne ego, innych ludzi… Dopiero w Bogu możemy kochać w sposób czysty i głęboki siebie, innych i wszystkie inne wartości i stworzenia.
Miłość Boga nie jest zjawiskiem spontanicznym, prostym i łatwym. Jest to raczej długi proces, który wymaga odwagi w odrzucaniu różnych bożków, zniewoleń i lęków. Wymaga również woli wybierania Boga w każdej sytuacji i gotowości poświęcenia tego, co najdroższe: serca, umysłu, woli.
Zasadniczą trudnością w relacji z Bogiem jest grzech. Żaden grzech nie jest jednak ograniczeniem dla miłości Boga. Bóg ukochał nas (i kocha nadal) jako grzeszników (por. (Rz 5, 6-8). Natomiast nasza słabość moralna jest ograniczeniem w przyjmowaniu miłości Boga. Przykładem może być miłość małżeńska, która obrazuje w pewnym sensie miłość Boga do człowieka. Gdy w małżeństwie następuje zdrada, nie można za nią po prostu przeprosić i jakby nic się nie stało, przejść nad nią do codziennego porządku. Zawsze pozostanie rana, która wymaga uleczenia i przebaczenia. Czasami ta rana pozostaje do końca. Nic już nie pozostaje identyczne, jak przed zdradą. Podobnie jest w relacji z Bogiem. Grzech, zdrada jest w swej istocie dobrowolną rezygnacją z miłości Stwórcy. Jej skutkiem jest miernota życia, nuda egzystencjalna, frustracje. Nie można żyć szczęśliwie nie uznając samego źródła szczęścia. Życie ludzkie nie może być szczęśliwie, piękne, głębokie, dobre, jeżeli człowiek nie otwiera się na źródło wszelkiego dobra, na Boga.
Właściwe relacje (miłości) do Boga są źródłem wszystkich pozostałych: miłości siebie, innych i rzeczy stworzonych. Jeżeli potrafimy patrzeć na całą rzeczywistość w optyce daru Boga, wszystko nabiera innej barwy i sensu. Uczymy się wówczas akceptować siebie ze swoimi jasnymi i ciemnymi stronami. To prawda, że nie wszystko zależy od nas; jednak zależy bardzo wiele! Są rzeczy, które możemy zmienić, inne tylko zaakceptować, a w jeszcze innych odnaleźć sens. Są czynności, które zostają nam narzucone, ale od nas zależy sposób, w jaki je podejmiemy. Kamień, który wykuwam, staje się wyrazem mojego wnętrza. Praca, która została mi narzucona jest rodzajem takiego właśnie kamienia. Poprzez mój własny sposób wykonywania danej czynności, mogę przemienić ją w wyraz mojego wnętrza. To, co zostało nam narzucone, zostaje dzięki miłości przetworzone i uformowane w integralną część mojej osoby (A. Grün).
Świadomość miłości Boga pozwala akceptować każdego i patrzeć na niego głębiej, z miłością. Nigdy nie doświadczyłem prawdziwszego i bardziej osobistego kontaktu z przyjacielem, niż wtedy, kiedy obydwaj byliśmy w bliskiej relacji z Bogiem – napisał Paul Tournier, psychoterapeuta szwajcarski.
Oczywiście, nie musimy i nie możemy wszystkich kochać jednakowo. Czasem wystarczy tylko pierwszy krok: świadomość, że każdy jest jedyny, niepowtarzalny, akceptowany i kochany przez Boga. Ten pierwszy krok pozwoli dostrzec w każdym człowieku godność, wartość, zalążek i ziarno dobra. Miłość zaczyna się od akceptacji inności, odmienności, szacunku i tolerancji. Nie oznacza braku problemów, konfrontacji ani zgodności myślenia, charakterów czy działania. Przeciwnie, pozwala je jednak w sposób twórczy rozwiązywać i ubogacać się wzajemnie.
Z miłości Boga rodzą się właściwe relacje do wszystkich rzeczy i wartości ziemskich. Rodzi się świadomość, że w dziełach stworzonych odbija się wspaniałość, piękno i potęga Boga. Każde dzieło Boga jest przeniknięte Jego myślą, sercem i Duchem. Obcując ze światem stworzonym w namacalny sposób dotykamy Stwórcy. Sposób, w jaki traktujemy rzeczy, przyrodę, zwierzęta i wszystkie inne stworzenia jest również znakiem naszej miłości do Boga. Jeżeli szanujemy i kochamy Boga, powinniśmy również szanować, kochać i właściwie korzystać z całego dzieła stworzenia.
Bardzo wymowny charakter ma benedyktyńska zasada: ora et labora. Mnisi łączą pracę z modlitwą. Modlitwa pozwala im relatywizować pracę. Nie liczą się wówczas osiągnięcia, sukcesy czy samorealizacja poprzez pracę. Nie grozi aktywizm ani pracoholizm. Kilkukrotne przerywanie pracy, aby uwielbiać Boga uświadamia, że to On jest centrum i celem. Nie praca. Praca jest środkiem, który prowadzi do celu. Takie spojrzenie uwalnia od nadmiernych lęków i trosk o rodzaj pracy, wielkość wynagrodzenia, zabezpieczenie zysków, daje poczucie wewnętrznej wolności oraz uświadamia, że owoce pracy zależą ostatecznie od Boga. Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą (Ps 127, 1).
Więcej w książce: „Życie duchowe bez trików i skrótów”
Życie duchowe bez trików i skrótów – ksiegarnianamiodowej (abstore.pl)
fot. Pixabay