Czy nauczanie Jezusa było uwarunkowane przez kulturę, język i religię, w której wzrastał? Tak, bo był konkretnym człowiekiem i żył w konkretnym czasie. Czy dostosowywał się też do możliwości poznawczych i postrzegania świata swoich słuchaczy? Tak, bo w przeciwnym wypadku w ogóle by Go nikt nie słuchał. I nawet jeśli z naszego punktu widzenia wiele spraw już inaczej postrzegamy, to jednak wówczas ludzie byli na innym etapie.

Uderza to, że w tej Ewangelii Jezus głównie mówi do… mężczyzn i bohaterami Jego opowieści są mężczyźni: przyjaciele, ojcowie, synowie. Nie ma tu mowy o córkach, matkach. A przecież i pewnie wtedy, i dzisiaj także córki proszą i matki, i ojców o chleb i inne dary. Czy nasza wrażliwość, która inaczej już patrzy na kobiety i dzieci, jest jakimś zwichrowaniem, burzeniem dotychczasowego porządku, wykroczeniem przeciw samemu sercu Ewangelii? Porządku społecznego może i tak, niszczeniem Ewangelii — nie. Jest raczej oznaką rozwoju. Czy gdyby Jezus nauczał dzisiaj, nie uwzględniałby tej zmiany? Myślę, że znacznie więcej w Jego przypowieściach i porównaniach byłoby kobiet, córek i przyjaciółek.

Jest więc w całym Piśmie świętym, także w Ewangeliach wiele wypowiedzi, które nie są absolutnie niezmiennymi prawdami objawionymi przez Boga. Kluczowe w dzisiejszej Ewangelii jest to, że Jezus mówi o Ojcu. I prawdopodobnie to pomijanie kontekstu historycznego, uwarunkowań kulturowych sprawiło, że do dzisiaj tak wielu chrześcijan, w tym kaznodziejów, nawet jeśli tylko podświadomie myśli o Bogu Ojcu jako o mężczyźnie. Bo Jezus porównuje, albo raczej lekko kontrastuje ojców ziemskich z Ojcem z nieba.

Właśnie zadaniem teologii, zadaniem głosicieli Słowa jest mieć dobry i żywy kontakt z rzeczywistością, z tym, co zmienia się na dobre w świecie, aby wydobyć z Ewangelii to, co niezmienne, co Jezus przekazał językiem swoich czasów, a my musimy przekazać to samo językiem naszych czasów. To właśnie oznacza żywe słowo głoszone w Kościele — że się uaktualnia język, a nie trzyma sztywno wszystkiego, co było w przeszłości. Jeśli dzisiaj już dojrzeliśmy do tego, by mówić o ojcostwie Boga, które wyraża się w dawaniu, współczuciu, miłosierdziu, trosce, to nie wyraża się ono tylko przez ojcostwo mężczyzn. To straszliwie zawężenie, które dominowało całe wieki i nadal podtrzymuje system klerykalno-patriarchalny pod pozorem wierności Ewangelii.

Język jest tylko powłoką, narzędziem, a nie samym Bogiem, nie istotą Ewangelii. Ale jednak jest bardzo ważny, Nie można więc lekceważyć w głoszeniu Ewangelii kultury i języka, którym posługuje się słuchacz i na siłę osadzać jej przesłania w ramach świata i języka, który już nie istnieje. Bo narażamy się nie tylko na śmieszność, ale i słuszną krytykę. I odrzucenie, ale nie z powodu trudności Ewangelii, lecz nieadekwatności języka i nieuwzględniania tego, co dobre w zmieniającym się świecie.

Dariusz Piórkowski SJ