Hiob powiedział: „Któż zdoła utrwalić me słowa, potrafi je w księdze umieścić? Żelaznym rylcem, diamentem, na skale je wyryć na wieki”? Chodzi mu o jego największe życiowe odkrycie, o coś co stale ma przed oczyma, największy skarb, coś co mu pozwoliło znieść wszelkie życiowe katusze cierpień, smutku i opuszczenia. O jaką konkretnie prawdę mu chodzi i drugie pytanie dotyczy tego jak ją zapisać, by miała charakter trwały?

On sam na ten temat tak mówi: „Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni”. Nie skała zatem, nie diament, nie żelazny rylec, ale serce człowieka i jego rozum są miejscem gdzie wyryć należy słowa tej wiary w sposób ostateczny i trwały: ISTNIEJE WYBAWCA naszego życia, ale jednocześnie nieustannie narażeni jesteśmy na pokusę zwątpienia, zniechęcenia i rozpaczy. Kto jednak w tę fundamentalną prawdę uwierzy, ten nie straci nadziei i mieć będzie siłę aby iść przez życie dalej, ufając że jego Wybawca jest razem z nim i „jako ostatni się pojawi”. Dlatego właśnie Kościół nieustannie woła „Marana tha”, przyjdź nasz Panie, czekając na Jego przyjście, z wiarą, że do Niego będzie należało ostatnie słowo historii, zarówno każdej historii osobistej, jak i naszej zbiorowej i że będzie to słowo Zbawienia.

Hiob mówi jeszcze coś więcej: „Potem me szczątki skórą odzieje, i oczyma ciała będę widział Boga.” Jego wiara przekracza to co jest racjonalnie możliwe, ale właśnie dlatego nazywamy to jego przekonanie wiarą. Trzeba jednak zauważyć, że nie jest to żadne mgliste marzenie, ani wyraz zbiorowego przywiązania do jakiejś legendy czy mitu. „Ja wiem”, wyraża wiedzę która ma większą moc poznawczą od tego co mówią mędrcy na swych profesorskich katedrach i piszą w uczonych księgach, bo „ja wiem” Hioba, posiada poświadczenie ze strony samego Boga – inaczej nie byłoby wiarą, a tylko wierzeniem.

Hiob kładzie kropkę nad „i”, usuwając wszelkie dwuznaczności, konkludując: „To właśnie ja Go zobaczę”, dając w ten sposób do zrozumienia, że nie chodzi tutaj o żadną koncepcję filozoficzną ani teorię teologiczną, ale o jego osobowy konkret, to znaczy, że „ to właśnie on, oczyma jego ciała będzie widział Boga”. Prawda ta jest aktualna nawet wtedy gdy jego ciało ulegnie zniszczeniu, ponieważ mocą Bożą doświadczy ono wskrzeszenia, a więc przemiany, a nie tylko zwykłego powrotu do życia. Mimo to jednak jego tożsamość osobowa będzie zachowana i on „oczyma własnego ciała, zobaczy swojego Wybawcę”.

Tak będzie wyglądał i na tym właśnie będzie polegał koniec historii, a właściwie jej prawdziwy początek, związany z przyjściem Jezusa w chwale. Będzie to bowiem kontynuacja tej dawnej historii, ale cudownie przemienionej, czyli „w chwale”. Człowiek i całe stworzenie doświadczą przemiany i zacznie się dla nas i dla całego świata nowe życie, obiecane nam przez Boga, życie do jakiego zostaliśmy stworzeni i do którego On nas prowadzi szlakiem zawartego z Nim przymierza. Chociaż wielokrotnie to przymierze łamaliśmy, to jednak Jego Miłosierdzie okazywało się zawsze większe, dając nam możliwość nawrócenia.

Decydującym wydarzeniem historii Zbawienia, stanowiącym jej centrum, jest osoba Zbawiciela, Jezusa Chrystusa i misterium Jego krzyżowego przejścia, czyli paschy. On i to wydarzenie stanowią również centrum naszego życia duchowego i całej naszej egzystencji, we wszystkich jej aspektach, ponieważ chodzi tutaj o TAJEMNICĘ Jego i naszego serca. Tą „tajemnicą” jest MIŁOŚĆ, ale nie ta banalna, którą świat zbrukał i zrównał z towarem i handlem. Właśnie dlatego używamy wobec niej słowa „tajemnica”, aby uchronić ją przed fałszywym rozumieniem, jakie nadaje jej nasza egoistyczna i utylitarnie zorientowana kultura.

Używamy słowa „tajemnica” również dlatego, aby wskazać na to co jest często na zewnątrz niezauważalne – na świętą obecność i zbawcze działanie Boga, czego wyrazem jest Duch Święty, posłany nam od Ojca, przez zmartwychwstałego Chrystusa, który czyni z nas „dziedziców Nieba”. Duch Święty uzdalnia nas do życia według Bożego pragnienia i uwiarygodnia przez to naszą wiarę, że jest ona nie tyle teorią lub słowną tylko deklaracją, ale autentycznym świadectwem prawdziwej świętości, w zwykłej codzienności naszego życia.

Ilustracja: Mark Chagall (fragment)