Bardzo stara tradycja podaje, że Święta Rodzina zamieszkała w Kairze w pobliżu synagogi, inna z kolei wskazuje na Leontopolis na północ od Kairu. W Egipcie znajdowały się liczne kolonie żydowskie, które zamieszkiwali zazwyczaj banici i uciekinierzy. Największa z nich mieściła się w Aleksandrii. Jedną trzecią tej milionowej wówczas metropolii stanowili Żydzi.

Izraelici w Egipcie tworzyli małe wspólnoty, trudniące się najczęściej handlem. „Można sądzić, że Józef razem ze swoją Rodziną przyłączył się do jednej z takich wspólnot, po raz kolejny gotów rozpocząć życie w nowym miejscu, posiadając jedynie kilka przedmiotów przywiezionych z Betlejem. Miał on jednak przy sobie to, co najważniejsze – Jezusa i Maryję, a także swoją pracowitość i troskę o to, by ratować najbliższych od wszelkiego zagrożenia. (…) W Egipcie Józef czynił wszystko, co w jego mocy, znosząc ubóstwo i wykonując różne rodzaje prac. Znalazł dla Maryi i Jezusa dach nad głową i jak dotąd utrzymywał ich z pracy swoich rąk. W końcu osiągnął pewną stabilizację” (F. Fernández -Carvajal). Bernard Martelet sądzi, że „Józef i Maryja niewątpliwie szybko znaleźli przyjaciół wśród swych rodaków i wśród rdzennej ludności. Podobnie jak w Palestynie były tam serca prawe, które oczekiwały na Mesjasza i pragnęły Jego przyjścia. Józef i Maryja wywierali bez wątpienia ogromny wpływ na osoby, które spotykali na swej drodze. (…) Siali we łzach, ale plon wzszedł niesłychanie obfity” (B. Martelet).

W czasie pobytu Świętej Rodziny w Egipcie dotarły przerażające wieści z Jerozolimy. Herod oczekiwał powrotu mędrców i sprawozdania z Betlejem. Gdy dowiedział się, że go zignorowali i odjechali inną drogą, poczuł się znieważony i upokorzony. Wpadł w gniew. „Posłał [oprawców] do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od mędrców” (Mt 2, 16).

Herod Wielki był postacią ambiwalentną. Z jednej strony był człowiekiem kultury. Jego projekty budowlane sprawiły, że zasłynął w całym ówczesnym imperium. Z drugiej jednak strony, jak już wspominaliśmy, był okrutnym i znienawidzonym władcą. Uciskał prosty lud przez wysokie podatki, zaś pod koniec życia wpadł w ciężką paranoję. Pozbawił życia wszystkich pretendentów do tronu i tych, których podejrzewał o spisek, między innymi swą żonę Mariannę, teściową, córki i trzech najstarszych synów: Arystobula, Aleksandra i Antypatra. Cesarz August twierdził, że lepiej być jego świnią (gr. hys) niż synem (gr. hyjos). Pragnąc być opłakiwanym w chwili swej śmierci, nakazał wymordować najwybitniejszych notabli. Na szczęście rozkazu tego nie wykonano, zaś uwolnieni po śmierci Heroda zorganizowali radosną uroczystość. „Jednakże prawdziwa historyczna nemezis okazała się wyraźniej w jego pogrzebie niż w jego śmierci. Pogrzeb odbył się w Herodium, a z wierzchołka owego wzgórza widać było cmentarz pomordowanych dzieci oraz grotę, gdzie narodził się rywal do korony. Spocząć na wieki tam właśnie musiało być dla Heroda prawdziwym piekłem i nie pocieszyły go z pewnością wspaniałe uroczystości pogrzebowe, opisane potem z takim podziwem przez Józefa Flawiusza” (G. Ricciotti).

Egzegeci w różny sposób odnoszą się do rzezi, którą zarządził Herod. Niektórzy kwestionują jej historyczność, wskazując brak dowodów. Jednakże opis tego wydarzenia zgadza się z charakterem i sposobem działania Heroda. Należy też uwzględnić racje demograficzne. Ówczesne Betlejem liczyło około tysiąca mieszkańców. Biorąc pod uwagę, że Herod kazał zamordować tylko chłopców w wieku do dwóch lat, daje to liczbę około dwudziestu ofiar. W kontekście innych zbrodni Heroda, nie było to wydarzenie na skalę historyczną, godną odnotowania. Apokryfy i późniejsza fantazja wyolbrzymiła tę liczbę do niewyobrażalnej skali. I tak liturgia bizantyjska mówi o czternastu tysiącach dzieci zamordowanych przez Heroda, syryjska o sześćdziesięciu czterech tysiącach, a późniejsze tradycje wspominają nawet sto czterdzieści cztery tysiące (zgodnie z Apokalipsą). Na takie cyfry trzeba spojrzeć z przymrużeniem oka bądź też w sensie symbolicznym. „W istocie te niewinne ofiary reprezentują wszystkich niewinnych, którzy zostali zamordowani, których imion nie zapisano ani w archiwach represji, ani nawet Amnesty International, lecz tylko w Bożej «księdze życia». (…) W tych ofiarach można zobaczyć tych wszystkich, którzy są uciskani przez ogromną liczbę małych i wielkich Herodów, kapłanów szatańskiej religii śmierci, przemocy, krwi. Do tego grona dołączamy i my, wprawdzie na marginalnej pozycji, ilekroć spuszczamy z łańcucha demona nienawiści” (G. Ravasi).

Opisując rzeź betlejemskich młodzianków święty Mateusz odwołuje się do proroka Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma” (Mt 2,18). Jeremiasz opisuje lament mieszkańców Rama. Zaatakowali je Asyryjczycy w VIII wieku przed Chrystusem, natomiast w VI wieku przed Chrystusem Babilończycy zgromadzili w nim Żydów skazanych na deportację. Rachel, umiłowana żona Jakuba, matka Izraela, jest ucieleśnieniem bólu wygnańców, opłakuje swe dzieci. Elena Bosetti komentuje: „«Pochowano ją przy drodze do Efrata, czyli Betlejem» (Rdz 35,19)  – bo widzi swych synów idących tą drogą do kraju niewoli. Iść na zesłanie oznacza iść na śmierć. W takiej sytuacji nie istnieją i nie mogą istnieć żadne słowa, które mogłyby ukoić serce matki (…) Czy może istnieć większy ból, niż ten, który odczuwa matka, gdy widzi śmierć swoich dzieci? Gdy giną dzieci, wtedy one – matki – do końca życia noszą w swych sercach pamięć o śmierci swego potomstwa, jako znak tragicznych wydarzeń z przeszłości. Tu, w Ewangelii, nad losem niemowląt betlejemskich, zabitych na rozkaz władcy, płacze sama Rachel – symbol i uosobienie wszystkich matek, które w jakimkolwiek zakątku świata opłakują śmierć swoich dzieci”.

Warto jeszcze wspomnieć, że prorok Jeremiasz nie kończy na lamencie Rachel, ale bezpośrednio po nim przynosi słowa radości i pociechy: „Powstrzymaj głos twój od lamentu, a oczy twoje od łez, bo jest nagroda za twoje trudy – wyrocznia Pana – powrócą oni z kraju nieprzyjaciela. Jest nadzieja dla twego potomstwa” (Jr 31,16-17). Ewangelista pomija ten fragment. „W konsekwencji słowo proroka, skarga matki, u Mateusza pozostaje bez pocieszającej odpowiedzi, jak krzyk do samego Boga, jak wołanie o pociechę, której nie udzielono i której nadal nie ma – wołanie, na które w rzeczywistości może odpowiedzieć tylko sam Bóg, ponieważ jedyną prawdziwą pociechą, będącą czymś więcej niż słowa, byłoby zmartwychwstanie. Tylko zmartwychwstanie mogłoby naprawić wyrządzoną krzywdę, odwołać gorzkie słowa «już ich nie ma». W naszej epoce historycznej nadal słychać krzyk matek do Boga, jednocześnie jednak zmartwychwstanie Jezusa umacnia nadzieję na rzeczywistą pociechę” (Benedykt XVI).

Pytania do refleksji:

  • Które osoby są dla ciebie najważniejsze? Jaką rolę spełniały (pełnią) w twoim życiu?
  • Czy łatwo nawiązujesz kontakty? Jak odnajdujesz się w obcym nieznanym ci środowisku?
  • Co jest powodem twego gniewu? W jaki sposób go wyrażasz?
  • Czy zauważasz u siebie postawy ambiwalentne (jakie)?
  • Z czym kojarzy ci się Herod? Czy dostrzegasz go czasem w sobie?
  • Jaki krzyk matek dociera dzisiaj do Boga?
  • Jaka jest twoja odpowiedź na pytanie o sens cierpienia niewinnych?