Medialne poruszenie, spowodowane atakiem skierowanym przeciwko Janowi Pawłowi II jest symptomem kolejnej odsłony walki ideologicznej jaka nieprzerwanie się toczy, którą papież Franciszek nazywa kolonizacją ideologiczną, a Jan Paweł II określił ją mianem starcia pomiędzy cywilizacją śmierci, a cywilizacją życia. Ta pierwsza, przeinacza prawdę i głośno reklamuje nowe człowieczeństwo, laickie, szeroko otwarte na różnorodność, uwolnione od dawnych deformacji kulturowych, blokujących ekspansję człowieka, których zasadniczą przyczyną według nich jest religia.

Nie chcę szeroko traktować tego tematu, dlatego wynotuję tylko kilka punktów, aby lepiej zrozumieć aktualną debatę publiczną.

Pierwsza najbardziej banalna prawda jest ta, że owa debata dotyczy postaci, która już od kilkunastu lat nie żyje. Błędem jest zatem prowadzenie polemiki w taki sposób jak gdyby papież był jej stroną aktywną i posiadał te same możliwości argumentacji, jak ci którzy go oskarżają o naruszenie zasad moralności.

Wobec takiej sytuacji, ponieważ nie jest to konfrontacja żywych osób, musi nią być konfrontacja udokumentowanych faktów i zasadnicza krytyka dotyczy dzisiaj właśnie tego, że źródła, z których pochodzi dokumentacja są kompletnie niewiarygodne i tylko kompromitują tych którzy się nimi posługują, budując na nich swoje insynuacje i oskarżenia.

Bardzo krytykowana jest również metoda którą się posłużyli publiczni „demaskatorzy prawdy o papieżu”, dlatego że zamówili materiał propagandowy, przygotowany pod kątem ich oskarżeń, aby przez to osiągnąć pożądany przez nich efekt, to znaczy potępienie „winowajcy – papieża”.

Innym wątkiem który jaskrawo rozmija się z bezstronnością i sprawiedliwością w dokonywaniu ocen jest ich zafiksowanie się w kwestii pedofilii na jednej tylko kategorii osób, a mianowicie księżach, tak jak gdyby ten problem występował tylko w Kościele.

Z tym wiąże się następna fiksacja, która dotyczy ofiar zwyrodnienia moralnego jakim jest pedofilia. Polega ona na tym, że całą troskę i uwagę, oraz domaganie się materialnego zadośćuczynienia, dotyczy tylko tych ofiar, które zostały skrzywdzone przez osobę duchownego, jak gdyby cała ich reszta (około 98 procent) nie była godna tej troski, należąc do innej kategorii ludzi albo jak gdyby chodziło w tym wypadku o inną kategorię przestępstw. Nie dostrzega się tego, że w ten sposób dyskryminuje się te 98 procent ofiar i dodatkowo jeszcze się je przez to krzywdzi.

Nagminny jest też w tej debacie błąd anachronizmu, gdyż dokonuje się ocen i czyni się oskarżenia, abstrahując od kontekstu historycznego, dokonując projekcji tego co aktualnie się uważa za wzór i normę postępowania, według naszej dzisiejszej mentalności i kultury. Jeżeli takie zachowanie jest świadomym działaniem, mamy wówczas do czynienia nie tylko z propagandą, ale i manipulacją.

Warte uwagi jest też spostrzeżenie, że obecna debata jest dalszym ciągiem walki ideowej z Kościołem, sięgającej czasów komunistycznych, zmieniając jej sposób, przechodząc od form policyjnych do stosowania form przemocy kulturowej i administracyjnej.

Jednym z aspektów stosowania tej przemocy jest właśnie propaganda i wykorzystanie przypadków pedofilii pośród duchowieństwa, jako moralnej podstawy do zakwestionowania samej zasady istnienia Kościoła, dopuszczając się wulgarnego utożsamienia pedofilii z Kościołem, co z kolei miałoby uwierzytelnić ideologiczną dyrektywę jego eliminacji z życia publicznego.

Z tego też względu, pomimo deklarowania zasady wolności i promowania otwartości kulturowej, programowo nie dostrzega się tego, że Kościół systemowo, z tej racji, że jego konstytucją ideową jest Ewangelia, nie tylko sprzeciwia się pedofilii, ale również wielu innym naruszeniom moralności w dziedzinie seksualnej, również tym dla których moralność laicka jest tolerancyjna albo wręcz je popiera.

Ponadto według etyki chrześcijańskiej sprzeciw przeciwko złu ma głębszą podstawę, aniżeli laicka tylko dezaprobata moralna, ponieważ wiąże się z pojęciem grzechu, a więc odnosi się nie tylko do człowieka, ale dotyka przede wszystkim jego relacji z Bogiem i powoduje naruszenie albo zerwanie świętej z Nim komunii. Grzech niszczy też pokój i braterską jedność wspólnoty Kościoła

Oczywiście opinia ta nie kanonizuje w sposób automatyczny członków Kościoła, ale musi się ona pozytywnie zweryfikować w ich ewangelicznym życiu, które narażone jest na pokusy do złego i na grzech. Nadzieja nasza jednak na szczęście nie leży w przepisach Prawa, ale w Bożej sakramentalnej obecności, dzięki której pomaga nam On, chroni i prowadzi do „ziemi obiecanej”, czyli do Pełni Życia.