W poniedziałek, 24 kwietnia, Katolicka Agencja Informacyjna opublikowała wywiad z Sylwią Jankowską, dyrektorką warszawskiego biura Jezuickiej Służby Uchodźcom (JRS Poland). Jezuicka Służba Uchodźcom (Jesuit Refugee Service) powstała w Polsce (JRS Poland) jako fundacja związana z Międzynarodową Jezuicką Służbą Uchodźcom w listopadzie 2013 roku. Inicjatorem zorganizowania tego dużego przedsięwzięcia, któremu przyświecają trzy cele „towarzyszyć, służyć, wstawiać się„, był o. Grzegorz Bochenek SJ, obecnie Prezes Zarządu Fundacji. Struktury Jezuickiej Służby Uchodźcom (JRS Poland) działają obecne w czterech polskich miastach: Warszawie, Poznaniu, Gdyni i Nowym Sączu. Główną siedzibą jest Warszawa.
Poniżej publikujemy fragmenty wypowiedzi pani Sylwii z opublikowanego wywiadu:
Siedziba w Warszawie jest dość oczywista, była to po prostu kontynuacja naszych wcześniejszych działań. Gdynia została wybrana z powodu istniejącej już tam prywatnej szkoły jezuickiej oraz możliwości udostępnienia noclegów dla osób z doświadczeniem uchodźczym z Ukrainy, w tym dla osób z niepełnosprawnością. Pospolite ruszenie jezuitów w tym miejscu sprawiło, że zaczęto organizować kursy języka polskiego, pomoc prawną i spotkania integracyjne. Tak powstało biuro JRS Polska w Gdyni. Z kolei w Poznaniu działała jezuicka Fundacja „Vinea”, specjalizująca się w pomocy psychologicznej, współpracująca na tym polu z jedną z parafii prawosławnych. Dlatego postanowiliśmy, że nasze działania w Poznaniu będą skoncentrowane głównie właśnie na udzielaniu pomocy psychologicznej. Prowadzone są tam terapie dla dorosłych i dzieci z Ukrainy. Udzielają ich specjaliści polscy i ukraińscy. Nowy Sącz, ze względu na swoje położenie geograficzne najbliżej granicy z Ukrainą, jest miejscem koordynowanym przez Ukraińców dla Ukraińców. Placówka również powstała przy jezuickiej parafii ze względu na bardzo duże zapotrzebowanie społeczności ukraińskiej na organizowanie się, stworzenie bezpiecznego miejsca dla dzieci i dorosłych z doświadczeniem traum wojennych. JRS w Nowym Sączu (na zdjęciu powyżej) organizuje lekcje języka polskiego i angielskiego, kluby konwersacyjne, spotkania art-terapeutyczne dla dzieci oraz wydarzenia integracyjne i wiele innych – mówi Sylwia Jankowska.
JRS Poland specjalizuje się w organizowaniu kursów języka polskiego dla migrantów, które trwają od 3 do 6 miesięcy. Ten czas pozwala na wzajemne poznanie się, a my widzimy, że te osoby zaczynają stopniowo wyrażać chęć uczestnictwa także w innych organizowanych przez nas zajęciach. Zaczynają się też otwierać i opowiadać o swoim życiu i problemach, o tym, skąd są i czego potrzebują. Kurs językowy jest zatem swoistym wejściem do nas, a nam umożliwia udzielenie pomocy w innych sprawach, np. w poszukiwaniu pracy. Nie jesteśmy pośrednikami w znalezieniu zatrudnienia, ale oferujemy zajęcia z doradcą zawodowym, który w indywidualnej pracy wspiera potrzebujących w budowaniu własnej wartości oraz w szukaniu pracy adekwatnej do umiejętności.
Są też zajęcia konwersacyjne prowadzone przez naszych wolontariuszy dla osób, które ukończyły kurs językowy i chcą udoskonalić umiejętności posługiwania się językiem polskim. Te zajęcia umożliwiają większą integrację wśród naszych przyjaciół i wolontariuszy, aby mieli dobry kontakt z Polakami i dobrze czuli się w naszym społeczeństwie. Kursy są prowadzone przez nauczycieli języka polskiego jako języka obcego. To są wykwalifikowani pedagodzy, którzy wcześniej byli naszymi wolontariuszami, a dziś są pracownikami etatowymi. Nie jesteśmy szkołą językową, więc nie wydajemy certyfikatów po zakończeniu kursu, które można by traktować np. jako oficjalne dokumenty przy ubieganiu się o obywatelstwo, ale oferujemy dyplomy ukończenia zajęć.
Oprócz uchodźców z Ukrainy uczestnikami kursów są osoby z Syrii, Egiptu, Konga, Etiopii, Erytrei, Indii, Pakistanu, Afganistanu, Iranu, Iraku, Jemenu, Wietnamu i wielu innych krajów, ale też z Białorusi.
Centrum JRS Polska działa przy ul. Rakowieckiej 61 w Warszawie w godz. 10.00-18.00. Każdy może przyjść, napić się kawy, porozmawiać w domowej atmosferze i bez żadnej presji. W takiej rozmowie najczęściej okazuje się, czego dana osoba potrzebuje. Jeśli chodzi o wsparcie psychologiczne, to w każdą sobotę spotyka się np. grupa kobiet, prowadzona przez psycholożkę z Ukrainy. Jeśli jest to grupa młodych osób potrzebujących kontaktu z rówieśnikami, to prowadzimy grupy młodzieżowe na kursach języka polskiego, do młodych skierowane są też coczwartkowe spotkania prowadzone przez młodzież ze wsparciem Sebastiana, scholastyka z Kolegium Jezuickiego, jest gra w gry planszowe, są wyjścia do kina.
Dyrektorka warszawskiego biura JRS Poland zapytana o uchodźców, którzy trafiają do Polski poprzez granicę z Białorusią, odpowiada:
Uchodźcy z Ukrainy mają o wiele łatwiejszy dostęp do całej pomocy, w porównaniu z osobami starającymi się o ochronę międzynarodową, które przekraczają granicę białoruską – od przejścia przez granicę aż po rozpoczęcie normalnego funkcjonowania w naszym kraju. Łatwiej mogą zalegalizować swój pobyt w Polsce. Mają lepszy dostęp do nauki języka, a co za tym idzie, do znalezienia pracy. Inni takiego dostępu nie mają, nie są w takim samym stopniu uprzywilejowani, aby uzyskać prawo pobytu w Polsce. Jednak największym wyzwaniem dla wszystkich obcokrajowców w procedurze starania się o ochronę międzynarodową jest nieznajomość prawa. Dotyczy to m.in. prawa pobytu, ale również prawa na rynku pracy lub prawa do skorzystania z programu integracyjnego po otrzymaniu decyzji o pobycie. Wiele osób jest zagubionych i kiedy trafiają do ośrodków recepcyjnych, nie orientują się, w jakiej sytuacji prawnej obecnie się znajdują.
Przed wybuchem wojny w Ukrainie nasi pracownicy brali udział w działaniach Grupy Granica jako prawnicy. Wraz z naszymi wolontariuszami organizowaliśmy zbiórki materialne. Kilka osób pojechało na granicę pomagać w punktach interwencyjnych. Grupa wolontariuszy zaangażowała się w pomoc w ośrodku recepcyjnym w Lininie, gdzie do grudnia ubiegłego roku wraz z Caritas regularnie jeździliśmy, aby towarzyszyć osobom czekającym na uregulowanie swojego statusu w Polsce. Organizowaliśmy zajęcia dla dzieci oraz różnego rodzaju zbiórki i wsparcie prawne.
To zaangażowanie się skończyło wraz z wybuchem wojny w Ukrainie, gdyż nasza pomoc została skierowana na granicę polsko-ukraińską. Obecnie nasza rola na granicy polsko-białoruskiej jest zminimalizowana do działań w zakresie rzecznictwa dotyczącego prawa do złożenia wniosku o ochronę międzynarodową w Polsce oraz nielegalnych push-backów. Chcemy o tym mówić. Chcemy, aby wiedza na ten temat była poszerzana, a ludzie byli świadomi tego, co na tej granicy się dzieje, jakie są konsekwencje tej sytuacji oraz jak możemy tym ludziom pomóc.
Czy polskie społeczeństwo już zmęczyło się pomaganiem uchodźcom z Ukrainy?
Myślę, że zmęczenie jest widoczne i entuzjazm niesienia pomocy w porównaniu z rokiem ubiegłym już opadł. Dużo osób jest zmęczonych słuchaniem o wojnie i nieustannym pomaganiem potrzebującym. Już na początku, gdy zaczęło się pospolite ruszenie wsparcia, co było cudownym zjawiskiem, mówiło się o tym, aby oszczędzać siły i nie dawać z siebie wszystkiego naraz, nie działać pod wpływem impulsu, bo tak duży entuzjazm zmieni się w duży spadek energii działania.
Wydaje mi się, że teraz najwięcej wysiłku będziemy wkładać […] w integrację uchodźców ze społeczeństwem polskim, ale przede wszystkim w rzecznictwo dotyczące godnego dostępu do mieszkań dla uchodźców, ale i dla Polaków, bo przy dzisiejszych cenach wynajmu jest o to trudno.
Drugą sprawą, na której chcielibyśmy się skupić, jest dostęp do rynku pracy, bo może się wydawać, że nie jest ciężko ją znaleźć w Warszawie lub innych dużych miastach, ale niestety obcokrajowcy – to dotyczy także uchodźców innych niż z Ukrainy – spotykają się z bardzo dużą dyskryminacją w tym obszarze. Wielu pracodawców nie wie, że mogą na podstawie konkretnych dokumentów ich zatrudnić. Chodzi tu także o kwestię nostryfikacji dyplomów nabytych w ojczystym kraju, dzięki czemu obcokrajowcy mogą ubiegać się łatwiej o pracę w Polsce. Bardzo długo czeka się na wydanie takiej zgody, do tego trzeba ukończyć kurs języka polskiego dotyczący danej specjalizacji, co też zajmuje czas. Sporo osób traci wówczas motywację, ale dochodzą do tego także różnice kulturowe, niska znajomość języka polskiego. Wkrada się wówczas u tych osób swego rodzaju stagnacja. Ludziom, którzy na Ukrainie mieli wysokie kwalifikacje, a w Polsce muszą pracować na niższych stanowiskach, ciężko jest się z tą sytuacją oswoić. Dlatego wielu z nich w ogóle nie podejmuje pracy, bo czeka aż dostanie pracę w wyuczonym zawodzie.
Cały wywiad można przeczytać na stronie EKAI.
Fotos: JRS Poland