Innocenzo Gargano określa przyjście Jezusa do rodzinnego miasta łacińskim terminem adventus. Słowo to oznaczało nawiedzenie miasta przez jakieś bóstwo, przybycie cesarza albo innego władcy na prowincję. Taka wizyta wiązała się zazwyczaj z niecierpliwym oczekiwaniem i długimi przygotowaniami oraz towarzyszącym jej podekscytowaniem. Cała społeczność prowincjonalna starała się zrobić na dostojnym gościu jak najlepsze wrażenie. Pewną analogię można dostrzec dziś w pielgrzymkach papieża.

Społeczność Nazaretu zapewne oczekiwała z napięciem na Jezusa. Głosił On Słowo i był już uznanym nauczycielem. „Kiedy więc przybywa do swojego miasteczka i spotyka znajomych, jest wewnętrznie wzruszony i zastanawia się: co oni o mnie powiedzą, jak mnie przyjmą? A ludzie są przede wszystkim chyba ciekawi, także trochę wyrafinowani: «Jakie odniesiemy korzyści ze sławy tego człowieka, który stał się wielką postacią w skali kraju i nam jakoś przysparza splendoru (wszyscy nazywają Go przecież Jezusem z Nazaretu)»? Możemy też zrozumieć radość i niepokój Maryi: «Jak zostanie przyjęty? Co ludzie będą mówić o moim Synu?». A później oczekiwania rówieśników, którzy wcześniej nie dopatrzyli się w Jezusie niczego szczególnego. ” (C.M. Martini).

Wydaje się, że Jezus spędził w Nazarecie przynajmniej kilka dni. „W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi” (Łk 4,16). Szabat spędzano na modlitwie i wypoczynku. W tym dniu nawiedzano synagogi, gdzie słuchano Pism i ich objaśnienia. Jezus jako pobożny i prawowity Żyd stosował się do zwyczajów Prawa. Począwszy od dwunastego roku życia uczestniczył systematycznie w liturgii synagogalnej i świątynnej.

Liturgia w synagodze miała określony schemat. Najpierw odczytywano Szema Israel, następnie wypowiadano osiemnaście błogosławieństw, czytano fragment Tory i fragment pism prorockich, po czym następowało pouczenie, rodzaj homilii. „Obecnie w synagodze obowiązuje zwyczaj odczytywania całej Tory (czyli Pięcioksięgu) w ciągu roku; kolejne jej ustępy po kilka rozdziałów, czyta się w poniedziałkowe, czwartkowe i szabbatowe poranki, kończąc i zaczynając całość od nowa w dzień Simchat-Tora („Radość z Tory”), przypadający na koniec Sukkot. W dawniejszych wiekach odczytywanie całej Tory zajmowało trzy lata. Jest także drugie czytanie zwane haftarą („podsumowanie”). Składa się ono z ustępów Proroków i z Pism” (D. Stern).

Jezus wraz z innymi uczestnikami liturgii wysłuchał uroczyście odczytanego przez lektora tekstu. Zwyczaj nakazywał, by był on człowiekiem wykształconym. Następnie podano Mu zwój księgi. Księgi święte były otaczane wielkim szacunkiem. „Na przykład ich kopie wolno było sporządzać tylko na pergaminie i za pomocą gęsiego pióra. (…) Pergamin był nawinięty na dwa drążki zakończone po obu stronach elementami w kształcie dysku. Futerały na zwoje wykonywano z aksamitu lub jedwabiu i wyposażano w srebrną «rączkę», pomagającą w odczytywaniu Pisma bez dotykania go. Zwoje były przechowywane w szafach zwanych «świętymi arkami», stojących w widocznym miejscu synagogi. Gdy z arki wyjmowano zwój, wszyscy podnosili się ze swoich miejsc, a na znak szacunku zdejmowano zawieszoną na niej zasłonę” (F. Fernandez-Carvajal).

Nie wiadomo, który urywek Tory został odczytany w synagodze w obecności Jezusa. Zazwyczaj czynił to lektor wskazany przez przełożonego synagogi lub ochotnicy. Następnie Jezus został poproszony, aby odczytać fragment Pism (w języku hebrajskim, a następnie aramejskim). „Urywek dobierano zgodnie z ustalonym porządkiem bądź też stosownie do natchnienia chwili” (I. Gargano). Jezus „rozwinąwszy księgę, znalazł miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana” (Łk 4,17-19).

Jezus pozwolił, aby cisza nabrzmiała. Gdy osiągnęła punkt szczytowy, wstał, aby wygłosić homilię. „Zazwyczaj była ona w istocie swoistą parafrazą tekstu, to znaczy ktoś wyznaczony do tłumaczenia (ponieważ klasyczny język hebrajski znali już tylko nieliczni) dokonywał przekładu tekstu odczytanego w języku klasycznym na język potoczny (takie tłumaczenie było określane mianem «Targumu»). Jednak podczas przekładu dołączał on krótkie dodatki albo pomijał jakieś niewielkie fragmenty, aby móc zwrócić uwagę na określone problemy wspólnoty bądź udzielić konkretnych odpowiedzi na specyficzne sytuacje we wspólnocie. W rzeczywistości taki «Targum» stawał się zarazem tłumaczeniem i zaktualizowaną interpretacją, która jest daleką antenatką homilii w dzisiejszym rozumieniu” (I. Gargano).

Słowa Jezusa wzbudziły aplauz. „A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym łaski słowom, które płynęły z ust Jego” (Łk 4,22). „Nie jest to zdumienie kogoś, kto zgadza się z tego rodzaju lekturą, lecz raczej kogoś, kto utwierdza się w swoich wątpliwościach. Za kogo uważa się ten człowiek”? (I. Gargano). Słuchacze znali Go od dzieciństwa jako zwyczajnego chłopca, później mężczyznę, jednego z nich. Dziwili się więc Jego mądrości i wdziękowi. Dziwili się również sposobowi interpretacji tekstów prorockich. Jezus, zamiast kary dla Rzymian i wrogów, obwieszczał przebaczenie i miłosierdzie Boga. Największe zdziwienie wzbudziły zapewne słowa o czasach ostatecznych, które rozpoczęły się wraz z posługą Jezusa.

W pewnym momencie nastąpiła zmiana frontu. Zdziwienie przeszło w stan krytyki i dezaprobaty. „I mówili: Czy nie jest to syn Józefa?” (Łk 4,22). W sercach Nazaretan zrodziła się zazdrość i poczucie zawodu. Przecież mógł dzięki cudom wsławić rodzinne miasto; stać się źródłem profitów, a może i zamożności jego mieszkańców. Dlaczego tego nie uczynił? Kimże On jest? Przecież to zwykły cieśla, którego znają od dzieciństwa: „Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także jego siostry?” (Mk 6,3). Jezus został „zakwalifikowany i zaszufladkowany, wydano o Nim tępą, mierną i obraźliwą opinię, która świadczy o tym, że Go nie zrozumiano i nie poznano się na Nim, opinię, która nie dopuszcza do siebie prawdy. (…) Ludzie nie mogą uwierzyć że wielki i potężny Bóg posługuje się słabymi i biednymi. To jest właśnie zwątpienie, które przeciwstawia się Ewangelii. Bóg nie może działać za pośrednictwem biednych, pokornych, prostych i niepozornych. Działanie Boga musi być przecież inne. W ludzkich osądach przejawia się niewiedza o Bogu, a nawet ateizm ukryty gdzieś w głębi serca, niezrozumienie, jaki naprawdę jest Bóg, oraz chęć szacowania Go własną miarą” (C.M. Martini).

Jezus przejrzał myśli swoich współziomków. Zwerbalizował ich oczekiwania i nadzieje: „Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu, w swojej ojczyźnie, tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum. I dodał: Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie” (Łk 4,23-24). Nazaretańczycy pragną, by Jezus wykazał się wobec nich. Być może chcą Nim manipulować i wykorzystywać do własnych intratnych interesów. Sukces Jezusa mógłby nobilitować zamknięte środowisko Nazaretu, skupione na pracy i handlu. „Tymczasem prorok, który jest pełen Ducha Świętego, nie pozwala się wykorzystywać nawet wówczas, gdy tego rodzaju instrumentalizacja owiana jest uczuciem, troską, podkreśleniem patriotycznego ducha i miłości ojczyzny. Prorok jest wolny również od tego. Z tego względu prorok nie jest przyjmowany w ojczyźnie. Autentyczność proroka leży bowiem w tej jego wolności, którą potrafi on udowodnić także wobec możnych oraz krewnych i przyjaciół” (I. Gargano).

Ewangelista Łukasz kończy scenę pierwszego wystąpienia Jezusa w Nazarecie Jego odtrąceniem (w rzeczywistości miało ono miejsce w późniejszym czasie). Mieszkańcy Nazaretu pozostali głusi na słowa Jezusa. Wpadli w szał, wyprowadzili Go na jedno z urwisk w pobliżu synagogi, aby Go strącić. Nazaret stał się zapowiedzią przyszłych wydarzeń na Golgocie.

Jezus mocny Duchem Świętym, oddalił się. „Czy to dlatego, że Pan Go ukrył (por. Jr 36,26), czy też Jego postawa uciszyła tłum, czy jego rodacy nagle sobie uświadomili, że chcą zabić jednego ze swoich, Jezus bez szwanku przechodzi przez tłum – Jego godzina jeszcze nie nadeszła” (C. Keener). Wyrzucenie Jezusa z Nazaretu było wielkim bólem dla Jego Matki i rozczarowaniem dla bliskich i uczniów. Paradoksalnie wydawało się klęską, porażką Jezusa. W rzeczywistości zrodziło ogromne owoce. Jezus opuścił Nazaret, aby dalej działać w mocy Ducha, okazywać swoją mesjańską moc i nieść ładunek miłości w inne miejsca. Dzięki temu przekroczył ramy lokalnego proroka, a jego misja nabrała wymiaru uniwersalnego.

Incydent w Nazarecie uczy, że słowo Boże „jest wolne i jest dla wszystkich; nikt nie może powstrzymać Słowa albo je warunkować; nikt nie może domagać się, żeby tak a tak zostało przekazane, nikt nie może od niego oczekiwać takiej czy innej korzyści. To słowo dla wszystkich, i w razie konieczności przełamie granice, żeby wszystkich dosięgnąć. Dlatego też Słowo Boże nie zawsze będzie się podobać, nie będzie głoszone dla poklasku, lecz może wprowadzić w zakłopotanie” (C.M. Martini). Może zostać odrzucone i zdeptane, jak w Nazarecie, ale może również przynieść stokrotne owoce (por. Łk 8,4nn).

Pytania do refleksji:

  • Kogo uważasz za niezwykłego gościa? Jak przeżywasz spotkania z nim? Jakie nadzieje z nim wiążesz?
  • Jakie są twoje najpiękniejsze chwile związane z nabożeństwami kościelnymi? Które liturgie wspominasz z nostalgią?
  • Jak przeżywasz publiczne wystąpienia?
  • W kim są najczęściej utkwione twoje oczy?
  • Co sądzisz o współczesnych homiliach? Które przemawiają do ciebie najbardziej?
  • Które słowa Jezusa wywołują twój aplauz? Dlaczego? Które słowa Jezusa dziwią cię?
  • Czy nie zamykasz Boga w swoich schematach myślowych?
  • Czy twoje słowa niepokoją twórczo czy raczej „usypiają”?
  • Jak przyjmujesz prowokacje?
  • W jaki sposób przeżywasz sytuacje odrzucenia i niezrozumienia?
  • Czy nie próbujesz manipulować słowem Boga?

Fragment książki: „Rabbi z Nazaretu”, WAM 2022