Święty Łukasz rozpoczyna opis narodzin Jezusa w sposób patetyczny: „Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania” (Łk 2,6). Stwierdzenie to zakłada, że Maryja z Józefem przebywali już w Betlejem, być może u krewnych Józefa. Niekoniecznie więc Maryja urodziła Syna tuż po przekroczeniu bram miasta. „Pierwsze świadectwa na temat dnia, w którym narodził się Jezus daje nam w sposób wyraźny Klemens Aleksandryjski. Jedne mówią o kwietniu, mniej więcej o wiośnie, inne o sierpniu. Nie ma natomiast żadnej wzmianki o naszym 25 grudnia, który został wybrany przez Kościół, aby powiązać narodziny Jezusa z zimowym przesileniem. Nie znamy więc ani roku, ani miesiąca, ani dnia, ani godziny: wszystko jest tajemnicą, ale fakt jest faktem” (I. Gargano).
Łukasz zaznacza jedynie, że nadszedł czas, wypełniły się dni. W ten sposób nie określa czasu ani przemijania, ale wskazuje na doniosłość wydarzenia, które właśnie następuje, i sposób, w jaki Bóg realizuje swój plan. Wypełniły się dni zapowiadane przez proroków i oczekiwane z tęsknotą przez Izraela i wszystkich pobożnych ludzi. Nadeszła pełnia czasów, w której Mesjasz przyszedł na ziemię.
To największe wydarzenie w dziejach świata Ewangelista opisuje w sposób stosunkowo lapidarny: „Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie” (Łk 2,7). Jezus nazwany jest przez Łukasza „pierworodnym”. Nie oznacza to, iż Maryja urodziła inne dzieci, a Jezus posiadał rodzeństwo. „Pierworodne jest pierwsze dziecko nawet wtedy, kiedy się okaże jedynakiem. Autorzy natchnieni zwykli w podobnych wypadkach abstrahować od spraw dalszego potomstwa. Chodzi im jedynie o podkreślenie, że nowo narodzone dziecię jest własnością Boga” (K. Romaniuk).
Święty Paweł podkreśla, że Jezus jest pierworodnym nie tylko ze względu na godność i przywileje pierworodnego syna, ale również dlatego, że poprzez swoje zmartwychwstanie zapoczątkowuje nową ludzkość (por. Rz 8,29; Kol 1,15-18). Papież Benedykt XVI wyjaśnia: „Pojęcie pierworództwa nabiera wymiaru kosmicznego. Chrystus, Syn wcielony, jest, można by powiedzieć, pierwszą ideą Boga i uprzedza wszystkie stworzenia, które zaistnieją ze względu na Niego i przez Niego. Dlatego jest początkiem i celem nowego stworzenia zapoczątkowanego wraz ze zmartwychwstaniem”.
Maryja powiła Syna. To stwierdzenie rodzi problemy i pytania o sposób narodzin. Stara tradycja chrześcijańska przyjmuje cudowne narodziny Jezusa, wykluczając bóle porodowe. Efrem Syryjczyk (IV wiek) stwierdza między innymi: „Jakże byłoby możliwe, aby (…) porodziła w bólach, na obraz pierwszego przekleństwa? Jeśli Maryja była «błogosławiona między niewiastami» (Łk 1,42), to musiała być od początku uwolniona od przekleństwa, i od rodzenia dzieci wśród bólów i przekleństw” (cyt. za P. Brant). W podobnym duchu wypowiadają się ojcowie Wschodu i Zachodu, nawiązując do proroka Izajasza: „Zanim odczuła skurcze porodu, powiła dziecię, zanim nadeszły jej bóle, urodziła chłopca. Kto słyszał coś podobnego? Kto widział takie jak te rzeczy?” (Iz 66,7-8). „Kościół w każdym razie podkreśla, że Jezus narodził się jak wszystkie inne dzieci, tak więc musiał zostać obmyty. Pewnych intelektualistów chrześcijańskich obrzydzeniem napełniała myśl, że Syn Boży mógł się narodzić ubrudzony krwią jak wszystkie inne dzieci, lecz Kościół nigdy nie zmienił stanowiska w tej kwestii” (I. Gargano). Nie zmienia to faktu, że Maryja jest dziewicą przed porodem, w trakcie i po nim (ante partum, in partu, post partum). Kościół wschodni wyraża to symbolicznie poprzez trzy gwiazdy na welonie lub płaszczu Maryi malowane na ikonach.
Po porodzie Maryja owinęła Niemowlę w pieluchy. „Na starożytnym Wschodzie owijano nowo narodzone dziecko w dwa kawałki miękkiej tkaniny: oddzielnie głowę i pozostałe ciało. (…) Owinięcie nowo narodzonego w coś miękkiego, co mu zapewnia ciepło i ochronę, jest wyrazem troski matki o swoje kruche i wrażliwe na dotyk dziecko, aby nie cierpiało zimna i by można było je przenosić bezpiecznie z miejsca na miejsce” (F. Mickiewicz). Tak pokorne początki Jezusa na ziemi odwołują do innego syna z dynastii Dawidowej – Salomona: „Owinięto mnie w pieluszki i pielęgnowano troskliwie” (Mdr 7,4 wg Biblii Poznańskiej). Gest owinięcia w pieluchy wyraża troskliwość, opiekę, ale również prawne uznanie dziecka. „W realiach rzymskich, kiedy rodziło się dziecko, pater familias, czyli mąż kobiety musiał wziąć je na ręce i unieść ku niebu. Tylko dzięki temu noworodek był uznawany za jego dziecko i uzyskiwał wszystkie prawa, jakich udzielał mu pater familias. Jeśli mężczyzna nie brał dziecka na ręce i nie unosił ku niebu, stawało się niczyje, i niestety, często było «wystawiane» poza dom, zdane na swój los. Bycie owiniętym w pieluszki oznacza zatem, że to dziecko zostało przyjęte, uznane ze wszystkim, co mu się należy i co towarzyszy narodzinom prawowitego dziecka” (I. Gargano).
W tradycji chrześcijańskiej obraz ten połączono z wydarzeniami paschalnymi. Owinięcie Dziecka w pieluchy i położenie w żłobie nawiązuje do całunu, którym owinięto ciało Jezusa przed złożeniem go w grobie. W ten sposób narodzenie Jezusa zostaje powiązane z Paschą. Jest zapowiedzią Jego śmierci i zmartwychwstania.
Po wykonanych zapewne z wielką czułością i miłością zabiegach higienicznych Maryja złożyła Niemowlę w żłobie. „Użyty tu termin fatne może oznaczać «zagrodę», do której zapędza się trzodę, albo «żłób», pewien rodzaj kosza bądź też zagłębienie wykute w grocie. Połączony z nim czasownik aneklinen («położyła») pozwala sądzić, że chodzi o to drugie znaczenie” (F. Mickiewicz). Innocento Gargano sądzi, że chodzi tutaj o bardzo rozpowszechniony w basenie Morza Śródziemnego rodzaj przenośnego kosza, albo podwójnej torby, którą zakładano na grzbiet osła czy wielbłąda w ten sposób, że zwisała ona po jego obydwu stronach. Z jednej strony torby wkładano narzędzia, a do drugiej żywność, przede wszystkim chleb. Jezus rodzi się (używając tej interpretacji) w koszyku bądź torbie przeznaczonej do przechowywania chleba. Rodzi się w Betlejem, czyli w „Domu chleba”, w „piekarni”. Jest to piękny symbol. Jezus rodzi się jak pachnący chleb, przygotowany do spożycia, aby stać się pokarmem dla ludzi. Przychodzi jak manna z nieba, podarowana na utrzymanie ubogiego; jak Ten, który się dzieli, wydaje, by swą ofiarą przynieść pokój i zbawienie światu, jak o tym później sam powiedział: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane” (Łk 22,19); „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,51). Na podobną symbolikę żłobu wskazywał już święty Augustyn. Żłób to miejsce, które zawiera pokarm dla zwierząt. Teraz leży w nim Ten, który jest prawdziwym duchowym pokarmem, umożliwiającym realizację człowieczeństwa i gwarantującym życie wieczne. Żłób wskazuje więc na stół Pański i Eucharystię. Jest ołtarzem ofiarnym, na którym spoczywa odwieczne Słowo Boga, które jest „od samego początku Darem ofiarnym” (Benedykt XVI).
Tradycyjne wyobrażenia szopki wskazują na jeszcze innych świadków narodzenia Jezusa – osła i woła. Nie jest to tylko wyraz ludowej pobożności, lecz także aluzja do tekstów biblijnych. Prorok Izajasz z bólem stwierdza: „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela; Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie” (Iz 1,3). Z kolei prorok Habakuk głosi: „Pośród dwu zwierząt się objawisz; gdy lata będą bliskie, będziesz znany; pojawisz się, kiedy czas już nadejdzie” (wersja grecka). „Przez dwie istoty żyjące należy oczywiście rozumieć dwóch cherubów, którzy zgodnie z Wj 25,18-20 na przebłagalni Arki Przymierza ukazują i jednocześnie ukrywają tajemniczą obecność Boga. Dlatego żłób staje się jakby Arką Przymierza, w której tajemnie strzeżony Bóg jest między ludźmi i przed którą dla «wołu i osła», dla ludzkości złożonej z Żydów i pogan, nadeszła godzina poznania Boga” (Benedykt XVI). Ojcowie starożytni widzą tutaj jeszcze inny symbol – obraz grzechu. Człowiek powraca doń, jak bydło do żłobu. „Grzech zawsze w jakimś sensie nas zezwierzęca. Mimo to ciągle do niego wracamy. Odchodzimy od źródła życia i piękna, a czepiamy się wszystkiego, co choćby trochę zaspokoi nasze zmysły, co ugasi namiętności, zaspokoi głód przyjemności, by móc zapomnieć na chwilę o leku przed śmiercią” (K. Wons).
A jak przeżywali narodziny Jezusa Jego przybrani rodzice? Możemy sobie tylko wyobrażać, tak jak czyni to na przykład jezuita, Bernard Martelet: „W stajni, bez światła, bez śpiewających aniołów, wszystko jest ciszą i skupieniem. Nic nie powiedziano o pocałunkach, którymi Józef i Maryja z pewnością obsypywali tego Noworodka. Jeżeli każda matka podziwia swoje dziecko do tego stopnia, iż je uwielbia, co powiemy o Maryi! Ta noc pierwszych Świąt Bożego Narodzenia pełna była intymności i wiary. Z pewnością Maryja i Józef rzucali luźne uwagi, ale więcej było przepełnionego miłością i wdzięcznością milczenia. Kiedy Józef i Maryja w uniesieniu czuwali przy Dziecku, w ich sercach rozbrzmiewały fragmenty Pisma: «Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju» (Iz 9,5). I jeszcze: «Tyś najpiękniejszy z synów ludzkich, wdzięk rozlał się na twoich wargach: przeto pobłogosławił tobie Bóg na wieki» (Ps 45,3). I tak mijały cudowne godziny”. W Betlejem Maryja z Józefem przeżywali bolesne i radosne chwile. Doświadczali cierpienia związanego ze skrajnym ubóstwem, brakiem właściwych warunków sanitarnych dla poczęcia dziecka, odrzuceniem i niezrozumieniem, lecz te trudne doświadczenia kompensowała im radość z bliskości Syna Bożego.
Sposób przyjścia Syna Bożego na świat uderza niezwykłą prostotą. Brakuje w nim jakiegokolwiek patosu i cudowności. Kontrastuje z oczekiwaniami Izraelitów i przepowiedniami proroków. Jezus nie przychodzi w mocy, potędze, nie zatrważa, nie budzi grozy. Przychodzi w słabości, w sposób bardzo „ludzki”, zachęcający i otwarty dla każdego. Objawia siebie w tym, co na ziemi jest najpiękniejsze – w prostocie, niewinności, bezradności i bezbronności dziecka. Rodzi się jak człowiek najuboższy, dzieli nasz los, a równocześnie ubogaca głębią, pięknem swej boskości, swego ducha: „będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby nas ubóstwem swoim ubogacić” (por. 2 Kor 8,9).
Pytania do refleksji:
Jak wyobrażasz sobie grotę betlejemską?
Którą szopkę wspominasz z największym sentymentem? Dlaczego?
Czy możesz wyobrazić sobie noc Bożego Narodzenia? Jakie myśli i uczucia mogły towarzyszyć wówczas Maryi i Józefowi?
Czy Jezus jest dla ciebie „chlebem życia”? Jak wygląda twój udział w Eucharystii?
Który obraz Boga jest ci bliższy: potęgi, mocy, triumfu czy pokory, słabości, miłości?
Jakie skojarzenia budzi w tobie niemowlę?
Czy znak prostoty i pokory Boga przemawia dziś do ciebie? Czy nie gorszysz się pokorą Boga?
W jaki sposób Jezus cię ubogaca?