„O tym, co dobre w Kościele”. Tak brzmi podtytuł artykułu, w którym rozmawiają na łamach świątecznego wydania Gazety Wyborczej dwaj antyklerykałowie: Artur Nowak i były jezuita Stanisław Obirek.

Doświadczenie byłego jezuity z lat dzieciństwa było bardzo pozytywne. Nie wspomina „religii jako opresyjnej czy ograniczającej. Przeciwnie, to był świat, w którym czułem się dobrze i bezpiecznie”. Wstępując do zakonu jezuitów szukał wspólnoty i jak zwierza się w rozmowie, nigdy jej tam nie znalazł. Nota bene, chętnie usłyszałbym od niego osobiście, jak sobie wyobrażał wspólnotę i czego mu brakowało, bo miał w zakonie i życzliwość współbraci i możliwość rozwoju większą niż wielu innych.

„Jezuici spoza Polski uświadomili mi, że moje wyobrażenia i marzenia o Kościele wcale nie były wygórowane – mówi Obirek – i gdyby nie długi pontyfikat Jana Pawła II, miały szansę się spełnić”. Krytykuje ówczesnego papieża, który według niego, swoim zdeterminowanym konserwatyzmem doprowadził do tego, że księża dla kariery rezygnowali z własnych przekonań. Czyżby Obirek też z nich musiał zrezygnować, by zostać Rektorem Kolegium Jezuitów z nominacji ówczesnego Przełożonego Generalnego? Twierdzi, że tylko dzięki jezuitom spoza Polski, niezależnie myślącym, chciał pozostać w zakonie. „Choćby po to, żeby walczyć i rozwijać demokratyczne intuicje Soboru Watykańskiego II. I dlatego, chociaż w końcu znalazłem zbawienie poza Kościołem, patrzę na Kościół Franciszka z nową nadzieją”.

Oprócz tej końcowej nadziei, trudno w wypowiedzi Stanisława Obirka znaleźć to dobro, o którym mówi krótki wstęp do rozmowy, a przecież go doświadczał przez wiele lat przy różnych okazjach. Szkoda, że tak łatwo zapomina o tym, co otrzymał i że tak trudno mu uwolnić się od przykrych doświadczeń, których było przecież niewiele.

Wojciech Żmudziński SJ

Źródło: „Wolna Sobota” (dodatek do Gazety Wyborczej, 23-26 grudnia 2023), s. 4-5.