W pierwszy dzień Nowego Roku Kościół przynosi nam w liturgii obraz z Betlejem. Widzimy Maryję, Józefa, Dziecko i pasterzy. Uderza w tej scenie wielki kontrast między misterium, tajemnicą a zwyczajnością, pokorą i ubóstwem, w jakim Bóg przychodzi na świat.
Uderza też kontrast w sposobie adoracji Jezusa. Pasterze radują się, wielbią Boga, dzielą się z innymi radosną nowiną. Inaczej adoruje Maryja. W Maryi jest niezwykły spokój i cisza. Maryja w milczeniu rozważa wielkie dzieła Boże. Św. Łukasz pisze: Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. Maryja wrzucała wszystkie fakty, wydarzenia życia do swego serca i medytowała nad nimi, rozważała je, „kołysała” w sercu.
Pierwszy dzień Nowego Roku skłania do przyjęcia tych dwu postaw. Postawy pasterzy – radości i wdzięczności Bogu za miniony rok, i postawy Maryi – zajrzenia w głąb serca, zobaczenia, jakie fakty wydarzenia wrzuciliśmy do swego serca w minionym roku.
W życiu wewnętrznym, duchowym rządzą inne prawa niż w życiu biologicznym. W życiu biologicznym z każdym rokiem starzejemy się. Z każdym rokiem zbliżamy się do kresu naszego życia. Wraz z wiekiem organizm wyniszcza się, obumiera i zmierza ku śmierci.
W życiu duchowym jest inaczej. W życiu wewnętrznym wraz z wiekiem młodniejemy, dojrzewamy do dziecięctwa Bożego, stajemy się bardziej świadomi wielu spraw, wiele rzeczy lepiej rozumiemy, na wiele z nich inaczej patrzymy. Bardziej rozumiemy siebie i innych ludzi. Jest w nas więcej wolności, tolerancji wobec innych. Jesteśmy bliżej Boga. I może rację mają niektórzy mistrzowie duchowi, którzy mówią, że życie duchowe zaczyna się dopiero po pięćdziesiątce.
Jaki był miniony rok dla rozwoju naszego ducha? Niewątpliwie było wiele dobra i miłości, za którą dziękujemy Bogu. Ale czy staliśmy się dojrzalsi duchowo, bardziej święci?
Św. Augustyn napisał, że serce człowieka jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Bogu. Gdzie było, gdzie jest nasze serce? Czy spoczywa w Bogu? A może jest wewnętrznie rozszczepione, podzielone między Boga i bożki? A może tak dogłębnie nie odnalazło jeszcze Boga?
Minął rok. Czy wykorzystaliśmy kolejną szansę i łaskę Boga?
Być może stwierdzimy uczciwie, że miniony rok nie był dla nas zbyt owocny. Może zawiedliśmy Boga, siebie, bliskich. Może straciliśmy kolejną szansę.
Pierwszy dzień Nowego Roku wnosi jednak nową nadzieję. Wprawdzie nie jesteśmy w stanie zapomnieć czy zagłuszyć cierpienia, pustki czy zła, które przeżyliśmy, ale możemy w tym odkryć sens i wartość. W życiu duchowym nie ma miejsca dla rezygnacji. Dla człowieka, który zmierza do Boga żaden czas nie jest stracony. Nawet czas, po ludzku, najbardziej bezsensowny może być najdojrzalszy i prowadzić do głębokiej przemiany.
Na początku roku wielu z nas zadaje sobie również pytanie: jaki będzie Nowy Rok? Co wydarzy się w naszym życiu, w świecie?
Na to pytanie trudno do końca odpowiedzieć. Będzie wiele wydarzeń, które nie zależą od nas, na które nie mamy wpływu, których nie możemy zaplanować. Ale będą też wydarzenia, które zależą od nas, od naszej uczciwości, szczerości, wierności czy ofiarności.
Nowy Rok może być wyblakłą kopią poprzedniego roku. Może jednak być rzeczywiście nowy. To znaczy wypełniony naszą odpowiedzialnością i czynną obecnością. Rok, który zostawi ślad – nasz ślad.
W ten Nowy Rok weźmy w nasze ręce kalendarz. Dotknijmy ręką poszczególnych kartek z uczuciem czci. I uświadommy sobie, że z każdą z tych kartek związane są różne nadzieje. Przede wszystkim Pana Boga. Każdy dzień jest wyrazem nadziei, którą Bóg pokłada w nas. Ale także nadzieje innych wobec nas. Inni oczekują od nas dobra, serca. I wreszcie nadzieje nasze, osobiste.
Dziś, w pierwszy dzień roku oddajemy cześć Maryi, Bożej Rodzicielce. Maryja chce nam towarzyszyć na ścieżkach nowego roku. Idzie z nami, albo może poprzedza nas w naszej wędrówce.
Wchodząc w Nowy Rok zabierzmy z sobą ten obraz Bożej Rodzicielki Maryi pochylonej nad Dzieckiem, kontemplującej i rozważającej tajemnicę Słowa – tajemnicę Boga. Niech ten obraz towarzyszy naszemu życiu, niech wnosi w nasze życie pokój i nadzieję.
fot. Pixabay