„I dodał: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie». Potem mówił do wszystkich: «Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?” (Łk 9,22-25).

Ewangelia Łukasza przenosi nas do wiosek pod Cezareą Filipową. Były to tereny pogańskie, Jezus nie był tu dobrze znany, mógł poświecić się formacji uczniów. W tym miejscu Jezus po raz pierwszy wyraźnie zapowiada swoją śmierć i zmartwychwstanie. Jest to przełomowy moment, poprzez który rozpoczyna przygotowanie uczniów do objawienia krzyża i przeżycia kryzysu z nim związanego. Egzegeci nazywają go „kryzysem galilejskim”.

Zwróćmy uwagę na kontekst dzisiejszej Ewangelii. Apostołowie dopiero co usłyszeli, że Jezus jest Mesjaszem. Piotr wyznał Go w ich imieniu. Napełniło ich to radością, może dumą, że są tak blisko Mistrza. Przeżywają stan radości, uniesienia, pociechy duchowej. Wcześniej byli świadkami rozmnożenia chleba. Są pełni entuzjazmu, podziwu z czynów Jezusa, wychwalają potęgę Boga.

W takiej właśnie chwili Jezus przepowiada czekające Go niedługo wydarzenia krzyża i śmierci. Słowa Jezusa przywołują cierpienie i ból. Będzie wydany w ręce ludzi. Nie będzie miał władzy nad sobą. Inni zadecydują o Jego losie. Poniesie haniebną śmierć na krzyżu. Stanie się zgorszeniem. Wywoła kryzys nawet u najwierniejszych uczniów. Jezus przepowiada także własne zmartwychwstanie. Ale to słowo jest jeszcze niezrozumiałe dla uczniów.

Uległość Jezusa w czasie tych bolesnych wydarzeń wydaje się nie mieć granic. Dziś potwierdza ją także – choćby w Eucharystii. Codziennie wydaje się w ręce ludzi. Wystawia się na ryzyko różnych nadużyć.

Droga Jezusa jest drogą krzyża. Jezus podkreśla z naciskiem, że droga ucznia Jezusa jest również drogą krzyża. I dlatego uczeń oprócz miłości musi posiadać wielką odwagę. Alessandro Pronzato pisze, że to odróżnia prawdziwego ucznia od dezertera. Uczeń idzie całą drogą za Mistrzem i zawsze staje po Jego stronie. Dezerter chodzi z Nim tylko od czasu do czasu na przechadzki i w gruncie rzeczy załatwia własne interesy.

Jezus mówi również, że niesienie krzyża i cierpienie nie jest zarezerwowane na wyjątkowe okoliczności, albo na chwile ewentualnego męczeństwa. Krzyż trzeba nieść każdego dnia. Każdego dnia trzeba zapierać się siebie, pozwalać umierać egoizmowi i pysze, ogałacać się z egoistycznych pragnień, by jeszcze pełniej należeć do Chrystusa. Cierpienie jest integralną częścią naszej egzystencji.

Niektórzy usiłują wprawdzie podchodzić do życia „na wesoło”, kryją za maską swoje cierpienie. Ale jest to możliwe tylko do pewnego momentu. Tam, gdzie człowiek za wszelką cenę ukrywa cierpienie, zwykle jest ono głębsze i bardziej rozległe.

Jest takie przysłowie: jak trwoga, to do Boga. To przysłowie oddaje ważną prawdę naszego życia. Tak naprawdę nie potrafimy kochać Boga całkowicie bezinteresownie. Nasze pragnienie Boga jest zawsze w jakiejś mierze interesowne. Bez Jego obecności, miłości nie potrafimy prawdziwie żyć i kochać.

Również cierpienie staje się miejscem i czasem, w którym szukamy Boga. Każde cierpienie przeżywane w samotności, bez Jezusa niszczy nas. Staje się źródłem zgorzknienia i buntu przeciw sobie, bliźnim i przeciw Bogu.

Spojrzenie cierpieniu prosto w oczy rodzi w nas pragnienie Boga. Nasza słabość, małość, cierpienie, lęki i ból uświadamiają nam potrzebę miłości absolutnej, potrzebę uzdrowienia, potrzebę Boga.

Czy masz odwagę iść za Jezusem drogą krzyża?