Dnia 6 maja 2024 roku zmarł w Warszawie brat Bronisław Podsiadły, jezuita, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Rzymie, wszechstronnie wykształcony artysta malarz, grafik, rzeźbiarz, projektant wnętrz sakralnych oraz wyposażenia kaplic i kościołów, najbardziej znany z obrazów Jezusa Miłosiernego, których wykonał kilkadziesiąt. W czasie malowania jednego z nich, przedziwnym zbiegiem okoliczności spotkał p. Jadwigę Krypajtis, jedną z osób, które towarzyszyły siostrze Faustynie Kowalskiej w okresie jej pobytu w Wilnie, gdy odwiedzała malarza Eugeniusza Kazimirowskiego w jego pracowni, dzieląc się uwagami co do obrazu Jezusa Miłosiernego nad którym pracował. Oto zapis rozmowy, która miała wtedy miejsce i wywarła duży wpływ na jego twórczość.
Pani Jadwigo – znała Pani osobiście świętą siostrę Faustynę Kowalską. W jakich okolicznościach się poznałyście?
Wiele osób nie daje z początku wiary, że znałam osobiście siostrę Faustynę. Często spotykam się więc z ogromnym zdziwieniem. Otóż jako wieloletnia mieszkanka Wilna miałam szczęście poznać siostrę Faustynę i Jej kierownika duchownego ks. Michała Sopoćko. Działo się to na przełomie lat 1934/1935. Akurat w tym czasie przebywała w Wilnie siostra Faustyna i pod Jej dyktando malowany był obraz Miłosierdzia Bożego. Oto jak doszło do mojego spotkania z siostrą Faustyną.
W młodości należałam do Sodalicji Mariańskiej Pań Nauczycielek. Sodalicja nasza korzystała z kaplicy znajdującej się w rezydencji arcybiskupa wileńskiego ks. Romualda Jałbrzykowskiego przy ul. Zamkowej 4, w pobliżu katedry. Spotkania nasze odbywały się raz w miesiącu. Często na te spotkania przychodził ks. Michał Sopoćko, który w tym czasie był profesorem Uniwersytetu Wileńskiego. Po jednym z takich spotkań sodalicyjnych ks. Sopoćko zwrócił się do nas z zapytaniem, czy któraś z sodalisek mogłaby pójść z siostrą Faustyną, nie znającą Wilna, do malarza, który miał pod Jej dyktando namalować obraz Miłosiernego Pana Jezusa, według wizji, w jakiej się Jej ukazał. Na ten apel zgłosiła się moja koleżanka Jadzia Malkiewiczówna i ja. Tak się złożyło, że Jadzia mieszkała w dzielnicy Antokol, gdzie znajdował się klasztor, w którym przebywała siostra Faustyna, ja natomiast mieszkałam na innym krańcu miasta w pobliżu malarza. Nie było wówczas połączeń komunikacyjnych na tej trasie i dość odległy odcinek drogi należało przejść pieszo do pracowni Eugeniusza Kazimirowskiego. Koleżanka zabierała siostrę Faustynę, a ja się po drodze dołączałam i tak co jakiś czas, wyznaczany przez malarza, odwiedzałyśmy go z siostrą Faustyną.
Czy pamięta Pani, ile było tych spotkań i co najbardziej utkwiło Pani w pamięci z rozmów, jakie przeprowadzała siostra Faustyna z Eugeniuszem Kazimirowskim?
Tych spotkań było kilka – około sześciu czy siedmiu. Początkowo chodziłyśmy dwa razy w tygodniu, potem zaś tylko raz na tydzień. Za każdym razem, gdy siostra Faustyna rozmawiała z malarzem w jego pracowni, udzielając wskazówek odnośnie do wizji w jaki sposób Pan Jezus Jej się ukazywał, my siedziałyśmy w przedpokoju przylegającym do pracowni. Wiele razy słyszałyśmy uwagi siostry Faustyny proszącej malarza o poprawienie niektórych szczegółów obrazu. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, obraz był jeszcze niewykończony i Pan Jezus na obrazie miał zamknięte oczy. Gdy siostra Faustyna na to spojrzała, zaraz powiedziała „Ależ nie, proszę Pana, przecież Pan Jezus na mnie spoglądał!”, nie może być tak, aby oczy były zamknięte. Kiedy przyszłyśmy następnym razem – poprawki zostały już naniesione.
Które fragmenty obrazu przysparzały malarzowi największych trudności? Jakie elementy były najczęściej poprawiane na życzenie siostry Faustyny?
Malarz starał się uwzględnić każdą uwagę Siostry, ale te częste poprawki bardzo go niepokoiły, bo wydłużał się czas jego pracy, a dzieło nie było gotowe. Najtrudniejsze do namalowania było oblicze Pana Jezusa i ręce. Ważna była również aureola i szaty. Aureola nad głową sprawiała artyście sporo trudności. Siostra Faustyna kilkakrotnie zwracała uwagę na temat fałd szaty Jezusa i sposobu, w jaki szata zakrywała stopy. Któregoś dnia, podczas kolejnych odwiedzin Siostra zwierzyła się nam w drodze, że ostatnio miała objawienie, podczas którego, Pan Jezus poprosił Ją, aby nie czyniła więcej poprawek, bo te drobiazgi są już nieistotne. Powiedział wtedy, że najważniejsze będą łaski Boże, które przez obraz będą spływały na dusze ludzkie. Tak się też stało. Obraz został wykończony i na prośbę siostry Faustyny sfotografowany. Jedną taką fotografię otrzymała moja koleżanka, drugą zaś ja. W ten sposób siostra Faustyna pragnęła wyrazić nam swoją wdzięczność za wyświadczoną Jej pomoc.
Otrzymaną od siostry Faustyny fotografię oprawiłam w ramki i do dziś zajmuje ona w naszym domu naczelne miejsce. Z największą czcią i miłością modlimy się do Pana Jezusa Miłosiernego i doznajemy wielkich łask. Otrzymana od siostry Faustyny fotografia obrazu Miłosiernego Jezusa cudownie ocalała w pożarze naszego domu w Wilnie, który w czasie działań wojennych doszczętnie spłonął i nadal krzepi on nasze dusze i serca w trudnych chwilach życia. Jest naszą ostoją.
Jak oceniłaby Pani obraz namalowany przez brata Bronisława Podsiadłego? Czy zechciałaby Pani skomentować również inne, współcześnie malowane wyobrażenia Jezusa Miłosiernego.
Patrząc dziś na obraz namalowany przez Brata Bronisława nic nie mogę mu zarzucić. Bardzo ładnie go Brat namalował. Bardzo ładnie zostały oddane te promienie wydobywające się spod uchylonej szaty Jezusa. Wspaniale. Pan Jezus na tym obrazie jest jakby lekko uśmiechnięty. Właśnie ta Jego twarz najbardziej przyciąga. Doskonale ją Brat namalował. Poza tym pięknie zostały przedstawione ręce. Na ile pamiętam – taki Pan Jezus ukazał się właśnie siostrze Faustynie. Tak patrząc na tą twarz Pana Jezusa – to tak bardzo skłania ona do gorącej, ufnej modlitwy. Pragnę zauważyć, że na obrazie namalowanym przez Brata postać Jezusa jaśnieje na ciemnym tle, dokładnie jak na malowidle Kazimirowskiego. Współcześni malarze przedstawiają to inaczej malując Pana Jezusa na tle drzwi, na jaśniejszym tle. Nie jest to więc dokładnie tak, jak w wizji siostry Faustyny. Jak wiemy Obraz Wileński przetrwał trudne czasy zawieruchy wojennej. Przez 20 lat obraz przeleżał zwinięty w rulon. Kilka razy dokonywano przemalowań. Najbardziej ucierpiała w ich wyniku twarz Pana Jezusa. W wyniku poprawek, które miały na celu zachowanie stanu pierwotnego, zatracono pewne charakterystyczne szczegóły, światłocienie.
Namalowany przez Brata obraz za kilka dni zostanie wysłany do stolicy Kazachstanu – Astany, gdzie będzie czczony nie tylko przez naszych Rodaków, ale modlić się tam będą zarówno Rosjanie, Kazachowie i Niemcy. Czy zechciałaby Pani przy tej okazji skierować swoje przesłanie do przyszłych czcicieli Miłosierdzia Bożego?
Cieszę się bardzo, że wierna kopia Obrazu Miłosierdzia Bożego malowanego pod dyktando świętej siostry Faustyny znajdzie się wśród naszych Rodaków w Kazachstanie. Niewątpliwie modlący się przed tym pięknym obrazem doznawać będą pokrzepienia serc i dusz – jakże potrzebnego w tych trudnych czasach, jakie obecnie przeżywamy.
Życzę wszystkim wierzącym, którzy będą nawiedzali ten obraz, aby się z całą ufnością zwracali do Jezusa. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że nawet te najtrudniejsze sprawy zostaną pomyślnie rozwiązane.
Jest mi bardzo miło, że mogę podzielić się tym świadectwem z Rodakami w dalekim Kazachstanie, których najserdeczniej pozdrawiam i życząc wielu łask Bożych na zbliżające si radosne święta Bożego Narodzenia.
Bardzo serdecznie dziękujemy za rozmowę.
Wywiad przeprowadzili Br. Bronisław Podsiadły SJ i sch. Mariusz Sąciński SJ. Ukazał się on drukiem w wewnątrz zakonnym biuletynie informacyjnym Prowincji Wielkopolsko – Mazowieckiej TJ.