Zespół liderów Międzynarodowego Towarzystwa Ekumenistów Jezuitów złożył wizytę w Rzymie, aby skonsultować się z Ojcem Generałem i jego doradcami na temat miejsca ekumenizmu w Towarzystwie Jezusowym. Ojciec Dorian Llywelyn SJ dzieli się swoimi refleksjami po tych spotkaniach.
Wkład Towarzystwa w podejście Kościoła do ekumenizmu
Od czasu Soboru Watykańskiego II jezuici odgrywali szczególną rolę w ekumenicznej drodze Kościoła. Jezuiccy naukowcy pomagali interpretować Unitatis redintegratio, przełomowy dekret Soboru o ekumenizmie, oraz uczestniczyli w oficjalnych dialogach z protestantami i prawosławnymi.
Często wkładem jezuitów było uczynienie z ekumenizmu codziennego wymiaru misji – czasem do tego stopnia, że groziło to uznaniem go za coś oczywistego. W niektórych miejscach chrześcijanie żyją w zgodzie; w innych są wobec siebie obojętni, a nawet rywalizują. Jezuici pracowali ramię w ramię z chrześcijanami innych Kościołów, tworząc przyjaźnie ponad podziałami wyznaniowymi. Ekumenizm wygląda różnie w zależności od kontekstu: tam, gdzie wierni są prześladowani albo gdzie ubóstwo i marginalizacja jednoczą ludzi, jedność chrześcijan nabiera praktycznego wymiaru – czy to przez otwarcie szkoły na prośbę prawosławnych sąsiadów, czy przez udzielanie pomocy ofiarom traumy na terenach wojennych.
Ćwiczenia duchowe stały się także ważnym narzędziem ekumenicznym. Jezuickie ośrodki rekolekcyjne odwiedzają chrześcijanie różnych tradycji – zarówno w roli rekolektantów, jak i kierowników duchowych.
Korygowanie błędnych wyobrażeń
Mimo 60 lat wysiłków ekumenizm wciąż cierpi z powodu nieporozumień. Nie chodzi w nim o rozmywanie katolickiej tożsamości ani o szukanie wspólnego mianownika. Prawdziwe spotkanie wymaga szczerości i szacunku wobec różnic. Celem nie jest też przekonywanie innych chrześcijan, by po prostu „stali się tacy jak my”. Papieże od Soboru Watykańskiego II podkreślali, że jedność nie oznacza wchłonięcia. Prawdziwy ekumenizm rozpoznaje komunię już istniejącą w Chrystusie i stara się ją cierpliwie pogłębiać – magis w działaniu.
Wreszcie, ekumenizm nie jest niszową działalnością garstki europejskich czy północnoamerykańskich specjalistów. Większość postępu dokonuje się w zwyczajnych spotkaniach – poprzez przyjaźń, modlitwę i wspólne uczniostwo. Dla katolików nie jest to dodatek, lecz część wierności modlitwie Chrystusa: „aby wszyscy byli jedno” (J 17,21).
Wspólna modlitwa a wspólne działanie
W debatach czasem pojawia się pytanie, czy ekumenizm powinien kłaść większy nacisk na wspólne nabożeństwa, czy na wspólne działania. W praktyce jedno i drugie jest nierozerwalne. Modlitwa bez działania łatwo staje się sentymentalna; działanie bez modlitwy grozi sprowadzeniem wszystkiego do pragmatyzmu lub ideologii. Oba elementy są niezbędne. Modlitwa zakorzenia nas w Bożym darze jedności; działanie ucieleśnia tę jedność w służbie ubogim, w pojednaniu i w sprawiedliwości. Jezuici często opisują siebie jako kontemplatywnych w działaniu – podobnie ekumenizm musi być modlitewny w swoim działaniu i aktywny w swojej modlitwie.
Gdy dialog wydaje się utknąć
Oficjalny dialog ekumeniczny czasem napotyka impas – w kwestiach jurysdykcji, sakramentów czy tytułów kościelnych. Po dekadach rozmów efekty mogą wydawać się ograniczone. „Ekumeniczna wiosna” Soboru Watykańskiego II przygasła. Osiągnięto pewne znaczące porozumienia, zwłaszcza z głównymi wspólnotami protestanckimi, choć w relacjach z prawosławiem często utrzymuje się wzajemna nieufność.
W takich momentach Ćwiczenia duchowe stają się zasobem: uczą głębokiego słuchania i otwartości, pomagają rozpoznawać Boże działanie nawet w powolnym wzroście czy niepowodzeniach. Niezbędna jest perspektywa długofalowa. Dwie postawy duszpasterskie okazują się szczególnie pomocne:
- Cierpliwość i szczerość: uznanie trudności bez ich umniejszania oraz kontynuowanie dialogu na poziomie lokalnym, nawet gdy rozmowy oficjalne utkną.
- Akceptacja: postęp dokonuje się wtedy, gdy chrześcijanie czują się szanowani takimi, jacy są, a nie przymuszani do dostosowania się.
Spostrzeżenia ze spotkania z Ojcem Generałem
W ostatniej rozmowie w ramach tego spotkania Ojciec Generał podkreślił pięć kluczowych wniosków.
Po pierwsze, w wielu miejscach ekumenizm nie jest już „kwestią problemową”; ta spokojna normalność może być jednym z jego największych sukcesów.
Po drugie, nowy impuls dla ekumenizmu przynosi niedawny Synod o synodalności – z natury swej zapraszający innych chrześcijan, by kroczyli wspólnie z katolikami.
Po trzecie, żyjemy w świecie doświadczającym zarówno autorytarnego ucisku, jak i liberalnej fragmentacji społeczeństw. Ekumenizm może być wzorem braterskiego dialogu i pojednania – stając się zarazem świadectwem prorockiego sprzeciwu.
Po czwarte, jedność musi uwzględniać różnice pokoleniowe. Ogólnie rzecz biorąc, młodsze pokolenia są mniej przywiązane do dawnych podziałów, choć potrzebują formacji, by uniknąć powierzchowności.
I wreszcie, kontekst ma znaczenie: ekumenizm musi być zawsze zakorzeniony w lokalnej kulturze i historii. Aby był skuteczny, musi wyglądać inaczej w Gazie i na Ukrainie, w Kerali i w Egipcie, w Szwecji czy w Brazylii. Ponieważ demograficzny środek ciężkości Kościoła powszechnego i członkostwo Towarzystwa Jezusowego przesuwają się ku globalnemu Południu, musi wyłonić się nowa droga ekumeniczna.
Te spostrzeżenia potwierdziły, że ekumenizm jest dziś tak samo integralną – a nie peryferyjną – częścią naszej jezuickiej misji, jak był w poprzednich pokoleniach.
Zakończenie
Głównym wnioskiem z naszych rozmów w Kurii, na Uniwersytecie Gregoriańskim i na Papieskim Instytucie Orientale jest to, że współczesny ekumenizm polega na pogłębianiu przyjaźni – nie z grzeczności, lecz ze względu na misję. Z tego powodu zadanie ekumenizmu pozostaje zawsze pilne i aktualne, w każdym miejscu.
Jako jezuici wnosimy do tej pracy nasz charakterystyczny sposób postępowania. Ekumenizm, w tym sensie, nie jest programem, lecz sposobem bycia Kościołem razem – sposobem głęboko jezuickim i głęboko potrzebnym dziś.
Źródło: Not an Issue, but a Way of Life