1. Opis narodzenia Syna Bożego święty Łukasz rozpoczyna stwierdzeniem: „W owym czasie wyszło rozporządzenie cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym świecie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz” (Łk 2,1-2). Spisy ludności miały zazwyczaj podwójny cel: ustalenie liczby mieszkańców i wycenę ich majętności, które służyły ściąganiu podatków, a także orientację w ilości zdolnych do walki mężczyzn, którzy w razie potrzeby mogli wzmocnić rzymskie legiony. Łukasz mówiąc o całym świecie ma na myśli imperium rzymskie. Na terenach Izraela w czasach Jezusa podatki takie ściągał Herod, który część zebranych kwot odsyłał do Rzymu, zaś pozostałą część przeznaczał na realizacje swoich pomysłów budowlanych. Spis, o którym wspomina Ewangelista, miał miejsce za rządów Oktawiana Augusta, który po pokonaniu Marka Antoniusza panował od 30 roku przed Chrystusem do 14 roku po Chrystusie. Oktawian nazywał siebie „synem boga” (divi filius). Nazywano go również „bogiem” i „zbawcą”, który wprowadził pokój. Czas panowania Augusta stanowił bowiem długi okres względnego pokoju, znany w historii jako Pax Romana.

Pewną trudność dla historyków stanowi Publiusz Sulpicjusz Kwiryniusz, który został legatem Syrii w 6 roku. Znany (między innymi Flawiuszowi) spis ludności miał miejsce w szóstym lub siódmym roku. Egzegeci różnie tłumaczą te rozbieżności, na przykład pomyłką Ewangelisty, albo że chodzi o inny rejestr dokonany na polecenie Heroda, albo faktem, że Kwiryniusz jako urzędnik rzymski przebywał w Syrii dwukrotnie, zaś sam spis mógł trwać kilka lat. Interesujące jest wyjaśnienie dominikanina, o. Marie-Joseph Lagrange: „Greckie słowo prote przełożone tutaj jako pierwszy może oznaczać także «przed(tem)» lub «wcześniej», a zatem można przetłumaczyć go następująco: «Spis się odbył zanim Kwiryniusz był zarządcą Syrii»” (P. Gadenz).

Niezależnie od tych rozbieżności i tłumaczeń warto wspomnieć o interpretacji teologicznej. Łukasz chciał powiedzieć, że Jezus urodził się w określonym czasie i kontekście historycznym. „Jezus nie narodził się ani nie wystąpił publicznie w nieokreślonym mitycznym «kiedyś». Żył w czasie, którego datę można dokładnie podać, i na dokładnie określonym obszarze geograficznym. Powszechność spotyka się z konkretną rzeczywistością. W Nim, w Logosie, stwórczy Sens wszystkich rzeczy przyszedł na świat. Odwieczny Logos stał się człowiekiem, z tym zaś wiąże się kontekst miejsca i czasu. (…) Ograniczona dotychczas do Izraela historia Bożego wybrania wkracza w szeroki świat i w historię powszechną. Bóg, który jest Bogiem Izraela i wszystkich narodów, okazuje się rzeczywistym przewodnikiem całej historii” (Benedykt XVI).

Józef wraz z Maryją udali się do Betlejem, aby wziąć udział w zarządzonym spisie. Łukasz notuje: „Podążali więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna” (Łk 2,4-5). „Możliwe, że spis został przeprowadzony zgodnie ze zwyczajem żydowskim, co zakładało powrót do miasta urodzenia” (P. Gadenz). Józef pochodził z królewskiego rodu Dawida, dlatego udał się do swej rodowej siedziby. Betlejem było bowiem „miastem Dawidowym”. W nim urodził się Dawid i został namaszczony przez Samuela na króla (1 Sm 16,1-13). Nie należy przy tym zapominać, że „miastem Dawidowym” była również Jerozolima, której Dawid nadał status stolicy. „Jezus zostaje zatem powiązany z niepozornymi początkami życia Dawida w Betlejem, a nie z jego potęgą militarną w Jerozolimie. W ten sposób ponownie dochodzi do głosu wielkie Boże odwrócenie początku” (P. Gadenz).

Podróż Józefa do Betlejem była nie tylko wypełnieniem woli władcy, ale również spełnieniem proroctw: „A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie wyjdzie dla mnie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności” (Mi 5,1). Była ponadto nadaniem „statusu cywilnego” nowonarodzonemu dziecku. „Józef nie wątpi ani przez chwilę, że to Dziecko jest obiecanym Mesjaszem, i chce, aby Jego istnienie zostało potwierdzone przez panoszącą się obcą władzę. Współczesnym językiem można by powiedzieć, że Józef chce nadać Dziecku status cywilny” (B. Martelet).

Betlejem leży w pobliżu Jerozolimy. Usytuowane jest na wysokości 775 metrów n.p.m. na zboczach skalistych wzgórz, których zbocza pokryte są winnicami i różnorodnymi gajami. Hebrajska nazwa miasta Bet Lechem oznacza „dom chleba”. Nazwa pochodzi być może od urodzajności tamtejszych okolic, obfitujących w bogate pastwiska i żyzne ziemie, na których uprawia się pszenicę i jęczmień. W czasach Jezusa Betlejem liczyło około tysiąca mieszkańców. „Uboga ludność prowadziła spokojne życie, utrzymując się głównie z hodowli zwierząt i uprawy pól, wznoszących się wokoło terasami, które z wielkim wysiłkiem, zwłaszcza w porze deszczowej, chroniono przed zniszczeniem przez wodę spływającą po stokach. Na ziemi uprawnej rosły granatowce, migdałowce, jabłonie, winorośl, przede wszystkim zaś – figowce i drzewa oliwne. Betlejem otrzymało przydomek Efrata – «urodzajna», który stał się także nazwą całej okolicy. Leżąc nieopodal górskiej drogi z Hebronu do Jerozolimy służyło jako wygodne miejsce odpoczynku dla podróżnych”(F. Fernández-Carvajal).

Droga z Nazaretu do Betlejem wynosiła około sto pięćdziesiąt kilometrów. Ówczesne karawany przemierzały ją w ciągu czterech do pięciu dni. Nie była to więc droga długa. Jednak dla Maryi, która była brzemienna, była uciążliwa i niebezpieczna. Prawdopodobnie Maryja podróżowała na osiołku. W czasach Jezusa na Wschodzie na osłach podróżowali mężczyźni. Kobiety chodziły pieszo, dźwigając przy tym bagaże. Zapewne inaczej było w sytuacji Świętej Rodziny. Droga odbywała się etapami. „Trzy czy cztery noclegi spędzili albo w jakimś znajomym domu, albo, co jest prawdopodobniejsze, w gospodach publicznych, położonych przy drodze. W tym wypadku musieli spać na ziemi wraz z towarzyszami podróży, pomiędzy wielbłądem a osiołkiem” (G. Ricciotti). Jakie uczucia towarzyszyły Maryi podczas tej nieplanowanej przez Nią i uciążliwej podróży? Czy pogodziła się z nią na sposób bezsilnego pogodzenia się z losem, czy raczej podróżowała z nadzieją, wdzięcznością, całkowitym powierzeniem się Najwyższemu i oczekiwaniem na Jego dalsze znaki? Możemy się tylko domyślać. Henri Daniel-Rops zauważa: „W czasie, gdy szła do Betlejem, możemy widzieć w Niej jedynie cichą, młodą żonę, skromną, bogatą w wiarę i ukryte cnoty, poddaną mężowi, a z wyglądu podobną do tych młodych matek, które spotykamy dziś jeszcze w Palestynie z dziećmi uwieszonymi u ramion i sukien”.

Pytania do refleksji:

  • Jakie podróże wspominasz z sentymentem po latach? Czego cię nauczyły?
  • Jak wygląda twoja droga życia?
  • Czy jesteś otwarty na ryzyko drogi z Bogiem?
  • Czy nie unikasz za wszelką cenę sytuacji niepewności, niewiadomej, ryzyka?
  • Jak reagujesz w przypadku pokrzyżowania twoich planów?
  • Z czym kojarzysz Betlejem? Do jakiego Betlejem zmierzasz?

2. Po przybyciu do Betlejem Józef poszukiwał miejsca, w którym mógłby zatrzymać się na czas poczęcia dziecka. Tymczasem spotkała go przykra niespodzianka: „nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 2,7). Gospoda, o której wspomina Łukasz to prawdopodobnie karawanseraj; w języku perskim oznacza miejsce nocnego postoju karawany, zajazd. W czasach Jezusa zwierzęta stały na podwórzu pod gołym niebem, natomiast podróżni szukali schronienia pod szopą lub we wspólnej izbie. Gdy brakowało miejsca układali się do snu wraz ze zwierzętami. W czasie spisu karawanseraje były przepełnione. Być może jednak chodzi o coś innego. W Ewangelii Łukasza greckie słowo katalyma oznacza nie tylko gospodę, ale również pokój gościnny. W takim pokoju Jezus spożył swą ostatnią wieczerzę paschalną (Łk 22,11). Wynika z tego, że przybrani rodzice Jezusa „mogli przebywać w Betlejem w domu krewnych Jezusa, ale ponieważ «pokój gościnny» był  zajęty, Maryja rodzi Jezusa w pomieszczeniu, w którym na noc trzymano zwierzęta, znajdującym się w obrębie części mieszkalnej lub połączonym z nią” (P. Gadenz).

Stwierdzenie Łukasza nie świadczy o braku gościnności mieszkańców Betlejem. Mieszkańcy Wschodu byli (i są nadal) niezwykle gościnni. W starożytnym Wschodzie gościnność była nie tyle obowiązkiem, co raczej wielkim zaszczytem. W późniejszym czasie została nawet usankcjonowana prawem: „Przybysza, osiadłego wśród was, będziecie uważać za obywatela. Będziesz go miłował jak siebie samego, bo i wy byliście przybyszami w ziemi egipskiej” (Kpł 19,34). Według Talmudu „«gościnność (przyjmowanie gości) jest czymś większym niż przyjmowanie oblicza Szechiny (Boskiej obecności)». Czyli dosłownie «gość w dom to więcej niż Bóg w dom!»” (S. Krajewski).

Ewangelista podkreśla, że nie było miejsca „dla nich”. Powodem było być może ubóstwo młodych małżonków lub brak świadomości, kim oni są. „Z powodu spisu ludności w miejscu postoju karawan był tłum, a nikt nie wiedział, kim było to Dziecko, które miało się narodzić. Bardziej niż o odrzuceniu należy mówić o nieświadomości. (…) Zamiast: «nie było dla nich miejsca», należałoby powiedzieć: «To nie było ich miejsce». Upodobania Boga nie zawsze pokrywają się z naszymi upodobaniami” (B. Martelet).

W Betlejem Święta Rodzina nie znajduje warunków humanitarnych, aby godnie przyjąć na świat mającego się wkrótce narodzić Jezusa. Wobec braku miejsca „w gospodzie” Rodzice Jezusa decydują się na desperacki czyn, chronią się w pasterskiej grocie, która staje się miejscem narodzin Syna Bożego. Lokalna tradycja o miejscu narodzenia Jezusa w grocie znana była już Justynowi, który pisał o niej ok. 150 roku. Pod bazyliką Narodzenia Pańskiego znajduje się cały kompleks takich grot, które w pierwszym stuleciu służyły jako obory z dobudowanymi doń domostwami. Tradycja tego miejsca jest dobrze udokumentowana.  Po stłumieniu powstania Bar Kochby w 135 roku cesarz Hadrian w otoczeniu groty posadził gaj poświęcony Adonisowi-Tammuzowi. „Tammuz był czczony przez rolników jako personifikacja nasienia, które umiera i na nowo powraca do życia. Obchodzenie rocznicy jego mitologicznej śmierci w grocie mogło być podyktowane chęcią przeszkodzenia chrześcijanom w czczeniu tego miejsca” (J. Murphy-O’Connor). Tymczasem paradoksalnie utrwaliło ono pamięć o nim. W IV wieku cesarz Konstantyn Wielki zrównał miejsce kultu pogańskiego z ziemią, zaś nad grotą wzniósł imponującą bazylikę. „Miejscowe tradycje są często źródłem pewniejszym niż pisemne informacje. Dlatego miejscową betlejemską tradycję, do której nawiązuje również Bazylika Narodzenia, można uważać za zupełnie wiarygodną” (Benedykt XVI).

Jezus przyjął ludzką naturę w całej jej rozciągłości, nie unikając ciemnych i bolesnych stron samotności, odrzucenia, alienacji, ubóstwa. Święty Jan w Prologu do swej Ewangelii stwierdził: „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1,11). „Dla Zbawcy świata, dla którego wszystko zostało stworzone, nie ma tu miejsca (zob. Kol 1,16). «Lisy mają nory, a ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć» (Mt 8,20). Ten, który poza miastem został ukrzyżowany (zob. Hbr 13,12), poza miastem też przyszedł na świat” (Benedykt XVI).

Apostoł Narodów napisał: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem,  lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie” (Flp 2,6-8). Paweł, mówiąc o ogołoceniu Jezusa używa słowa kenoza. Kojarzy się z ono pustką, jaka panuje na pustyni albo w opustoszałym mieście i oznacza wyrzeczenie się wszystkiego. Jezus ogołocił się z wszystkich przywilejów, do których miał prawo. Ukrył swój boski sposób istnienia. W sposób wolny i świadomy wszedł w ludzką egzystencję, związaną z trudem, słabościami, cierpieniem i śmiercią. Więcej, przyjął postawę sługi, czyli najniższą pozycję w ówczesnej hierarchii społecznej, całkowite przeciwieństwo boskości.

Pytania do refleksji:

  • Co sądzisz o „wyborze miejsca” dla narodzin Jezusa przez Boga?
  • Jak oceniasz mieszkańców Betlejem?
  • Czy jesteś gościnny i otwarty na innych?
  • Co stanowi twoją „gospodę”, do której nie chcesz wpuścić Jezusa?
  • W jakich obszarach twego życia wciąż nie ma dla Niego miejsca?
  • W jaki sposób zachowujesz się w sytuacjach odrzucenia, niepowodzenia i osobistych porażek?
  • Do jakiego stopnia byłbyś skłonny „ogołocić” siebie?

3. Święty Łukasz rozpoczyna opis narodzin Jezusa w sposób patetyczny: „Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania” (Łk 2,6).  Stwierdzenie to zakłada, że Maryja z Józefem przebywali już w Betlejem, być może u krewnych Józefa. Niekoniecznie więc Maryja urodziła Syna tuż po przekroczeniu bram miasta. „Pierwsze świadectwa na temat dnia, w którym narodził się Jezus daje nam w sposób wyraźny Klemens Aleksandryjski. Jedne mówią o kwietniu, mniej więcej o wiośnie, inne o sierpniu. Nie ma natomiast żadnej wzmianki o naszym 25 grudnia, który został wybrany przez Kościół, aby powiązać narodziny Jezusa z zimowym przesileniem. Nie znamy więc ani roku, ani miesiąca, ani dnia, ani godziny: wszystko jest tajemnicą, ale fakt jest faktem” (I. Gargano).

Łukasz zaznacza jedynie, że nadszedł czas, wypełniły się dni. W ten sposób nie określa czasu ani przemijania, ale wskazuje na doniosłość wydarzenia, które właśnie następuje, i sposób, w jaki Bóg realizuje swój plan. Wypełniły się dni zapowiadane przez proroków i oczekiwane z tęsknotą przez Izraela i wszystkich pobożnych ludzi. Nadeszła pełnia czasów, w której Mesjasz przyszedł na ziemię.

To największe wydarzenie w dziejach świata Ewangelista opisuje w sposób stosunkowo lapidarny: „Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie” (Łk 2,7). Jezus nazwany jest przez Łukasza „pierworodnym”. Nie oznacza to, iż Maryja urodziła inne dzieci, a Jezus posiadał rodzeństwo. „Pierworodne jest pierwsze dziecko nawet wtedy, kiedy się okaże jedynakiem. Autorzy natchnieni zwykli w podobnych wypadkach abstrahować od spraw dalszego potomstwa. Chodzi im jedynie o podkreślenie, że nowo narodzone dziecię jest własnością Boga” (K. Romaniuk).

Święty Paweł podkreśla, że Jezus jest pierworodnym nie tylko ze względu na godność i przywileje pierworodnego syna, ale również dlatego, że poprzez swoje zmartwychwstanie zapoczątkowuje nową ludzkość (por. Rz 8,29; Kol 1,15-18). Papież Benedykt XVI wyjaśnia: „Pojęcie pierworództwa nabiera wymiaru kosmicznego. Chrystus, Syn wcielony, jest, można by powiedzieć, pierwszą ideą Boga i uprzedza wszystkie stworzenia, które zaistnieją ze względu na Niego i przez Niego. Dlatego jest początkiem i celem nowego stworzenia zapoczątkowanego wraz ze zmartwychwstaniem”.

Maryja powiła Syna. To stwierdzenie rodzi problemy i pytania o sposób narodzin. Stara tradycja chrześcijańska przyjmuje cudowne narodziny Jezusa, wykluczając bóle porodowe. Efrem Syryjczyk (IV wiek) stwierdza między innymi: „Jakże byłoby możliwe, aby (…) porodziła w bólach, na obraz pierwszego przekleństwa? Jeśli Maryja była «błogosławiona między niewiastami» (Łk 1,42), to musiała być od początku uwolniona od przekleństwa, i od rodzenia dzieci wśród bólów i przekleństw” (cyt. za P. Brant). W podobnym duchu wypowiadają się ojcowie Wschodu i Zachodu, nawiązując do proroka Izajasza: „Zanim odczuła skurcze porodu, powiła dziecię, zanim nadeszły jej bóle, urodziła chłopca. Kto słyszał coś podobnego? Kto widział takie jak te rzeczy?” (Iz 66,7-8). „Kościół w każdym razie podkreśla, że Jezus narodził się jak wszystkie inne dzieci, tak więc musiał zostać obmyty. Pewnych intelektualistów chrześcijańskich  obrzydzeniem napełniała myśl, że Syn Boży mógł się narodzić ubrudzony krwią jak wszystkie inne dzieci, lecz Kościół nigdy nie zmienił stanowiska w tej kwestii” (I. Gargano). Nie zmienia to faktu, że Maryja jest dziewicą przed porodem, w trakcie i po nim (ante partum, in partu, post partum). Kościół wschodni wyraża to symbolicznie poprzez trzy gwiazdy na welonie lub płaszczu Maryi malowane na ikonach.

Po porodzie Maryja owinęła Niemowlę w pieluchy. „Na starożytnym Wschodzie owijano nowo narodzone dziecko w dwa kawałki  miękkiej tkaniny: oddzielnie głowę i pozostałe ciało. (…) Owinięcie nowo narodzonego w coś miękkiego, co mu zapewnia ciepło i ochronę, jest wyrazem troski matki o swoje kruche i wrażliwe na dotyk dziecko, aby nie cierpiało zimna i by można było je przenosić bezpiecznie z miejsca na miejsce” (F. Mickiewicz). Tak pokorne początki Jezusa na ziemi odwołują do innego syna z dynastii Dawidowej – Salomona: „Owinięto mnie w pieluszki i pielęgnowano troskliwie” (Mdr 7,4 wg Biblii Poznańskiej). Gest owinięcia w pieluchy wyraża troskliwość, opiekę, ale również prawne uznanie dziecka. „W realiach rzymskich, kiedy rodziło się dziecko, pater familias, czyli mąż kobiety musiał wziąć je na ręce i unieść ku niebu. Tylko dzięki temu noworodek był uznawany za jego dziecko i uzyskiwał wszystkie prawa, jakich udzielał mu pater familias. Jeśli mężczyzna nie brał dziecka na ręce i nie unosił ku niebu, stawało się niczyje, i niestety, często było «wystawiane» poza dom, zdane na swój los. Bycie owiniętym w pieluszki oznacza zatem, że to dziecko zostało przyjęte, uznane ze wszystkim, co mu się należy i co towarzyszy narodzinom prawowitego dziecka” (I. Gargano).

W tradycji chrześcijańskiej obraz ten połączono z wydarzeniami paschalnymi. Owinięcie Dziecka w pieluchy i położenie w żłobie nawiązuje do całunu, którym owinięto ciało Jezusa przed złożeniem go w grobie. W ten sposób narodzenie Jezusa zostaje powiązane z Paschą. Jest zapowiedzią Jego śmierci i zmartwychwstania.

Po wykonanych zapewne z wielką czułością i miłością zabiegach higienicznych Maryja złożyła Niemowlę w żłobie. „Użyty tu termin fatne może oznaczać «zagrodę», do której zapędza się trzodę, albo «żłób», pewien rodzaj kosza bądź też zagłębienie wykute w grocie. Połączony z nim czasownik aneklinen («położyła») pozwala sądzić, że chodzi o to drugie znaczenie” (F. Mickiewicz). Innocento Gargano sądzi, że chodzi tutaj o bardzo rozpowszechniony w basenie Morza Śródziemnego rodzaj przenośnego kosza, albo podwójnej torby, którą zakładano na grzbiet osła czy wielbłąda w ten sposób, że zwisała ona po jego obydwu stronach. Z jednej strony torby wkładano narzędzia, a do drugiej żywność, przede wszystkim chleb. Jezus rodzi się (używając tej interpretacji) w koszyku bądź torbie przeznaczonej do przechowywania chleba. Rodzi się w Betlejem, czyli w „Domu chleba”, w „piekarni”. Jest to piękny symbol. Jezus rodzi się jak pachnący chleb, przygotowany do spożycia, aby stać się pokarmem dla ludzi. Przychodzi jak manna z nieba, podarowana na utrzymanie ubogiego; jak Ten, który się dzieli, wydaje, by swą ofiarą przynieść pokój i zbawienie światu, jak o tym później sam powiedział: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane” (Łk 22,19); „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,51). Na podobną symbolikę żłobu wskazywał już święty Augustyn. Żłób to miejsce, które zawiera pokarm dla zwierząt. Teraz leży w nim Ten, który jest prawdziwym duchowym pokarmem, umożliwiającym realizację człowieczeństwa i gwarantującym życie wieczne. Żłób wskazuje więc na stół Pański i Eucharystię. Jest ołtarzem ofiarnym, na którym spoczywa odwieczne Słowo Boga, które jest „od samego początku Darem ofiarnym” (Benedykt XVI).

Tradycyjne wyobrażenia szopki wskazują na jeszcze innych świadków narodzenia Jezusa – osła i woła. Nie jest to tylko wyraz ludowej pobożności, lecz także aluzja do tekstów biblijnych. Prorok Izajasz z bólem stwierdza: „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela; Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie” (Iz 1,3). Z kolei prorok Habakuk głosi: „Pośród dwu zwierząt się objawisz; gdy lata będą bliskie, będziesz znany; pojawisz się, kiedy czas już nadejdzie” (wersja grecka). „Przez dwie istoty żyjące należy oczywiście rozumieć dwóch cherubów, którzy zgodnie z Wj 25,18-20 na przebłagalni Arki Przymierza ukazują i jednocześnie ukrywają tajemniczą obecność Boga. Dlatego żłób staje się jakby Arką Przymierza, w której tajemnie strzeżony Bóg jest między ludźmi i przed którą dla «wołu i osła», dla ludzkości złożonej z Żydów i pogan, nadeszła godzina poznania Boga” (Benedykt XVI).     Ojcowie starożytni widzą tutaj jeszcze inny symbol – obraz grzechu. Człowiek powraca doń, jak bydło do żłobu. „Grzech zawsze w jakimś sensie nas zezwierzęca. Mimo to ciągle do niego wracamy. Odchodzimy od źródła życia i piękna, a czepiamy się wszystkiego, co choćby trochę zaspokoi nasze zmysły, co ugasi namiętności, zaspokoi głód przyjemności, by móc zapomnieć na chwilę o leku przed śmiercią” (K. Wons).

A jak przeżywali narodziny Jezusa Jego przybrani rodzice? Możemy sobie tylko wyobrażać, tak jak czyni to na przykład jezuita, Bernard Martelet: „W stajni, bez światła, bez śpiewających aniołów, wszystko jest ciszą i skupieniem. Nic nie powiedziano o pocałunkach, którymi Józef i Maryja z pewnością obsypywali tego Noworodka. Jeżeli każda matka podziwia swoje dziecko do tego stopnia, iż je uwielbia, co powiemy o Maryi! Ta noc pierwszych Świąt Bożego Narodzenia pełna była intymności i wiary. Z pewnością Maryja i Józef rzucali luźne uwagi, ale więcej było przepełnionego miłością i wdzięcznością milczenia. Kiedy Józef i Maryja w uniesieniu czuwali przy Dziecku, w ich sercach rozbrzmiewały fragmenty Pisma: «Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju» (Iz 9,5). I jeszcze: «Tyś najpiękniejszy z synów ludzkich, wdzięk rozlał się na twoich wargach: przeto pobłogosławił tobie Bóg na wieki» (Ps 45,3). I tak mijały cudowne godziny”. W Betlejem Maryja z Józefem przeżywali bolesne i radosne chwile. Doświadczali cierpienia związanego ze skrajnym ubóstwem, brakiem właściwych warunków sanitarnych dla poczęcia dziecka, odrzuceniem i niezrozumieniem, lecz te trudne doświadczenia kompensowała im radość  z bliskości Syna Bożego.

Sposób przyjścia Syna Bożego na świat uderza niezwykłą prostotą. Brakuje w nim jakiegokolwiek patosu i cudowności. Kontrastuje z oczekiwaniami Izraelitów i przepowiedniami proroków. Jezus nie przychodzi w mocy, potędze, nie zatrważa, nie budzi grozy. Przychodzi w słabości, w sposób bardzo „ludzki”, zachęcający i otwarty dla każdego. Objawia siebie w tym, co na ziemi jest najpiękniejsze – w prostocie, niewinności, bezradności i bezbronności dziecka. Rodzi się jak człowiek najuboższy, dzieli nasz los, a równocześnie ubogaca głębią, pięknem swej boskości, swego ducha: „będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby nas ubóstwem swoim ubogacić” (por. 2 Kor 8,9).

Pytania do refleksji:

  • Jak wyobrażasz sobie grotę betlejemską?
  • Którą szopkę wspominasz z największym sentymentem? Dlaczego?
  • Czy możesz wyobrazić sobie noc Bożego Narodzenia? Jakie myśli i uczucia mogły towarzyszyć wówczas Maryi i Józefowi?
  • Czy Jezus jest dla ciebie „chlebem życia”? Jak wygląda twój udział w Eucharystii?
  • Który obraz Boga jest ci bliższy: potęgi, mocy, triumfu czy pokory, słabości, miłości?
  • Jakie skojarzenia budzi w tobie niemowlę?
  • Czy znak prostoty i pokory Boga przemawia dziś do ciebie? Czy nie gorszysz się pokorą Boga?
  • W jaki sposób Jezus cię ubogaca?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024

Bóg ukryty | wydawnictwowam.pl