Europejskie Spotkanie Młodych w Bazylei trwało od 28 grudnia 2017 do poniedziałku 1 stycznia 2018. Po raz pierwszy Spotkanie organizowane przez Wspólnotę z Taizé odbyło się jednocześnie w trzech krajach: Szwajcarii, Niemczech i Francji.
Dziesiątki tysięcy młodych ludzi wzięły udział w tym nowym etapie „Pielgrzymki Zaufania przez Ziemię” zapoczątkowanej przez Brata Rogera pod koniec lat 70-tych. Również polscy jezuici zaangażowali się w tę modlitewną akcję. Z duszpasterstwa Akademickiego WAJ w Krakowie trzy autokary ruszyły w kierunku Bazylei.
„Bracie Wojtku! To naprawdę dziwne co robicie w Taizé. Na co dzień w naszych duszpasterstwach zastanawiamy się, czego oczekują młodzi i staramy się im to zapewnić przez wszelkie urozmaicenia, atrakcje, koncerty ewangelizacyjne itp. Wy, zupełnie inaczej, dajecie młodym, nie to czego oczekują, ale to czego potrzebują, a o czym jeszcze nie wiedzą – przestrzeń ciszy i prostoty”. – To słowa jednego z księży, który na zamkniętym spotkaniu osób duchownych z braćmi z Taizé, dzielił się swoim doświadczeniem kilku tygodni w ich wiosce.
Wolność, wspólnota, cisza, Słowo, śpiew – to przestrzeń, którą otrzymałem na moim pierwszym europejskim spotkaniu Taizé, które odbyło się w Bazylei. Na ogół oczekiwania i perfekcjonizm psują mi radość z takich wydarzeń, ale tym razem było inaczej. Przyjmowałem wszystko, co przynosiło mi życie w dużej prostocie i bez przywiązania. Od marca będę asystował wspólnocie Taizé, więc towarzyszyło mi nastawienie odkrywcy i chęć odkrywania tej nowej duchowości. Najistotniejszym dla mnie było doświadczenie braterstwa i modlitwy. Całość pobytu w Bazylei była bardzo bogata – kultura Szwajcarii, kontakty z chrześcijanami innych denominacji i różnych narodowości, piękne przypadkowe spotkania (chociażby z uczestnikami Magis 2016), przestrzeń do dokonywania wyborów, obdarowywania i bycia obdarowanym.
Modlitwa, którą nam zaproponowano, była bardzo zwyczajna. Trzy razy dziennie, w różnych miejscach, po około godzinie. Składał się na nią: medytacyjny śpiew kanonów (na tyle długo, aby pomógł przejść drogę z myśli do serca), psalm, modlitwa wiernych, ewangelia, 7 minut ciszy i znowu śpiewy. Pomyślałem podobnie jak wspomniany ksiądz – na pierwszy rzut oka to przecież to nuda, nic ciekawego. Jak to się dzieje, że tylu młodych ludzi zapala się tu Bogiem? Kiedy doświadczyłem siły prostego bycia przed Panem, nie zadawałem już takich pytań.
Wieczorna modlitwa zawsze trwała godzinę, po której była możliwość adoracji krzyża. Na hali panował hałas rozmów, lecz stopniowo, przestawały mi przeszkadzać, a razem z pieśniami tworzyły jednorodny szum, w którym mogłem odnaleźć obecność Boga. Dla mnie był to fenomen. Na każdej wieczornej modlitwie doświadczałem subtelnego wewnętrznego pokoju. Odchodziła tendencja do ciągłego rozmyślania, a w jej miejsce rodziło się proste, ale bardzo karmiące, bycie na poziomie serca. Nie wiem czy to łaska, czy może siła wspólnoty, która jednoczy się według słów Jezusa, może jedno i drugie. Milczące trwanie przed Bogiem odbywało się bez żadnego znużenia, a przypadkowe spotkania zamiast wybijać ze skupienia, włączały się łagodnie w modlitwę. Młodzi potrafili czekać na swoją kolej ponad godzinę, aby położyć czoło na krzyżu w cichej modlitwie, a ja razem z nimi.
tekst:Krzysztof Dzieńkowski SJ
zdjęcia: Krzysztof Schab