Świat kananejski, do którego wkroczył Izrael, choć przewyższał go kulturą, zanurzony był w świecie bóstw. I nic dziwnego, że jednym z głównych grzechów, przed którym przestrzegał Bóg Jahwe było bałwochwalstwo, rozumiane jak największe cudzołóstwo. Nazwa być może odwołuje się do kultu kananejskiego, który praktykował prostytucję sakralną. Uczestniczyli w niej zarówno kapłani (i kapłanki), jak i lud.
Wiara w Boga jedynego musiała stopniowo „przebijać się” przez cały panteon rodzimych bóstw. Izraelitom łatwiej było uwierzyć, że ich Bóg jest najważniejszy, pierwszy, niż jedyny. Mimo powtarzanych niemal jak mantrę słów: Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym (Pwt 6, 4). I chociaż doświadczali Jego miłosiernej obecności i towarzyszenia, ciągle pragnęli czegoś więcej.
Przykładem jest kult złotego cielca. W czasie wędrówki przez pustynię, zniecierpliwieni dłuższą nieobecnością swego przywódcy, Mojżesza, przymusili kapłana Aarona, aby „stworzył” im boga, którego będą czcić i nieść na czele procesji (Pwt 32, 1nn). Aaron z przetopionego złota uczynił posąg byka (symbol płodności kananejskiego boga Baala czy egipskiego Apisa). Byk wyobrażał i zastąpił miejsce Boga żywego. Stworzony przez człowieka cielec był wygodny. Dawał bowiem prawo kontroli nad nim. W tym zawiera się sedno różnicy między Bogiem a bożkiem. Bożek jest zawsze w jakimś stopniu kontrolowany przez człowieka, który może przewidzieć jego wymagania, a mając własną ideę sprawiedliwości, świętości, prawdy, może w jakimś sensie trzymać bożka w ręku. Prawdziwy Bóg, przeciwnie, jest wolny, Jego stworzenie nie może nim dysponować. Bóg nie pozwala się zamknąć w granicach naszych ludzkich racji i naszych przewidywań. My nie wiemy, jak Bóg się zachowa, dlatego że jest osobowością żywą i transcendentną: od Niego wszystko zależy i nie musi nikomu zdawać sprawy (C. M. Martini).
Pokusa reizacji (urzeczowienia) Boga jest dziś stosunkowo powszechna. Pragnie się Go odrzeć z tajemnicy, transcendencji, sacrum i znieść dystans, przybliżyć, postawić na równi z człowiekiem. Łatwiej jest traktować Boga jak sympatycznego niewymagającego staruszka, siedzącego gdzieś tam w obłokach, a Jezusa jak kumpla, niż Stwórcę i Pana, którego należy czcić i kochać. Łatwo jest też zagubić Boga w hierarchii rzeczy. Postawić obok albo pomiędzy innymi ideami, wartościami, jak coś niezobowiązującego.
W czasie Fundamentu rekolekcji ignacjańskich pojawia się propozycja utworzenia „piramidy wartości”. Skala wartości winna odzwierciedlać stan faktyczny, a nie intelektualny bądź życzeniowy. Wiele osób po wykonaniu tego prostego ćwiczenia jest bardzo zdziwionych. Okazuje się bowiem, że Bóg w ich życiu bywa stawiany za rodziną, przyjaźniami, pozycją społeczną, wykształceniem, a nawet… samochodem czy Internetem. Bóg nie jest wówczas jeden czy pierwszy, ale jeden z wielu, czasem bardzo daleko w kolejce wartości.
W czasie czterdziestodniowego pobytu na pustyni, szatan kusił Jezusa duchowymi i materialnymi wartościami świata. Obiecał Mu je w zamian za pokłon. Jezus stanowczo odmówił, cytując Biblię: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz (Łk 4, 8). Na pustyni szatan odstąpił od Niego aż do czasu (Łk 4, 13). Jednak „towarzyszył” Mu z daleka i szukał sposobnej okazji, by uderzyć. Najsilniejszy atak przyparł w ostatnich godzinach życia Jezusa. Ponownie powtórzył pokusy pustyni. Jezus pozostał wierny Ojcu. Nigdy, za żadną cenę, nie pokłonił się złu.
Dzisiaj szatan ma ułatwione zadanie. Współczesny człowiek jest „otwarty” na jego propozycje. Jego iluzje i mamienia napotykają na podatny grunt, a ilość złotych cielców jest wprost niewyobrażalna. Kardynał Carlo Maria Martini dzieli je na „osobiste” i „społeczne”. „Osobistym bożkiem” może być pycha, narcyzm, ambicja, wszelkie roszczenia, zmysłowość, zdrowie, lęki o siebie… Natomiast wśród społecznych dominują: „bogowie plemienni”, ukształtowani w wyniku wychowania, kultury, patriotyzmu, a nawet religii; „bogowie współczesnego rynku”, bazujący na manipulacji, mediach, reklamie czy bierności społeczeństwa (na przykład: władza, sukces, nauka, media, portale internetowe); „bogowie teatru”, którzy czynią kukłami, aktorami, niewolnikami oczekiwań innych.
Dzisiejszy „światły” człowiek coraz bardziej wierzy w rozmaite zabobony, wróżby, horoskopy, czary. Być może nie zawsze jest to odrzucenie prawdziwego Boga na rzecz złotego cielca, niemniej stanowi oczywistą oznakę kryzysu wiary i pomieszania wartości. Gdy pracowałem duszpastersko w Monachium, zostałem zaproszony na obiad przez starszą, bardzo pobożną kobietę. Uczestniczyła ona codziennie w Eucharystii, dużo się modliła. Jednak nie była w stanie obejść się bez… wahadełka. Po modlitwie przed obiadem, wahadełko „musiało potwierdzić”, że podawane dania są zdrowe i „będą smakować”. Dla mnie uczestnictwo w tym rytuale było jedynie wyrazem kurtuazji, jednak dla starszej pani równie ważne, co wcześniejsza modlitwa.
Przykład z wahadełkiem jest obrazem ogólnej tendencji synkretyzmu wiary z zabobonami. W Ameryce Południowej czy w Afryce jest on (upraszczając) wynikiem zastąpienia rodzimych religii i kultur chrześcijaństwem. Niemniej w Europie, gdzie wiara chrześcijańska powinna trwać na solidnych fundamentach, zaczyna również zbierać solidne żniwo.
Wszelkie formy okultyzmu, spirytyzmu i magii, zarówno tradycyjne, jak i współczesne, mnożące się dziś jak grzyby po deszczu, są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów (KKK, 2117). Katechizm zwraca szczególną uwagę na trzy z nich: wróżbiarstwo, magia i czary, spirytyzm.
Wróżbiarstwo jest najstarszą praktyką współczesnego New Age. Dla ilustracji warto wspomnieć, że w Polsce zarejestrowanych jest blisko piętnaście tysięcy firm zajmujących się wróżeniem, a sama branża ezoteryczna szacuje, że liczba wróżek i jasnowidzów (z uwzględnieniem szarej strefy) przekroczyła już sto tysięcy. Wróżki są spikerkami telewizyjnymi, bohaterkami programów, prezentują się w różnotematycznych kolorowych czasopismach. W Rosji 58% mieszkańców wierzy we wróżby, a według Światowej Organizacji Zdrowia Rosja posiada więcej uzdrowicieli niż lekarzy. W Hiszpanii wróżki mają nawet swoją świętą patronkę! Jest nią czarownica, która w wyniku splotu okoliczności nawróciła się na chrześcijaństwo. Chociaż instytucja wróżki jest bardzo modna, osoby zajmujące się tą profesją, chcąc przyciągnąć nowych klientów, przyjmują bardziej nowoczesne określenia, na przykład doradca życiowy albo trener rozwoju osobistego.
Wróżbiarstwo należy potępić, gdyż odwołuje się do sił demonicznych, przeciwnych Bogu. Mimo, że korzysta z niego tysiące wierzących, nowy Katechizm Kościoła Katolickiego nie pozostawia żadnych złudzeń: Należy odrzucić wszystkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do Szatana lub demonów, przywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość. Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy. Praktyki te są sprzeczne ze czcią i szacunkiem – połączonym z miłującą bojaźnią – które należą się jedynie Bogu (KKK, 2116). Jako przykład może posłużyć świadectwo tarocistki Beaty: Po pewnym czasie do wróżb nie były mi potrzebne karty. Kiedy tylko klient pojawiał się w drzwiach mojego mieszkania, często wiedziałam, co mam mu do powiedzenia. Potem zdarzało się, że budziłam się po godzinie rozmowy z klientem, w połowie zdania, nie będąc świadoma tego, co mu powiedziałam. Widziałam tylko przerażoną twarz i było mi głupio zapytać go, co takiego mu wcześniej naopowiadałam (R. Tekieli).
Drugim obszarem zagrażającym wierze i powiązanym ze światem demonicznym są wszelkie przejawy okultyzmu i magii. Konferencja Episkopatu Polski w liście O zagrożeniach naszej wiary stwierdza: Motywy, które skłaniają ludzi do zainteresowania okultyzmem i magią, mogą być różne: od zwykłej ciekawości, usiłowania przeniknięcia zasłony przyszłości, pragnienia mocnych wrażeń, poprzez poszukiwanie zdrowia czy odpowiedzi na nurtujące pytania, aż po ewidentną chęć szkodzenia innym i czynienia zła z premedytacją. Niewątpliwie, obok szarlatanów zbijających kapitał na ludzkiej naiwności i ignorancji, mamy tu do czynienia także z grupami czy instytucjami, w tym politycznymi i finansowymi, którym zależy na odciągnięciu człowieka od Chrystusa i Kościoła. Konsekwencje okultyzmu bywają opłakane: Praktyki okultystyczne, których ofiarami są już nie tylko ludzie młodzi, mogą być sferą działania złego ducha i prowadzić do zniewoleń, a nawet opętań, których ilość w Polsce systematycznie rośnie, jak dowodzą tego świadectwa egzorcystów (tamże). Mimo tragicznego żniwa praktyk okultystycznych, Polacy wydają na nie około dwa miliardy złotych rocznie.
Spirytyzm również nie należy do praktyk godnych aprobaty. Jest on zjawiskiem dość powszechnym. Uprawiają go nawet dzieci w formie wydawałoby się mało szkodliwej, jaką jest „wywoływanie duchów”. Robert Tekieli, wcześniej fascynat New Age’u, w późniejszym czasie nawrócony na katolicyzm, daje takie świadectwo: Ci, którzy praktykują kontakty ze światem nadzmysłowym, mają poważne problemy. Poprzez transowe i medytacyjne techniki rozregulowują w tak drastyczny sposób swoje psychiki, że często kończą w zakładach dla umysłowo chorych. Towarzyszyłem kilkunastu ofiarom spirytyzmu, pomagając w powrocie do normalności, i mogę jasno stwierdzić: bardziej toksyczny jest tylko satanizm. Destrukcja umysłu, woli, zatarcie granic między wyobraźnią a rzeczywistością, zmiany osobowościowe to wszystko skutki praktyk związanych ze spirytyzmem. Czasami nieodwracalne.
fot. Pixabay