W dziejowej mowie o Bogu słychać trzask łamanych i na nowo składanych słów.
ks. Józef Tischner
Byłem w kinie z jednym z moich współbraci. Wyszliśmy, niemal bez słowa wsiedliśmy do samochodu. Artur rzucił tylko „No Misja to to nie jest”. Dwa skrzyżowania dalej rozbrzmiało jeszcze „Powołań pewnie z tego nie będzie.” Głos się zawiesił, ale myśli drążyły dalej.
Sensownie porozmawiać byliśmy w stanie dopiero dwie godziny później. „Milczenie” Martina Scorsese nie zostawia obojętnym. Delikatnie wykręca sumienie z ciepłego miejsca, które człowiek uwił gdzieś między ściąganiem na egzaminie, a walką o godność życia poczętego. Najpierw je rozmasowuje, potem kroi na kawałki, ale tylko po to aby przygrzmocić młotem pytań i wątpliwości.
Jesteś narkomanem leżącym na plecach (…)
Wołam Cię swym głosem
Jesteś afrykańskim medykiem zbierającym kanaliki łzowe
Wierzysz w Boga, lecz nie dostaniesz dziś specjalnej dyspensy dla swej wiary
Nick Cave

Ryzyko bycia jak Jezus

Wojtek Werhun SJ w swoim felietonie porównał „Milczenie” do „Misji”. Wg jego teorii dzieło Rolanda Joffé obrazuje bardziej pierwszy i drugi tydzień Ćwiczeń Duchowych św. Ignacego Loyoli poświęcony drodze z Jezusem. I faktycznie, wystarczy jeden czy dwa utwory Ennio Morricone aby człowiek chciał ruszyć zdobywać świat dla Chrystusa.
„Milczenie” jest przepełnione ciszą. Ciszą człowieka, który rozbija się o skały przejmującego cierpienia najbliższych. Wreszcie opływa w ciszę Boga, Wielkiego Nieobecnego.
Film zestawia dwie drogi. Drogę misjonarza płynącego na ewangelizacyjnym haju aby zbawić świat i uratować współbrata, oraz drogę krzyżową Chrystusa. Każdy ewangelizator chce być jak Jezus, albo inaczej, każdy pragnie poczucia że jego droga, czy to przez radość czy to przez cierpienie, jest w jakiś sposób związana z życiem Jezusa. Może nawet nie chcemy od Boga, aby usunął cierpienie, ale aby nam pokazał, że ma ono sens, albo też, że On nam towarzyszy. Innymi słowy szukamy jakiegokolwiek argumentu, który by pozwolił nam wytrwać i opanować poczucie bólu.
A co jeżeli twoja droga jest drogą Jezusa? Ale nie poprzez świadomość zjednoczenia z Bogiem, ale poprzez przeszywające doświadczenie obcości, bezsensu i samotności, którego doświadczał Jezus? Do tego stopnia, że jesteś tak jak On gotów  bluźnierczo wołać jedynie „Boże dlaczego mnie opuściłeś?!”

Bo pustka nie ma blizn i ran
Składa się z zimnych, czarnych ścian
Gdzie mi przenika dreszczem kark
Dotknięcie nierealnych warg
Dotknięcie lodowatych, zbielałych warg
Kazik Staszewski

Apostazja kultury

Trudno obrazu Martina Scorsese nie odnieść też do naszej zachodniej apostatycznej kultury. Już dawno wyzbyliśmy się wszelkich przejawów wiary i religijności. Dokonaliśmy apostazji na poziomie języka – o Bogu nie wypada rozmawiać, a jeżeli już, to jedynie o roli Kościoła, o biskupach, o związkach z polityką i o skandalach – to w praktyce apostazja na poziomie znaczeń.
Wiara została pozbawiona rozmowy o doświadczeniu Boga. Zgodzę się z tymi, którzy twierdzą, że doświadczenie nie jest rzeczą, którą można łatwo uchwycić słowem, a tym bardziej zweryfikować. Więc jak można o nim rozmawiać? Tylko czy tak właśnie nie jest z Bogiem o którym nam mówi wydarzenie Jezusa z Nazaretu? Nawet autorzy ewangelii różnie interpretowali jego znaki i życie – Jezus wymykał się jednoznacznym ocenom i znaczeniom.
Nasza apostatyczna kultura tak jak wyklęci jezuici zajmuje się tropieniem wszelkich przejawów chrześcijaństwa, gdzie każde skrzyżowane dwie linie zdają się zawiązywać spisek przeciw wolności od religii.
Kiedyś jeden z papieży wspomniał, że dzisiejsza kultura to czas Wielkiej Soboty, czyli ciszy o Bogu. „Milczenie” jest właśnie o tym. Jest to film ewangeliczny, bo jest jak cicha sobota po śmierci Boga, jest przepełniony oczekiwaniem na zmartwychwstanie. Można obok niego przejść tak jak ludzie przechodzili koło grobu Jezusa zmierzając na święta, a można też się zatrzymać i pozwolić wypełnić się nadzieją na powstanie z martwych.
 Niektórzy mogą wyjść z tego filmu zgorszeni, ale każdy powinien go obejrzeć
kard. Kazimierz Nycz
 „Milczenie” nie daje prostych odpowiedzi, nie jest wyraziste, ale tak jak dzisiejsza wiara i kultura ucieka od jednoznaczności tak i film zmusza do tego aby wyruszyć w drogę wgłąb siebie i dać się zakwestionować. Wie bowiem, że jeśli mamy odnaleźć Boga, jeżeli jest możliwe zmartwychwstanie, to powinniśmy szukać Go najpierw wewnątrz naszego milczącego kamiennego serca. Bo jeżeli Bóg może mówić, jeżeli może milczeć, to jesteśmy w stanie złączyć się z Nim w stanie delikatnego przenikania jedynie w naszym sercu.