Pomimo niewłoskich korzeni został jednym z najsłynniejszych kaznodziejów swojego czasu. Cenił go papież-kameduła Grzegorz XVI. Chrześcijanie Libanu mieli w nim swojego orędownika. Malta nazywała go „drugim Pawłem”, odrodzicielem religijnym życia wyspy. W Rzymie kształcił misjonarzy z całego świata. Gdy umarł, żałowali go ludzie różnych ras i religii.
Życie
Maksymilian Ryłło urodził się w 1802 r. w Podorosku na Wileńszczyźnie. Uczył się w sławnej jezuickiej Akademii Połockiej. Jako osiemnastolatek rozpoczął studiowanie medycyny na Uniwersytecie Wileńskim, jednak nie dokończył studiów i wstąpił do jezuitów. W 1820 r. wyjechał do rzymskiego Collegium Romanum, aby dokończyć studia filozoficzno- teologiczne. W Rzymie wyróżnił się talentem kaznodziejskim i pragnieniem udania się na misje na Bliski Wschód. Naukę języka arabskiego rozpoczął jeszcze w Rzymie. W czerwcu 1836 r. wyjechał najpierw do Mezopotamii, później do Libanu, myśląc o otwarciu uniwersytetu katolickiego na Bliskim Wschodzie. W 1837 r. w Jerozolimie spotkał Juliusza Słowackiego (na krótki czas został jego spowiednikiem). Jeszcze tego samego roku przybył do Damaszku, przeprowadzając po drodze badania archeologiczne. Z tej wyprawy przekazał do Muzeum Watykańskiego cenne eksponaty z Niniwy. Po zatrzymaniu się w Rzymie Ryłło wyjechał następnie do Syrii (1839- -1841). Kolejnym etapem była Malta oraz Sycylia. Zgodnie z powiedzeniem: Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu znowu przyjechał do Wiecznego Miasta, gdzie został rektorem papieskiego uniwersytetu Urbanianum. Jego pobyt tam nie był zbyt długi. Opuścił Rzym i udał się do Afryki, zakładając misje katolickie w Egipcie i Sudanie. 17 IV 1848 r. w Chartumie umarł na czerwonkę. Jego prochy spoczęły w zakonnym grobowcu jezuitów w Matarieh pod Kairem.
Misja
We wschodnim akwenie Morza Śródziemnego Maksymilian Ryłło znany był jako Padre Grillo lub Mansur i cieszył się ogromną popularnością. Nosił się w stylu orientalnym. Przez taki image wzbudzał swoją osobą zainteresowanie i niezrozumienie wszędzie, gdzie się pojawił, a szczególnie w Europie. Ignacy Hołowiński, późniejszy arcybiskup mohylewski, pisał: Widząc go pośród Arabów na dzielnym koniu, z malowniczą albą tj. płaszczem z sierści koziej w białe i błękitne pasy, z damascenką przy boku i słysząc jak z wielką powagą i gestami wschodniemi toczy rozmowę, wziąłbyś go nieomylnie za jakiego emira. W innym miejscu relacjonował: Wracając od arcybiskupa, spotkałem słusznego mężczyznę, idącego śmiałym i prędkim krokiem w arabskim stroju: wielki, siny kutas czerwonego feza rzucał się niespokojnie w tym szybkim ruchu i mieszał z włosami blond, co pięknie spadały na ramiona; twarz bladą, ładną i wiele znaczącą ozdabiały długie sarmackie wąsy i poważna wschodnia broda; w błękitnych oczach jakaś życzliwość i smutek się malowały: szeroki, materialny, stalowego koloru benisz igrał połami w tym pędzie chodu i osłaniał ciemny, długi kaftan z pięknym pasem bagdadzkiego szala (…), a czerwone szpiczaste trzewiki malowniczo się odbijały przy białych pończochach. Ryłło nie był jednak próżnym estetą, kochającym luksus, był raczej ubogim, skromnym i ascetycznym jezuitą. Świadectwo o nim podaje nam Manswet Auchlich: Do kościoła ubierał się po jezuicku, nosił się zaś zwyczajnie po arabsku, mając bardzo piękną brodę. Nie zawsze rozumieli go przełożeni zakonni, jak to bywa z jezuitami nietuzinkowymi. Nieraz jakby obawiali się o niego, o czym mówią słowa ówczesnego generała jezuitów Jana Philipa Roothana, który zwrócił się do niego przed wyjazdem na Maltę: Na Malcie przywdziej suknię Towarzystwa, bo okazywać się tam inaczej, po turecku, dałoby okazje do wielu gadanin i nawet raziło przyjaciół. W jednym z listów generał napisał do Maksymiliana: Abyś nosił suknię Towarzystwa, a przynajmniej taką, która byłaby zastosowana do zwyczajów dobrych kapłanów wyspy. Ani lud, ani duchowieństwo a przede wszystkim ani X. arcybiskup – jak to sam zaznaczył – nie byliby zbudowani, gdyby Wasza Wielebność pokazał się w innym ubiorze. Ryłło jednak wiedział, że podporządkowanie się przełożonemu będzie trudne, dlatego napisał: Forma ubrania, jakiekolwiek by ono było, ma swoje korzyści i swoje strony ujemne; samo przez się jest to rzecz obojętna, byleby było skromne, powinno zastosować się do okoliczności. Tak na przykład ukazanie się o. Plancheta w Libanie w sukni Towarzystwa [Jezusowego] używanej w Rzymie, zrobiło złe wrażenie. Niedaleko Bejrutu goniła za jego plecami gromada chłopaków krzyczących z całego gardła: dalejże, dalejże na Żyda. Nieszczęście chce, że Żydzi polscy i rosyjscy, którzy włóczą się po tamtych stronach, noszą kapelusze bardzo podobne do naszych w Rzymie. Ryłło bronił swobody wyboru ubioru, pisząc do generała zakonu: Żołnierz, który najlepiej jest ubranym, nie zawsze jest najlepszym do walki. Jezuicki strój europejski nie sprawdził się na Bliskim Wschodzie. Potwierdza to autentyczna historia jednego misjonarza: Wskutek ubrania, a szczególnie wskutek kapelusza jezuickiego, niemało on ucierpiał na parowcu francuskim z Malty do Aleksandrii. Warto zastanowić się, czy na przyszłość nie byłoby lepiej przełożyć nad miłość sukni roztropną ostrożność. Miał rację o. Maksymilian, ponieważ Konstytucje jezuitów nie zawierają konkretnych przepisów co do stroju jezuitów. Co więcej, mówią one: Nic jednak nie stoi na przeszkodzie (…) gdyby ktoś z jakiejś nadarzającej się okazji lub z potrzeby przywdział bogatszy, ale przyzwoity strój (zob. Konstytucje Towarzystwa Jezusowego, nr 577-579), oraz w świetle posługi misyjnej: posługiwać się w miarę możności wszelkimi środkami (tamże, nr 308).
Ojcu Rylle zarzucano noszenie bogatych, orientalnych strojów, trzymanie z możnymi i wpływowymi dostojnikami, wręczanie im bogatych darów. Czy jednak nie była to pewna doza zazdrości ze strony współbraci i nie zawsze życzliwego otoczenia? Warto docenić geniusz ewangelizacyjny i zmysł organizacyjny misjonarza, a także szczególny kult, jaki żywił do swoich współbraci: św. Franciszka Ksawerego i Piotra Klavera. Ryłło wprowadził inkulturację w pełnym tego słowa znaczeniu, będąc przez swoją strategię bardziej skutecznym, otwartym, w kulturowej interakcji misji bliskowschodniej.