(fot. sxc.hu)

(fot. sxc.hu)

Trudno o lepsze życzenia noworoczne niż te, które spotykamy dzisiaj w Księdze Liczb:

Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską.Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem.

Życzenia proste, wręcz ascetyczne – nie ma tu rozbudowanych fraz ani przesadnie poetyckich obrazów. I dobrze, bo nadmierna uroda naszych życzeń zbyt często maskuje brak wiary w ich spełnienie. Zdarza się też, że życzenia – chociaż bardzo ładne – rozmijają się z pragnieniami tych, którym je składamy. Błogosławieństwo z Księgi Liczb z niczym się nie rozmija. Trafia ono w najgłębsze ludzkie potrzeby. Bo przecież wszyscy chcemy, aby ktoś dobry i kochający wziął nas w opiekę, strzegąc naszego dobra i szczęścia. Wszyscy tęsknimy do widoku rozpromienionej twarzy kogoś naprawdę nam bliskiego. Bez przerwy dążymy też do życia, w którym będzie choć odrobina pokoju.

Wierzę, że Pan może nam to wszystko dać. Wierzę też, że może to uczynić bez naszej zasługi. Myślę jednak, że istnieje pewien sposób, by wyjść Jego błogosławieństwu naprzeciw i jakoś się do niego przybliżyć. Najprostszą drogą do spotkania Bożego błogosławieństwa jest stanie się tym błogosławieństwem – i to stanie się nim dla innych. Każdy z nas może być błogosławieństwem zesłanym przez Pana innym ludziom. Bo niby w jaki sposób działa Bóg? On przecież przychodzi do świata przez moje i twoje ręce – nie sądzę, że w dzisiejszych czasach ma jeszcze jakieś inne metody.

Stańmy się więc w nadchodzącym roku Bożym błogosławieństwem – takim, jakie opisane jest w Księdze Liczb:

Błogosławmy innym i strzeżmy ich – nie jako dozorcy czy przemądrzali nauczyciele, ale jako troskliwi i wrażliwi na ludzką biedę przyjaciele.

Miejmy dla innych promienne oblicze, nawet jeśli nasze własne serca nie są w najlepszym stanie. Nie pokazujmy światu zgorzkniałej i smętnej twarzy, lecz twarz pełną światła i nadziei.

Bądźmy dla innych źródłem łaski i pokoju, a nie zamieszania i trosk. Wprowadzajmy pokój w życie ludzi, których mamy wokół siebie – będzie to wymagać od nas sporej wrażliwości i wyzbycia się egoizmu, ale jest to chyba jedyna droga do naprawdę głębokich więzi.

Jeśli staniemy się Bożym błogosławieństwem dla innych, to nie ma takiej możliwości, żeby nasze własne życie nie było pełne miłości i pokoju. I głowę daję, że oblicze Pana, gdy spojrzy w naszą stronę, będzie mocno rozpromienione.

Tekst pochodzi z bloga Michała Zalewskiego SJ