Przed 50-laty ks. Prymas Stefan Wyszyński w kaplicy warszawskiego kolegium udzielił święceń prezbiteratu diakonom Towarzystwa Jezusowego, z których na świętowanie jubileuszu do sanktuarium św. Andrzeja Boboli w dniu 25. czerwca 2015 r. stawili się ojcowie: Józef Bielawski, Stanisław Majcher, Czesław Romanowski, Tadeusz Sierpiński i Michał Szuba. O. Bronisław Kondrat, nie mogąc przybyć osobiście, pracuje w Zambii, nadesłał list z pozdrowieniami. Pozostali ojcowie wtedy wyświęceni, uczestniczyli w uroczystości, jak powiedział na zakończenie o. Czesław Romanowski, z uśmiechem patrząc na nas z góry: Stefan Cesarczyk, Stanisław Kuczkowski, Alfons Olesiak, Adam Wargocki i Józef Zych. Oprócz jubilatów gościliśmy kilka osób z ich rodzin i współbraci z domów warszawskich i z Piotrkowa.
Jubileuszowej koncelebrze przewodniczył o. Tomasz Kot, Prowincjał PMA, on też wygłosił homilię. Mówił w niej m.in. o radości jubileuszu: „Radość Jubileuszu to radość dojrzałego owocu. Już nie radość obietnic, ale radość spełnienia. Radość, którą świętujemy, jest radością wynikającą z wierności jubilatów Bogu, z tego że dali się Mu prowadzić, że mimo trudności, nigdy nie zwątpili w Niego, i przez ofiarowanie swojego trudu, umysłu, rąk i pracy, życia po prostu, stali się narzędziami, przez które Bóg mógł latami obdarzać innych swymi łaskami. Przede wszystkim świętujemy jednak radość wynikającą z wierności Boga ludziom, których powołał pięćdziesiąt lat temu.
Gdy dziś, chcemy się cieszyć właśnie tą wiernością Boga i naszych Współbraci, wróćmy do słów, które biskup kieruje do nowo wyświęconych diakonów, a potem prezbiterów, wyjaśniając na czym ma polegać ich posługa, a więc ich wierność. Wyświęcanym, biskup podaje Ewangeliarz i mówi: „Przyjmij Chrystusową Ewangelię, której głosicielem się stałeś; wierz w to, co będziesz czytać, nauczaj tego, w co uwierzysz, i pełnij to, czego będziesz nauczać.” Głoszenie Ewangelii jest podstawowym zadaniem każdego księdza. (…) Głosiciel Ewangelii ma najpierw sam ją czytać i jej słuchać. Nie może sam wymyślać tego, czego będzie nauczał. A słuchanie to przecież posłuszeństwo, dzięki któremu wciąż odkrywamy tajemnicę tego, co Bóg mówi człowiekowi. Następnie głosiciel Ewangelii ma uwierzyć w to, co czyta, czego słucha gdyż nauczanie płynie z wiary, nie z wiedzy! Na końcu ma sam pełnić to, czego innych będziesz nauczać. Sam w swoim życiu ma wcielać Ewangelię. Wierność kapłana, głosiciela Ewangelii, polega więc na słuchaniu, na wierze i wypełnianiu swoim życiem Ewangelii. Działanie i życie kapłana staje się więc poligonem na którym rozgrywa się wiara wobec Bożego słowa.
Po namaszczeniu rąk nowo wyświęconym prezbiterom biskup wręcza im patenę z hostią i kielich z winem. Wręczając chleb i wino biskup mówi: „Przyjmij dary ludu świętego, które mają być ofiarowane Bogu. Rozważaj, co będziesz czynić, naśladuj to, czego będziesz dokonywać, i prowadź życie zgodne z tajemnicą Pańskiego krzyża.” Obrzędy te wyraźnie przypominają, że sprawowanie Eucharystii nie jest tylko sprawowaniem obrzędów mszy świętej. Kapłan ma najpierw przyjąć dar od ludu. Po ten dar musi wyciągnąć rękę do innych. Nie od siebie ofiarowuje! Dar ludu, ma być ofiarowany Bogu, nie kapłanowi. To wielkie wyzwanie dla każdego księdza: przewodniczyć Eucharystii, zajmować pierwsze miejsce przy ołtarzu i jednocześnie zupełnie o sobie zapomnieć: bo to tylko dar ludu ofiarowany Bogu się liczy! Potem, kapłan ma naśladować to, co czyni w Eucharystii. To znaczy, żeby nie było wątpliwości, o co chodzi: ma swoim życiem uobecniać tajemnicę Pańskiego krzyża. Mówiąc krótko, nie może stać z boku tego, co dzieje się na ołtarzu. Całym swoim życiem ma się włączyć w ofiarę Chrystusa na krzyżu, ma ofiarować swoje własne życie, tak jak Chrystus. To pewnie jest najtrudniejsze. Jeśli dziś mamy powód, by się z czegoś radować, to właśnie z tego, że przez pięćdziesiąt lat staraliście się o taką wierność święceniom, jaka jest opisana w rytuale święceń.
Jubileusze i okrągłe rocznice skłaniają do wspomnień. Naturalnie więc zaczynamy przypominać sobie, gdzie zostaliśmy posłani, gdzie pracowaliśmy, przez ile lat, ile wygłosiliśmy kazań, rekolekcji, misji, ile było chrztów, ślubów, spowiedzi i pogrzebów… I pewnie było tego wiele. Trud codziennego, długiego, życia kapłańskiego… Ale te statystyki, choć po ludzku zrozumiałe, to nie jest ani główny ani najważniejszy powód do radości w perspektywie wiary. Tym głównym i prawdziwym powodem jest to, co się stało w Was i przez Was dzięki waszemu posłuszeństwu słowu Ewangelii i naśladowaniu w waszym życiu ofiary Chrystusa na krzyżu.
Dojrzałość, która naturalnie wzrasta z wiekiem, i której wam z pewnością nie brakuje, pozwala powiedzieć, że wierność kapłana, wciąż przecież człowieka, staje się w czasie, przechodzi przez próby. Nigdy nie jest od razu, cała i doskonała. Tak jak to ilustruje dzisiejsze pierwsze czytanie, które wspomina Abrahama, naszego ojca w wierze, poddanego próbie czasu, który mija a spodziewanych owoców nie widać. Abraham po ludzku, idąc za zdroworozsądkową podpowiedzią swojej żony Sary, próbuje po swojemu uzyskać owoc, nadać sens swojemu życiu – przestaje całkowicie ufać Bogu. Każdy człowiek wierzący, i każdy ksiądz jest na takie próby czasu narażony. I mniej lub bardziej, nawet gdy wyznajemy naszą wiarę, gdy ustami głosimy Ewangelię, i sprawujemy Eucharystię, w to wszystko wkrada się czasem kombinowanie, próba uzyskania owocu naszych wysiłków, odnalezienia sensu, na własną rękę, po ludzku, poza Bogiem, poza skałą, na której buduje się dom. Tak jak to zdarzyło się Abrahamowi, który przecież oficjalnie nigdy przymierza z Bogiem nie zerwał. Formalnie zawsze był Mu wierny.
To oczywiście, po ludzku rzecz biorąc, nie jest powodem do radości. I gdy stajemy w pokorze przed Bogiem, a jubileusz do takiej postawy nas skłania, to tego typu wspomnienia są raczej wyrzutem sumienia, poczuciem winy, czy smutku. Ale w perspektywie wiary, nawet nasze słabości i niewierności są także powodem do radości. Dlatego, że w nich ujawnia się wierność Boga, który mimo naszych słabości, naszego braku wierności, nigdy z nas nie rezygnuje. Sakramentom przez nas sprawowanym, mimo braku naszej świętości, nie odbiera mocy! Nie szczędzi swojej łaski! Tak, ten jubileusz to nie tylko radość z wierności ludzi Bogu, ale także, a raczej przede wszystkim, radość z wierności Boga ludziom. Radość z tego, że my kapłani, czasem powodowani naszą ludzką słabością, mimo starań, nie dorastamy do tajemnic, które Bóg powierzył w nasze ręce. Podsypujemy fundamenty naszego życia piaskiem, ale On sam pozostaje wierny i niewzruszony jak skała, umożliwiając nam budowanie na solidnym fundamencie.
Niech ta podwójna radość z wierności kapłanów, z wierności Kościoła Bogu i Boga swoim kapłanom, Kościołowi – którą dziś, dzięki życiu naszych Współbraci sobie uświadamiamy, wszystkich nas zachęci do tego, aby mimo naszych słabości, żyć coraz pełniej Ewangelią i tajemnicą krzyża Chrystusa, dając się przez to Bogu osadzić na solidnym fundamencie, którym jest On sam.”
Na zakończenie uroczystości o. Prowincjał przekazał jubilatom list gratulacyjny od o. Generała i pamiątkowe ikony Matki Bożej. W imieniu solenizantów przemówił o. Czesław Romanowski:
„Przypadł mi w udziale zaszczyt podziękowania. A ponieważ jesteśmy w kościele, to chciałbym w imieniu nas wszystkich jubilatów, tutaj obecnych i tych, którzy z uśmiechem patrzą na nas z góry, podziękować Panu Najwyższemu, Jego Matce i patronom naszym, którzy prowadzili nas przez te 50 lat. (…) Ale, aby wyrazić naszą wdzięczność, a równocześnie nie przedłużać uroczystości, posłużę się modlitwą ks. Karola Antoniewicza z naszego zakonu.
„Za wszystko dobro z Bożej ręki wzięte,
za skarby wiary, za pociechy święte,
za trudy pracy i trudów owoce,
za chwile siły i długie niemoce,
za spokój, walki, zdrowie i choroby,
za uśmiech szczęścia i za łzy żałoby,
i za krzyż ciężki na barki włożony
niech będzie Jezus Chrystus pochwalony.”
Po nim głos zabrał o. Stanisław Majcher i podzielił się ze zgromadzonymi paroma wspomnieniami, po czym udaliśmy do kolegium na godny złotego jubileuszu obiad.
Tekst: Wacław Oszajca SJ