A Ja wam powiadam: nie stawiajcie oporu złemu… Mt 5, 38-42
Dwie ścieżki, idące równolegle i uzupełniające się w pewien sposób. Tak widzę to dzisiejsze słowo. Połączone z historią króla Achaba i Nabota (2 Krn 18,3-8.12-17.22).
Pierwsza to słowa Jezusa, by nie stawiać oporu złemu. Najczęściej budzi się w nas opór przeciw tym słowom. Bo jak to: nie walczyć ze złem w życiu? Czy do tego Jezus zachęca, wręcz wzywa? Nie stawiajcie oporu złemu… mam pozwolić, by mi robiono to, i tamto, mam być naiwny, mam dać się poniżać, a może wręcz niszczyć? O co Ci, Panie Jezu, chodzi?
Przykłady Jezusa nie dotyczą wprost grzechu, więc nie chodzi o to, by przestać walczyć ze złem, by nie stawiać oporu złu. Jak zawsze, warto sięgnąć do tekstu oryginalnego, który mocno rozjaśnia nasze rozumienie. A tam jest napisane: nie rewanżujcie się złemu! Mówiąc inaczej, nie odpłacaj złem za zło. Jeśli ktoś uczynił Ci krzywdę, nie mścij się. Inaczej puszczasz w ruch spiralę zła. Ty mi to – ja ci oddam (nierzadko z nawiązką). A jeśli nie mogę tobie, to komuś innemu, bo przecież gdzieś potrzebuję to odreagować. I tak zło, zamiast zostać zatrzymane, rozprzestrzenia się. Tymczasem przez powstrzymanie się od zemsty, zatrzymuję spiralę zła i sprawiam, że zło niejako zje swój własny ogon – zniszczy siebie samo. Coś takiego właśnie uczynił Jezus na krzyżu. Zamiast słów zemsty wypowiada: Ojcze, przebacz im… Powstrzymanie się od zemsty jest pierwszym krokiem przebaczenia.
To nie rewanżowanie się złemu ma wiele twarzy, ponieważ zemsta może mieć wiele twarzy. Przy czym te najbardziej widoczne zemsty są łatwiejsze do wyleczenia, gdyż są ewidentne. Najtrudniejsze są te, które są niewidoczne, czasem nawet ukryte pod pozorem dobra. To tutaj znajdują się wszelkie formy tłumienia, ucieczki, zamykania się na bliźnich. Nie chcę mu zrobić nic złego, ale skoro mnie skrzywdził, to na moje dobro również niech nie liczy. Ani na moje otwarcie, uśmiech czy dobre słowo. Na nic. Skoro spotyka mnie coś złego (co odbieram jako złe), coś trudnego, jakieś przeciwności – to niech nikt (albo tylko sami krzywdziciele) nie liczą na dobro z mojej strony. Zamiast zemsty czynnej – bierna, która jest gorsza do wyleczenia, bo bardzo ukryta. Nie tylko tamuję w sobie energię ku dobru, siłę życiową, a w konsekwencji blokuję Ducha Świętego, który chce przeze mnie czynić dobro, ale także staję się niewolnikiem wyrządzonej mi krzywdy. Jestem do niej przywiązany jak pies do budy. Nie ma więc mowy o wolności… I tym właśnie jest ta druga ścieżka – droga wolności.
To tak jak król Achab, który tak się przywiązał do winnicy Nabota, że nie mógł nawet jeść. Jego zemsta poszła aż do ekstremum – zabił cudzymi rękami Nabota, by posiąść jego winnicę. A przy tym jest człowiekiem słabym, który nie chce brać odpowiedzialności za swoje czyny, więc pomysł podsuwa mu jego żona i ona sama tego dokonuje. Jego stać tylko na rzucenie się na łóżko i zastygnięcie w wielkim fochu, że mu się jakaś „krzywda” dzieje…
Tymczasem Jezus wzywa mnie dziś, bym poszedł dalej, niż oko za oko. Dalej nawet niż to, by się nie mścić. Dużo dalej… tym właśnie jest nadstawienie drugiego policzka, odstąpienie szaty czy podwójna droga dwóch tysięcy kroków. Czym to jest w moim życiu? Komu nadstawić, komu odstąpić, z kim iść…?