Co do mnie, to nie daj Boże… Ga 6, 14 – 18
Paweł chlubi się z krzyża Chrystusa. Czyli czym się chlubi? Miejscem porażki, poniżenia, upokorzenia, obnażenia, słabości, wstydu… po ludzku tak to wyglądało. Tak może mówić tylko człowiek, który zgodził się na Boży sposób zbawiania. Zgodził się na to, na co zgodził się i co przyjął Bóg. „Nikt mi życia nie zabiera, Ja sam je oddaję…” – mówi Jezus przed męką. Mogę się chlubić krzyżem tylko wtedy, kiedy wejdę w tę logikę całym sobą i zacznę tak żyć. Kiedy sam stanę się ukrzyżowany dla świata, a świat dla mnie. Na tym polega bycie nowym stworzeniem: wejść dobrowolnie, angażując swoją wolność (decyzja) w to, co zrobił Jezus. Wtedy razem z Nim idę na śmierć i razem z Nim dostaję nowe życie.
Kiedy Jezus wysyła uczniów z misją, to ci przede wszystkim mają mówić: Przybliżyło się do was królestwo Boże. Czym jest owo królestwo? To nic innego jak panowanie Boga. A jak panuje Bóg? On jest królem i ten tytuł właśnie ma wypisany na głową, kiedy wisi na krzyżu. Wracam do tego, czym chlubi się Paweł.
Panowanie Boga to krzyż. Tam ukazana jest wszechmoc Boga, bo jest nią nic innego jak miłosierdzie. To w łasce przebaczenia ujawnia się wszechmoc Boga. Kiedy więc chlubię się krzyżem? Kiedy żyję logiką Jezusa? Kiedy moje porażki, upokorzenia, krzywdy, rany, słabości, wstyd, poniżenia są miejscami, z który wytryskuje miłość w postaci przebaczenia. Nie zemsta, nie zacięcie się w sobie, odwrócenie od bliźniego, rozżalenie, zgorzknienie, ucieczka, pogarda lecz przebaczenie. Chlubię się krzyżem, bo tam słyszę słowa: „Ojcze, przebacz im…”. Są one najpierw skierowane do mnie, ale po to, bym ja kierował je w sercu do moich krzywdzicieli, nieprzyjaciół czy nieżyczliwych mi ludzi, rzucających kłody pod nogi i traktujących niesprawiedliwie. Dlaczego tak robią? Nie wiem. A dlaczego ja krzywdzę innych?
Rozumem tego ani nie ogarnę, ani logicznie nie wyjaśnię. Jedyna sensowna odpowiedź płynie z serca i brzmi: przebaczam. Wtedy będę się cieszył nie z tego, że złe duchy mi się poddają (Łk 10, 1-12. 17-20), że mam jakąś moc – bo jej nie mam i całe moje istnienie, cała moja siła płynie od Boga – lecz będę się cieszył z tego, że moje imię jest zapisane w niebie, tzn. że jestem podobny do Chrystusa, że moje rany pokrywają się z Jego ranami.
I tak mnie to zastanowiło, bo o tym samym pisze dziś Paweł, żeby mu nie robić przykrości, bo na ciele nosi blizny, znamię przynależności do Jezusa. Można to rozumieć duchowo, ale przecież on mówi o ciele. Czyżby nosił widzialne stygmaty? Być podobnym do Chrystusa…