Jeśli otrzymamy coś, o co prosiliśmy, to jak długo powinniśmy za to dziękować…? Czy dziękowanie powinno trwać tyle samo, co „proszenie”? I jaki sens ma modlitwa za kogoś, kogo nie znamy?
A wszystko zaczęło się już ponad rok temu… i miało związek z MAGIS 2016…
Nasza parafia zgłosiła, że jako jedno z kilkudziesięciu miejsc w Polsce, które również chciało przyjąć pielgrzymów w ramach programu. Projekt został napisany, zaakceptowany w Krakowie i co tu dalej robić… to, że zgłoszony i zaakceptowany to nie znaczy, że się odbędzie. Bo ani nie było wiadomo, czy będą chętni, ani czy będzie ich na tyle, żeby do Bytomia też mogli przyjechać. Pozostaje czekać…, ale, żeby w tym czekaniu nie pozostać bezczynnym rozpoczęliśmy akcję „Omadlamy ŚDM-Y” (niejednokrotnie o niej już było wspominane) modliliśmy się za nasz kraj; za komitet organizacyjny ŚDM; za młodzież, która wtedy miała przyjechać do Polski; za ekipę MAGIS 2016 z o. Waldkiem Losem SJ, naszym parafianinem na czele i za naszą grupę, za nasz Ignacjański Eksperyment, który nie wiedzieliśmy czy się odbędzie.
I tak w każdy ostatni piątek miesiąca, począwszy od września 2015 modliliśmy się na wspólnej Eucharystii, a po niej na adoracji odmawiając różaniec. Minęło kilka miesięcy, a my nadal w niepewności czy będziemy gościć pielgrzymów, ale z pewnością, że modlitwa to słuszny kierunek! Bo nawet, jeśli MAGIS 2016 u nas się nie odbędzie to będziemy mieć w nim naszą „cegiełkę”. Jednak będąc już poza modlitewnym półmetkiem okazało się, że młodzi do nas przyjadą! I wtedy się zaczęło!!! Nie było już „być może”, „jeśli przyjadą”, „jak Bóg da”, ale będą, przyjadą i Bóg dał!
Po dziesięciu miesiącach modlitwy, jeszcze dłuższym okresie przygotować oraz ostatnich intensywnych miesiącach planowania nadszedł czas na realizację tego wszystkiego, co dotychczas było tylko na papierze, w komputerze, tego, co było wykonanymi telefonami i wysłanymi mailami.
Eksperyment Ignacjański się odbył! Przyjechało do nas 18 osób, pochodzili z: Brazylii, Indii, Portugalii, Syrii, Egiptu, Libanu i Słowacji. Tego, czego doświadczyła cała wspólnota parafialna, uczestnicy, wolontariusze, rodziny, które przyjmowały pielgrzymów pod swój dach, nie sposób opisać w krótkich słowach. Ale jedno jest pewne był to niesamowity, niezapominany czas, który… się wcale nie skończył. To, co świadczy o jego wyjątkowości, to przygotowanie, przestrzeń wypełniona modlitwą. Co nie oznacza, czasu sielankowego pozbawionego trudów, bo taki był. Ale niejednokrotnie padało hasło „Myśmy ich wymodlili.”. Potem, gdy opowiedzieliśmy uczestnikom naszego eksperymentu o tym jak się do niego przygotowywaliśmy też wspominali, że czuli się otoczeni… jakąś opieką, ale dopiero teraz zrozumieli, skąd ona pochodziła.
Jaki sens ma modlitwa za kogoś, kogo nie znamy…?
Niezaprzeczalne, że sens ma i bytomska grupa jest tego żywym, namacalnym dowodem. Jednak nam dane było poznać osoby, za które się modliliśmy, a często nie jest to po ludzku możliwe. Ale takie „małe dowody” na odczuwanie modlitwy, która nie zna czasu, nie ogranicza się do pewnej, wytyczonej przestrzeni i nie dotyczy konkretnej osoby, a potem się krystalizuje to świadectwo na jej skuteczność.
Jako parafia prosiliśmy o wiele i wiele otrzymaliśmy! I w wielu osobach zrodziło się pytanie:, co teraz?
Jeśli otrzymamy coś, o co prosiliśmy, to jak długo powinniśmy za to dziękować…? Czy dziękowanie powinno trwać tyle samo, co „proszenie”?
Nie wiemy, jednak po ostatnich spotkaniach z rodzinami, z ojcem Proboszczem wspólnie padło stwierdzenie, że nie można zaprzestać modlitwy i korzystania z owoców, które otrzymaliśmy. Dlatego podjęliśmy kolejne wyzwanie. Rok temu w każdy ostatni piątek miesiąca prosiliśmy, a tym razem w każdy drugi piątek miesiąc (począwszy od 09.09) będziemy dziękować!
Będąc w stałym kontakcie z naszą grupą, wiedzą, że stale się za nich modlimy i piszą wprost:
„To miło, ze nawet my, rozsiani po całym świecie jesteśmy połączeni przez modlitwę, to właśnie oznacza bycie Kościołem!”
„[…] rozumiem, co znaczy bycie jednym kościołem na całym świecie.”
Poza dziękczynieniem, w którym chcemy trwać, nie zapominamy również o uczestniczkach naszego eksperymentu pochodzących z Syrii. Będziemy modlić się o pokój na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w ich kraju. Chcemy otoczyć modlitwą ich rodziny, przyjaciół i bliskich. Chcemy je „wyposażyć” w to, co możemy, czyli w nasze wsparcie modlitewne, o które one nieustannie również nas proszą.
O tym jak ono jest ważne mogliśmy się szczególnie przekonać podczas ostatniego, wspólnego spotkania całej grupy na Jasnej Górze. Kiedy to na jego zakończenie jedna z Syryjek powiedział, że koniecznie musi jeszcze coś dodać. Nie mówiła po angielsku, więc początkowo zrozumiały tylko osoby z Bliskiego Wschodu, jednak popłynęły łzy wzruszenia i wszyscy w naturalnym odruch podeszli i we wspólnym uścisku dodali jej otuchy. Co się okazało po chwili, gdy jednak z osób przetłumaczyła wypowiedziane słowa:
„W Syrii wojna trwa od pięciu lat, od dwóch coraz bardziej przybiera na sile i przyjeżdżając do Polski straciłam nadzieje, że to się kiedykolwiek może skończyć. Jednak widząc, to jak często w Polsce ludzie modlą się o pokój, zwłaszcza o pokój w Syrii (widząc jak ta wojna nie jest im obojętna) odzyskałam nadzieję, że to się kiedyś musi skończyć”.
Tak jak na Krakowskich Błoniach papież Franciszek mówił do młodych „Bądźcie siewcami nadziei!”. Tak i my nimi bądźmy!
Magdalena Kielnar