Dawid rzekł do Joaba: Przebiegnij wszystkie pokolenia Izraela… i policzcie ludzi… Joab przekazał królowi liczbę spisanej ludności. Izrael liczył osiemset tysięcy wojowników dobywających miecza, Juda zaś – pięćset tysięcy ludzi. Serce Dawida zadrżało, dlatego że zliczył lud. 2 Sm 24, 2.9 -10 a

Po grzechu cudzołóstwa Dawida z żoną Uriasza i jego dramatycznych konsekwencjach w rodzinie królewskiej i w całym Izraelu wydawać by się mogło, że Dawid stał się człowiekiem już tak pokornym, że nie powinien mu się przydarzyć żaden inny poważny grzech. Co więcej, król mocno posunął się w latach, a starość w Biblii jest niemalże synonimem mądrości. Więc i ta okoliczność powinna sprzyjać bezgrzesznemu życiu. Stało się jednak inaczej. Po kolejnych wojnach, które Dawid stoczył, zrodziła się w nim myśl, by zliczyć lud, aby się upewnić, jaką siłą wojskową dysponuje. Wydaje się, że szczególną okolicznością, która go do tego skłoniła, była jedna z bitew, w której życie Dawida było bezpośrednio zagrożone. Podstarzały opadł z sił w czasie przedłużającej się walki i nie był w stanie sam się obronić. Gdyby nie jeden z żołnierzy, który w porę przybył mu na pomoc, poległby w walce.

Spisy ludności przeprowadzano i przed Dawidem, i po nim. Przeprowadza się je i w naszych czasach. Dlaczego miałby to być grzech? Dawid jednak jest Bożym wybrańcem i królem narodu wybranego przez Boga. To Boże wybranie jest częścią wielkiej historii zbawienia, którą prowadzi Pan i w której się coraz wyraźniej objawia. On wybrał Dawida, aby się w nim i kierowanym przez niego narodzie objawiać. To Bóg ma być mocą i wybawicielem Dawida. Nie przypadkiem, nieco wcześniej autor natchniony przytacza jeden z psalmów Dawida, w którym on wyznaje: Panie, ostojo moja i twierdzo, mój wybawicielu! Boże mój, skało moja, na którą się chronię, tarczo moja, mocy zbawienia mego i moja obrono! Ty mnie wyzwalasz od wszelkiej przemocy (2 Sm 22, 2-3). Na tym tle widać wyraźnie, jak Dawid sprzeniewierza się swemu posłannictwu. Potrzeba fałszywego bezpieczeństwa każe mu szukać innego niż to, które płyniez ufności pokładanej w Bogu. Kiedy król dowiaduje się, jaką liczbą mężczyzn zdolnych do noszenia miecza dysponuje, drży jego serce. Wie, że popełnił grzech bałwochwalstwa, że w miejsce Boga postawił ludzką siłę i woła do Pana o przebaczenie. Grzech Dawida był jawny i dla wielu stał się zgorszeniem, dlatego też musiała przyjść widoczna kara. Pan daje Dawidowi przez proroka do wyboru trzy możliwości: siedem lat głodu w Izraelu, albo trzy miesiące ucieczki przed wrogiem, albo też trzy dni zarazy. Skruszony reaguje jak człowiek wiary: Wolę raczej wpaść w ręce Pana, bo wielkie jest Jego miłosierdzie. W ręce człowieka wpaść nie chcę. Bóg więc zsyła na Izrael zarazę, która pochłania siedemdziesiąt tysięcy ludzi. Dawid zaś woła: To ja zgrzeszyłem, to ja zawiniłem, a te owce co uczyniły. Niech więc dotknie Twa ręka raczej mnie i dom mego ojca.

Żaden „poziom duchowy” człowieka, doświadczenie czy mądrość, jakie zdobył, żaden wiek nie dają gwarancji, że nie upadnie się w grzech. Nieustannie toczymy duchową walkę i nigdy nie możemy polegać na własnych siłach czy zdobytej mądrości. To bardzo złudna pewność. Duchowy przeciwnik jest o wiele inteligentniejszy od nas i zawsze szuka w nas słabego miejsca, w które może uderzyć. Tak było z Dawidem i tak może stać się z każdym z nas. Stąd też nigdy nie tracą aktualności słowa Pana: Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie… (Mt 26, 41).