Ci młodzi ludzie, którzy stracili pracę którzy stracili możliwość dalszego kształcenia się na uniwersytetach, to ci sami ludzie, którzy uciekli z Syrii lub chwycili za broń – bynajmniej nie z powodu ideologii, ale potrzeby przeżycia, braku pieniędzy – mówi w wywiadzie dla Jezuici.pl Tony Homsy SJ – syryjski jezuita.
Poniżej publikujemy zapis wypowiedzi jezuity.
Jezuici mają długą historię obecności na bliskim wschodzie. Pierwsza wspólnota przybyła do Aleppo już w pierwszym stuleciu istnienia Towarzystwa Jezusowego. Wynika to z faktu, że Aleppo było i jest położone na Jedwabnym Szlaku, który łączy Indie i Europę. Po przywróceniu istnienia zakonu jezuici najpierw powrócili do Libanu. Towarzyszył im znany polski jezuita – o. Maksymilian Ruła, nazywany także „baszą” („paszą”) lub „jezuickim baszą”.
Jezuici na bliskim wschodzie prowadzą bardzo różnorodne misje. Mamy szkoły – w Maroku, Egipcie i Libanie. Oprócz tego, w kontekście syryjskiego, a wcześniej irackiego kryzysu wojennego
pomoc uchodźcom (w szczególności poprzez JRS – Jezuicką Służbę Uchodźcom). I jest to bardzo ważny element naszej współczesnej misji, głównie w Libanie i Syrii. Zajmujemy się także duszpasterstwem oraz duchowością.
Dla syryjskich jezuitów kryzys w Syrii jest jak stąpanie po bardzo cienkiej linie. Bardzo niejasna jest przyszłość naszego kraju. Ale jezuici mają bardzo pomocną tradycję i mądrość, które wynikają z podobnych doświadczeń pracy w innych krajach świata. Jezuici bywali już w różnych krytycznych miejscach.
Udało nam się zachować neutralność i zachować pogłębioną współpracę z każdą stroną kryzysu. Nigdy nie faworyzowaliśmy jednych kosztem drugich. To daje nam wiarygodność w Syrii. Myślę, że dźwigamy nasz krzyż w Syrii, będąc z każdym. Jeśli masz jednostronne preferencje – przegrasz. Ostatecznie. Dlatego też otwieramy chrześcijańską społeczność dla muzułmanów. W końcu żyliśmy razem pokojowo przez wiele stuleci, ale to kluczowe w czasie kryzysu, aby nieść przesłanie dla wszystkich, że wciąż jesteśmy braćmi.
Największym problemem obecnie w Syrii to pokolenie, które urodziło się i rosło w trakcie wojny i straciło bardzo wiele możliwości, które pozwoliłyby mu być dobrym pokoleniem. Aby być dobrą młodzieżą, która będzie prowadzić Syrię do przodu. Ci młodzi ludzie, którzy stracili pracę którzy stracili możliwość dalszego kształcenia się na uniwersytetach, to ci sami ludzie, którzy uciekli z Syrii lub chwycili za broń – bynajmniej nie z powodu ideologii, ale potrzeby przeżycia, braku pieniędzy.
A więc jeśli udałoby się dać Syrii pokój i bardziej pokojową atmosferę, potrzeba będzie też więcej wyedukowanych ludzi. To smutne, że jako Syryjczycy uświadamiamy sobie, że [wojna] to nie nasza własna gra. Ona należy do innych. Do większych niż ktokolwiek w Syrii, niż jakakolwiek syryjska partia. Świat powinien ponownie rozczytać historię ostatnich pięciu lat. Nie powinien patrzyć jedynie na ostatnie miesiące z ISIS terroryzującym cały świat, łącząc go jedynie z kryzysem syryjskim. Nie. Spójrzcie wstecz i zobaczcie pełny obraz – oś czasu tej tragicznej historii.