„Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć” (Mt 21,28-32)

*

Przychodzi Pan Bóg. Mówi: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy!” (czymkolwiek jest dla mnie w danym momencie ta winnica). I konsekwentnie  odpowiadam: „Idę, panie!”, lecz nie idę…

Przyszedł adwent. Ciągle nawoływanie do nawrócenia, do przemiany. Czy przyszła spektakularna zmiana? Bynajmniej. Taka już ta moja „moc”. Dobrze, że nasz Bóg przychodzi jako Zbawiciel. Dla Niego wszystko jest możliwe. On sam kiedyś wszystko naprawi. Ale to znów nadzieja. Tylko i aż nadzieja. Słowo-klucz mojego adwentu.

***