Tak mówi Pan: Gdy nadejdzie czas mej łaski, wysłucham cię, w dniu zbawienia przyjdę ci z pomocą. A ukształtowałem cię i ustanowiłem przymierzem dla ludu, aby odnowić kraj, aby rozdzielić spustoszone dziedzictwa, aby rzec więźniom: Wyjdźcie na wolność! marniejącym w ciemnościach: Ukażcie się! Oni będą się paśli przy wszystkich drogach, na każdym bezdrzewnym wzgórzu będzie ich pastwisko. Nie będą już łaknąć ni pragnąć, i nie porazi ich wiatr upalny ni słońce, bo ich poprowadzi Ten, co się lituje nad nimi, i zaprowadzi ich do tryskających zdrojów. Wszystkie me góry zamienię na drogę, i moje gościńce wzniosą się wyżej. Oto ci przychodzą z daleka, oto tamci z Północy i z Zachodu, a inni z krainy Sinitów. Zabrzmijcie weselem, niebiosa! Raduj się, ziemio! Góry, wybuchnijcie radosnym okrzykiem! Albowiem Pan pocieszył swój lud, zlitował się nad jego biednymi. Mówił Syjon: Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie.
(Iz 49,8-15)
Wielu rzeczy się boję. O wiele się martwię. Z wieloma sobie nie radzę.
Więc słucham, co przez swoje słowo mówi Pan Bóg. I słyszę obietnicę: „Ja nie zapomnę o tobie”. Ale nie dostaję żadnego twardego dowodu na potwierdzenie obietnicy. Więc rozczarowanie…
Patrzę na krzyż. A właściwie na TEGO, który na nim umarł. Z miłości. No tak – to jest ostateczna gwarancja, jaką Bóg dał, potwierdzając swoje obietnice.
Trochę wstyd przed samym sobą, że ciągle domagam się czegoś więcej.
Cóż – na dziś taka wiara. Ale cały czas mam nadzieję.