Zdawało się mi, że to miejsce umarło już śmiercią naturalną. A jednak przychodzi czas na zmartwychwstanie.
W czasie lata, które na Tajwanie trwa od maja do końca września, byłem zbyt zajęty, tym co się wydarzało w moim życiu, by znaleźć czas na opisanie tego tutaj. Szczerze przepraszam, ale i teraz nie bardzo wiem jak ubrać w słowa to co przeżyłem. Zamieszczam więc większą ilość fotografii. Wszystkie pochodzą z miejsc, w których w tym czasie byłem. Ale, co równie ważne, pokazują osoby, które spotkałem.
W czasie wolnym od zajęć w szkole, ja uczyłem się znajdować Boga w powiewie wiatru, w zieleni trawy, w dźwięku wodospadu. Powie ktoś, że to bardzo romantyczne i w ogóle, ale z Bogiem nie ma wiele wspólnego, bo pozbawia Go formy. Że w ten sposób próbuje nad Nim zapanować.
Dobrze, niech tak będzie. Ja zostaję na swojej drodze rozeznawania i poszukiwania Boga. Wyznaję wam, że poznaję Go takim jakim Go jeszcze nie znałem. Jak apostołowie po zmartwychwstaniu, nie do końca wiedzą kim jest Ten, który prosi ich o coś do zjedzenia.